Nadeszła era fotograficznych aparatów cyfrowych. Jesteście chyba ostatnim pokoleniem, które wie, co to znaczy czekać na wywołanie zdjęcia. Już niedługo zwykłe aparaty fotograficzne trafią do… muzeum.
fot. CANON
Canon eos-1Ds to prawdziwe cacko wśród aparatów cyfrowych. Spełni zachcianki każdego fotografa-amatora, a i większości profesjonalistów. Wystarczy tylko wymienić kilka z jego możliwości. Można założyć do niego dowolny obiektyw. Od szerokokątnego po największe teleobiektywy. Najkrótszy czas naświetlania to 1/8000 sekundy, czyli prawie da się sfotografować pocisk w locie. Najdłuższy czas naświetlania to 30 sekund.
Do każdego zdjęcia można dołączyć 30-sekundowe nagranie. Wszystko można w nim ustawić ręcznie, ale także wszystko może działać automatycznie. Bateria z jednego ładowania wystarcza na zrobienie 600 zdjęć. Aparat potrafi obsłużyć pamięć o niesamowitej pojemności aż 2048 GB. 2048 GB to grubo ponad 2500 płyt CD. Nie ma jeszcze takiej pamięci i nie wiadomo, czy kiedykolwiek powstanie. Aparat zapisuje zdjęcia z rozdzielczością ponad 11 milionów pikseli. Co to znaczy?
Zdjęcie zrobione tym aparatem można wydrukować w rozmiarze dużego plakatu – idealnie ostre i bez śladu pikseli. By jednak nie pisać tylko pochwał, trzeba wspomnieć, że aparat z baterią waży ponad 1,5 kilograma. Kiedy doda się ciężar obiektywu, to... ręce opadają. Osoby o słabszych nerwach proszone są o nie czytanie następnego zdania. Canon eos-1Ds kosztuje około 45 000 złotych. Plus cena obiektywu, też niemała. Jest też dobra wiadomość. Tego typu sprzęt ciągle tanieje. Kto wie, może w przyszłym roku będzie kosztował tylko 30 000 złotych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.