nasze media Mały Gość 04/2024

Franek fałszerz

dodane 16.12.2010 11:09

Jan Mostaert, "Drzewo Jessego" (1500 r.)

W tym numerze dużo mówi się o drzewach. Czy mógłbym więc zająć się tu innym obrazem, niż takim, które przedstawia drzewo? Mógłbym. Ale nie zajmę się, bo akurat ten mi się podoba.

W tym numerze dużo mówi się o drzewach. Czy mógłbym więc zająć się tu innym obrazem, niż takim, które przedstawia drzewo? Mógłbym. Ale nie zajmę się, bo akurat ten mi się podoba. Bardzo ładne drzewo. Gdyby ktoś miał trudności z dostrzeżeniem go, to informuję, że wyrasta z brzucha leżącego u dołu pana z brodą. Właściwie nie bardzo widać, że z brzucha, bo podstawa pnia jest zasłonięta fałdami szaty. Wcale się artyście nie dziwię, że posłużył się taką zasłoną, bo bez niej ten człowiek wyglądałby jak przebity palem. Komuś takiemu należałoby współczuć, a to by było bez sensu, bo Jesse nie zasługuje na współczucie, tylko na gratulacje. Bo ów mężczyzna to właśnie Jesse – ojciec króla Dawida. A to znaczy, że jest on przodkiem Pana Jezusa, który według ciała pochodzi z rodu Dawida. Gdyby Jesse wiedział, jaki zaszczyt go spotka, to by skakał z radości pod niebo – i to nawet z drzewem w brzuchu.

Przodek śpi

Ale skąd się to drzewo w ogóle wzięło? Ano z proroctwa Izajasza: „Wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzeni” (Iz 11,1). Prorok wypowiedział te słowa na długo przed urodzeniem się Jezusa, gdy nikt jeszcze nie miał pojęcia, jaka to niezwykła „różdżka” wyrośnie z owego „pnia”. Jesse na większości takich obrazów (a jest tych „drzew Jessego” sporo) leży i śpi. Wzięło się to z przekonania, że ojciec Dawida w czasie snu zobaczył swoich potomków, włącznie z Jezusem. Ta scena ma też przypominać Adama, któremu Bóg podczas snu wyjął żebro, żeby stworzyć Ewę. „Druga Ewa”, która naprawiła szkodę wyrządzoną przez pierwszą, siedzi u szczytu drzewa. To Maryja, trzymająca Dzieciątko Jezus. Między Jessem a Maryją widać królów, którzy poprzedzili Jezusa. Miało to podkreślić, że Jezus pochodzi z królewskiego rodu. Żeby nikt nie miał co do tego wątpliwości, obok drzewa widzimy pawia, który obok wielu innych znaczeń, symbolizował też godność królewską.

Ludzie jak żywi

„Drzewa Jessego” są często przedstawiane dość schematycznie. W tym wypadku jest inaczej. Jan Mostaert – bo tak się nazywał ten niderlandzki malarz – zrobił z drzewa genealogicznego prawdziwe drzewo, i to stojące na wypielęgnowanym klasztornym dziedzińcu. A ponieważ drzewo jest jak prawdziwe, to i potomkowie Jessego nie wiszą na nim jak bombki, lecz siedzą na gałęziach jak… ludzie.
Pewnie ciekawi Was, co to za postacie postacie po bokach u dołu. Nic ciekawego – to osoby, które finansowały obraz.Mostaert wiele podobnych postaci sportretował, głównie szlachciców. Był nawet nadwornym portrecistą księżnej Małgorzaty Austriackiej. Nieźle radził też sobie z pejzażami i obrazami o tematyce religijnej – z których jednym z ważniejszych jest właśnie ten, który tu widzicie. Być może inne byłyby ważniejsze, ale tego nie wiemy, bo sporo jego dzieł, niestety, spłonęło w wielkim pożarze Haarlemu, gdzie mieszkał.

Wasz Franek fałszerz
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..