Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia [z tego świata], Jezus postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. (...) Przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: „Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?”. Lecz On odwróciwszy się, zabronił im. I udali się do innego miasteczka. Łk 9,51-56
fot. JAKUB SZYMCZUK
Ile razy czytam ten fragment Ewangelii według św. Łukasza, tyle razy myślę o księdzu Jerzym Popiełuszce. Uczył nas, że zło trzeba zwyciężać dobrem. Bez względu na wszystko. I że – bez względu na wszystko – nasze serca powinny być wolne od nienawiści. O tych, którzy go prześladowali, a potem zamordowali, mówił, że też są ofi arami zła.
6 czerwca zostanie wyniesiony na ołtarze. Jakub i Jan chcieli zniszczyć tych, którzy nie przyjęli w swoim mieście Jezusa. Ale On na to nie pozwolił. Nie mógł. Był i jest Miłością. Mówił: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Nie powiedział: miłuj tylko tego, który miłuje ciebie. Zemsta nie nauczy nikogo miłości.
Żeby przemienić serce drugiego człowieka, trzeba go przede wszystkim kochać. Jeśli więc myślimy albo mówimy źle o tych, którzy mówią źle o nas – nic się nie zmienia. Bo bilans nigdy nie wyjdzie na plus. Jeśli pomyślimy dobrze o kimś, kto zrobił nam krzywdę – punkt dla dobra. Jeśli się za niego pomodlimy – szansa, że dobro zwycięży rośnie. To nie jest proste. Ale trzeba próbować. Warto.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.