Stoją na chodniku. Wyglądają jak stacja kosmiczna. Srebrne wypolerowane kopuły lśnią jak lustra w wesołym miasteczku. W środku na specjalnych rusztowaniach garnki i patelnie.
Z wiedzając Poznań nie sposób ominąć Ostrowa Tumskiego. To tam, oprócz katedry, mijam lśniące czasze skierowane w niebo. Co ciekawe, wokół roznosi się smakowity zapach wiśni i placka drożdżowego. Co się tutaj dzieje? – zastanawiam się, podchodząc bliżej. Miła pani w okularach słonecznych wita mnie i zaprasza na przekąskę przygotowaną w… słonecznej kuchni. Opowiada o smakołykach, które przygotuje, jak dopisze pogoda. Spoglądam w niebo. Słońce praży, prawie nie widać chmur. Jest więc nadzieja…
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.