Był majowy, słoneczny dzień. Ksiądz Jan Twardowski czekał na wizytę zespołu „Ychtis”. Po południu mały pokoik w warszawskim mieszkaniu zapełnił się dziewczynami, które śpiewają piosenki do słów jego wierszy.
– Możecie zaśpiewać tylko jedną piosenkę – pozwolił opiekun schorowanego wówczas księdza Jana. Kiedy zagrała muzyka, poeta wyraźnie się ożywił. – Zaśpiewajcie jeszcze jedną – poprosił. Zaśpiewały. Potem kolejną i jeszcze jedną. – Przestańcie już, bo to się skończy śmiercią – zażartował po piętnastu minutach opiekun.
W oczach księdza pojawiły się figlarne iskierki. Był zadowolony, że jego wiersze na nowo ożyły. Zaskoczyło go, że można je również wytańczyć. Od tego czasu został „Dziadziuniem” zespołu. – Nasz Dziadziunio pisze wiersze, które pomagają uśmiechać się i kochać – mówi Agnieszka. – A taniec ma pokazać to, co ukrył w swoich wierszach. Dziewczyny chcą chwalić Boga nie tylko duchem, ale i ciałem. Podobnie robili pierwsi chrześcijanie. Dlatego nazwały swój zespół „Ychtis”. Od znaku ryby, symbolu wczesnego chrześcijaństwa.
Dziewczyny jak słoneczniki
Ksiądz Twardowski w jednym ze swoich wierszy powiedział, że w kościele od czasu do czasu trzeba się uśmiechać. – I my to robimy – stwierdza Kamila. – Nasze piosenki są radosne i żywe, tak jak wiersze księdza Jana. Przez śpiew i taniec chcemy dawać wszystkim radość i nadzieję – mówi Ola. W tych wierszach jest dobro i miłość. Właśnie tego szukają dziewczyny z „Ychtis”. – Chcemy być jak słonecznik, który obok ryby jest symbolem naszego zespołu – opowiada Klaudyna. – On zawsze odwraca się do słońca, do tego, co dobre, piękne i ciepłe – dodaje Daria. Na koncertach ludzie często dziwią się, że wiarę można wyrażać w taki sposób.
Piosenka prosto z bajki
Najbardziej lubią piosenkę o staruchach. „Święta dziewczynko z zapałkami, chroń nas przed staruchami, co płaczą, że wszędzie zło” – recytują słowa wiersza. – Kiedy ją śpiewamy – mówi Sandra – starsi ludzie czasem się denerwują. – Nawet są zgorszeni – potwierdza Basia Pelka, założycielka zespołu. Ale dziewczyny nie chcą nikogo obrażać. Chcą pokazać, że nawet w małych rzeczach można dostrzegać dobro. Pomagają widzieć dalej i więcej. – W wierszu jest mowa o tym, że każdy z nas może być takim staruchem. Staruch to ten, który wszędzie widzi zło, cały czas marudzi i narzeka – tłumaczy Marzena. Na koncertach są i tacy, którzy słysząc słowa tej piosenki płaczą. Dziewczęta najbardziej cieszą się, kiedy piosenki trafiają do serca i kiedy ludzie zaczynają śpiewać razem z nimi.
Drugi dom
Przy okazji występów dziewczęta spotykają znanych aktorów i artystów. Poznają inny świat, dla nich trochę bajkowy. Chciałyby, by inne dzieci, zwłaszcza te z niezamożnych rodzin, tak jak one, nie bały się robić czegoś wyjątkowego. – My właśnie pochodzimy z takich rodzin – mówi Patrycja. – Naszych rodziców nie stać na dodatkowe zajęcia dla nas. W wolnym czasie pomagają sobie w nauce, razem odrabiają zadania. Sandra na przykład ma problemy z tabliczką mnożenia. – Co jakiś czas na próbach przepytujemy ją – mówi Kamila. – Tutaj chyba lepiej jej wchodzi do głowy – śmieje się. Są dla siebie jak siostry. Nawet do siebie podobne. – „Ychtis” jest naszym drugim domem – stwierdza Gabrysia. Dzięki niemu świat jest weselszy i bardziej kolorowy. Jest nadzieja na kolejną płytę. Ksiądz Twardowski podarował zespołowi tyle wierszy, że starczyłoby na co najmniej trzy płyty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.