Ile brakuje nam, ministrantom, do prawdziwych żołnierz? Niestety, dużo. Nie jesteśmy ani wyprostowani, ani zdyscyplinowani, ani gotowi na każdy rozkaz i poświęcenie. Przyjrzyjmy się po kolei naszym niecnotom.
1. Wyprostowana sylwetka – rzadkość wielka. Przy ołtarzu widać raczej kiwających się na wszystkie strony, poskręcanych jak paragraf paralityków.
2. Zdyscyplinowanie – ksiądz mówi: wszyscy przychodzą na nieszpory niedzielne. A potem okazuje się, że nawet z kadzidłem nie ma kto pójść. Przy takim braku dyscypliny nawet najliczniejsze wojsko przegra każdą bitwę.
3. Gotowi wykonać rozkaz – kościelny w zakrystii mówi: „Cisza”, a wszyscy ministranci, jak na rozkaz, nawet tego nie zauważają.
4. Gotowi poświęcić nawet życie – kto by chciał poświęcić życie, jeżeli nie potrafi poświęcić nawet pół godziny snu. Na pierwszej niedzielnej Mszy św. (w niektórych parafiach są odprawiane już o 6.00) zwykle nie ma żadnego ministranta lub pojawia się jakiś jeden nieprzytomny niedobitek. Większość zjawia się około 10.00 lub 11.00, kiedy już dobrze się wyśpią.
I jeszcze słowo o broni (nie mylić z Bronią, czyli Bronisławą). Każdy ministrant ją posiada, ale rzadko z niej korzysta. Niektórzy ministranci to nawet nie potrafią jej obsługiwać. O jakiej broni mówię? Nie domyślacie się? O modlitwie. Każdy ministrant powinien z niej strzelać przynajmniej kilka razy dziennie. Ministrant Buks
P.S. Ministrantowi Wicebuksowi dziękuję za zastępstwo sprzed miesiąca.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.