Drogi Mędrcze Dyżurny! Proszę wyjaśnij mi, jak to jest z karą za grzechy. Czy wielkość kary jest uzależniona od wielkości grzechu? Czy złe rzeczy, jakie mi się przytrafiły, można przypisywać karze Bożej? Czy można modlić się o łagodną karę za grzech?Marek
Drogi Marku.
Gdy ludzie mówią, że Bóg kogoś ukarał, to dziwnym trafem zawsze dotyczy to ich wrogów. Jeżeli coś niemiłego spotka przyjaciół, a tym bardziej ich samych, wtedy mówią: „Pan Bóg nas doświadcza”. Właściwie rzadko można z pewnością twierdzić, co dokładnie Bóg chciał przez takie czy inne zdarzenie powiedzieć. Można za to z pewnością powiedzieć, że Bóg chce tylko naszego dobra. Zawsze. Wtedy, gdy wszystko idzie po naszej myśli, jak i wtedy, gdy się po ludzku nie układa. Bóg zawsze wie, co jest dla nas dobre, a my nie zawsze, a nawet rzadko. Prawdziwe dobro to jest zbawienie, a Bóg chce każdego człowieka do tego celu doprowadzić. Dlatego czasami traktuje nas jak małe dzieci, którym trzeba przeszkodzić w wędrówce w kierunku pieca z gotującym się mlekiem.
Człowiek takie przeszkadzanie traktuje jako swoją krzywdę i marudzi. Myśli, że to kara, że Pan Bóg robi mu na złość, że przecież tam na piecu coś tak ładnie bulgocze, a jemu nie pozwala się sprawdzić, co. Kiedy zepsuje się autobus, którym jedziesz, to jest coś złego czy nie? Powiesz, że to jest złe. A skąd możesz wiedzieć, czy to pasażerów – w tym i ciebie – nie ocaliło przed katastrofą? Ktoś płacze, że brakło dla niego miejsca w samolocie, a gdy samolot się rozbije, ten ktoś dziękuje Bogu na kolanach za to, że nie dostał biletu. Więc co tu właściwie jest karą? Może powiesz, że kara za coś spotkała pasażerów samolotu, bo zginęli. A dlaczego? Przecież wszyscy umrzemy. A może akurat ich śmierć, choć tak gwałtowna i szokująca, nastąpiła w najlepszym dla nich momencie?
Nie wiemy tego, więc lepiej uważać z tym, co się nazywa karą Bożą. Lepiej nawet uważać z tym, co się nazywa złymi rzeczami. Chyba że chodzi o grzechy. Grzechy zawsze są złe. I właściwie, to tylko one. Bo tylko grzechy sprowadzają to, co ludzie nazywają nieszczęściami. I te nieszczęścia od biedy można by nazwać karami. Ale to jest kara jakby automatyczna, którą wymierza sobie sam sprawca zła. Jeśli kierowca nie przestrzega przepisów drogowych i rozbija się na drzewie, to powiesz, że Bóg go karze? Nie. On po prostu poniósł konsekwencje swojego zachowania. Może będzie inwalidą, ale jego kalectwo też nie musi oznaczać kary.
Może dzięki temu, że nie będzie mógł robić tego, co mu się podoba, zacznie zauważać rzeczy naprawdę ważne? Może dzięki tej „karze”, uniknie stoczenia się w jakiś grzech, a przeciwnie, zacznie pomagać innym potrzebującym? Wszystko zależy od tego, jak do tego, co mu się przydarzyło, podejdzie. Jeśli będzie jęczał i obwiniał wszystkich, tylko nie siebie, pewnie zmarnuje i tę szansę otrzeźwienia. Ale jest nadzieja, że nie zmarnuje. Wtedy to, co nazywał nieszczęściem, okaże się wyrzutnią do nieba, czyli do największego i właściwie jedynego szczęścia. Ważne jest, żeby zobaczyć zło swojego grzechu, a do tego to, co nazywasz karą, doskonale służy.
Gdy widzisz skutki grzechu, zaczynasz rozumieć, czym jest grzech. Inaczej nigdy byś za niego nie żałował. Kto naprawdę żałuje tego, co zrobił, z reguły sam chce odpokutować swoją winę. Często wtedy nawet sam sobie nakłada karę. Taka szczera pokuta zmienia człowieka. A kiedy człowiek jest odmieniony, kary już nie potrzebuje. Na pytanie o możliwość modlitwy o łagodną karę za grzech odpowiadam: Módl się. Każda pokorna modlitwa jest dobra. Pan Bóg pokaże Ci wtedy, że Cię kocha. Ty zaś zrozumiesz, że Bóg Cię nie karze, tylko ratuje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.