To ode mnie zależało,z której strony stajenki stał osioł,a z której wół.
Nie wiem, kto w Waszej parafii buduje stajenkę, ale jeżeli nie jesteście to Wy, czyli ministranci, to macie czego żałować Budowanie stajenki w kościele, to jedno z najlepszych wspomnień z mojej ministranckiej młodości. Piszę o tym jeszcze przed Adwentem, żeby się włączyć do akcji „Małego Gościa”, który zachęca do zbudowania stajenki w domu.
Na tydzień przed Świętami może być już zdecydowanie za późno. O sprawie trzeba myśleć już w pierwszych dniach Adwentu. A teraz wracam do wspomnień. Dlaczego tak lubiłem budować stajenkę w kościele? Zaczynaliśmy budować na kilka dni przed Wigilią, zwykle po wieczornej Mszy św. Zaczynaliśmy od szukania figur na strychu.
Co roku zdarzała się ta sama historia – nikt nie wiedział, gdzie leży osioł, gdzie wół, a gdzie pasterze. Najgorzej było z baranami ze względu ma małe rozmiary figur. Owieczki plątały się po całym strychu, tak jakby prze cały rok same rozlazły się po kątach w poszukiwaniu siana. Prawda oczywiście była inna, rok wcześniej niedokładnie żeśmy posprzątali.
Nasz praca w ogóle – co muszę ze wstydem przyznać – nie była szczytem dobrej organizacji pracy, ale wtedy nie to było dla mnie najważniejsze. Byłem dumny, że to między innymi ode mnie zależy wygląd stajenki. Czy osioł znalazł się z lewej strony żłóbka czy z prawej, czy owieczki stoją stadem czy pojedynczo?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.