Sierpień 1888 roku zapowiadał się dla synów Berty Benz bardzo ciekawie. Nie dość, że wakacje, to jeszcze czekała ich przygoda, na którą ich rówieśnicy nie mieli najmniejszych szans.
Inscenizacja przedstawiająca moment wyjazdu Berty do Pforzheim
Piętnastoletni Eugen i o rok młodszy Richard wczesnym rankiem wykradli samochód z fabryki ojca. Wraz z matką przepchali go na bezpieczną odległość, tak by nikt nie usłyszał dźwięku zapuszczanego silnika. A potem wyruszyli w 180-kilometrową podróż z Mannheim do Pforzheim. Czekało ich wiele wrażeń, bo pojazd Karla Benza dysponował bardzo kiepskimi hamulcami, i każdy zjazd z górki był niebezpieczny.
Na szczęście silnik też nie był zbyt mocny i pasażerowie mogli ochłonąć ze zbyt silnych wrażeń, dzielnie wpychając samochód na następne wzniesienie. Trasę wycieczki przemierzali od apteki do apteki, bo tylko tam, 120 lat temu można było kupić benzynę (wtedy ligroina). Częste postoje przy aptekach, bo pojemność baku to tylko 4 i pół litra, przeplatały się z jeszcze częstszymi postojami przy dowolnych ujęciach wody (chłodzenie silnika zużywało ją jeszcze szybciej od benzyny). Mimo rozmaitych przygód podróż udała się, a Bertha Benz wykazała się pomysłowością godną mechanika Formuły 1.
Wynalazła między innymi okładziny na hamulec, a także twórczo zastosowała szpilkę do włosów jako uniwersalny przetykacz systemu paliwowego. Samochód wytrzymał kilkudniową podróż. Tak rozpoczęła się era motoryzacji, bo Patentowany Motorowy Pojazd Model III był
pierwszym automobilem na świecie. Bertha i synowie mieli świetną przygodę. Trochę mniej wesoło było Karlowi, gdy o całej imprezie
dowiedział się z krótkiej notatki pozostawionej na stole kuchennym.
W dodatku wcale nie wynikało z niej, że wycieczka żony z synami będzie automobilowa. O tym dowiedział się dopiero licząc samochody w fabryce...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.