publikacja 31.03.2012 21:19
Matko Boska Siedmiu Boleści z Szasztiny, módl się za mieszkańców Słowacji.
Słowacy do wielu spraw podchodzą z dystansem. Nie pozwalają, by ich życiem rządził pośpiech. Świadczy o tym nie tylko duża liczba spacerowiczów odwiedzających wieczorami knajpki i kawiarnie. Wyjść gdzieś, zabawić się, to dla nich konieczność. Z ich przysłowiową gościnnością można się spotkać na każdym kroku.
Chyba wszyscy Słowacy znają Janosika, który jest uważany za „Robin Hooda Karpat”. Przypisywano mu odwagę i siłę, mądrość i poczucie sprawiedliwości. Ale taki sprawiedliwy to on nie był.
Słowacka legenda odnosi się do prawdziwej postaci. Janosik Juraj, urodzony w 1688 roku w Terchovej, niedaleko Żyliny, uprawiał swój niecny proceder jako szef bandy rozbójników.
Rabował na karpackich przełęczach handlarzy i podróżników. Choć podobno zrabowanymi bogactwami obdarowywał biednych chłopów, nie zmienia to faktu, że był złodziejem. Nie rozdawał ze swojego, ale z kradzionego. Spotkała go zasłużona kara. Kiedy miał dwadzieścia pięć lat, złapano go i stracono w więzieniu. „Bohaterskiemu” harnasiowi poświęcono liczne pieśni, podania i bajki, znane także w Polsce.
W Słowacji, gdzie by nie kopnąć w ziemię, wytryska gorąca woda, na dodatek obfitująca w składniki mineralne. Stąd na jej terenie działa aż czterdzieści kąpielisk termalnych. Miło popływać w basenie z parującą wodą, gdy na głowę padają płatki śniegu.
Matka Boża Siedmiu Boleści z Szasztiny k/ Bratysławy
Słowacy wybrali Maryję na patronkę swego kraju. Jest Nią Matka Boża Siedmiu Boleści. Jej sanktuarium znajduje się w Szasztinie, koło Bratysławy.
Trudna historia narodu słowackiego sprawiła, że to miejsce jest bliskie każdemu Słowakowi.
Przychodzą tu z rodzinnymi i osobistymi troskami, radościami i sukcesami. Historia szasztyńskiego sanktuarium rozpoczęła się w 1564 roku.
W tym czasie przejeżdżał tamtędy węgierski szlachcic Imarich Czobor ze swoją żoną Angeliką.
Nie miała ona z nim łatwego życia. Szlachcic znęcał się często nad żoną. W czasie podróży wyrzucił Angelikę z wozu i zostawił samotną na pustkowiu. Kobieta zaczęła się modlić do Maryi.
Obiecała, że jeśli wyratuje ją z tej tragicznej sytuacji, wybuduje w tym miejscu kaplicę ku czci Jej Boleści. Po jakimś czasie mąż zawrócił i zabrał żonę.
Przeprosił za krzywdy i obiecał poprawę. Słowa dotrzymał, a Angelika ufundowała kaplicę z wizerunkiem Matki Bożej Bolesnej.
Ludzie zauważyli, że modlitwa w tym miejscu była skuteczna. Przynosiła pokój i przemieniała serca.
Papież Jan Paweł II nazwał to sanktuarium „macierzyńskim domem”, w którym wszyscy mieszkańcy Słowacji mogą czuć się u siebie.
Jana Burianova
konsul generalny Republiki Słowackiej w Polsce
Chyba łatwiej nam się lubić, a nawet przyjaźnić, bo Polakom i Słowakom jest blisko do siebie. Jesteśmy podobni nie tylko w obyczajach, języku i kulturze. Obydwa narody są religijne – wyznają wartości chrześcijańskie.
Młodzi ludzie w Polsce i na Słowacji słuchają tej samej muzyki, oglądają te same filmy i czytają taką samą literaturę światową. I Słowacy, i Polacy są bardzo ciekawi świata, lubią podróżować w nieznane jego zakątki. Tak jak Słowacy, Polacy też potrafią się śmiać z samych siebie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.