Papież już idzie!

ks. Piotr Studnicki

|

MGN 01/2011

publikacja 14.12.2010 10:03

Jest sąsiadem papieża. Jego kościół parafialny to Bazylika św. Piotra. Ma 15 lat, chodzi do liceum, jest ministrantem w Watykanie.

Papież już idzie! Kamil od dwóch lat mieszka nieopodal Bazyliki św. Piotra fot. Ks. Piotr Studnicki

Jeszcze dwa i pół roku temu Kamil Jarzembowski mieszkał w Dzierzgoniu, małym miasteczko koło Malborka. Tam chodził do szkoły, służył jako ministrant i uczył się grać na pianinie. W wakacje 2007 roku z mamą Dorotą, tatą Ryszardem i młodszą siostrą Anią pojechali do Rzymu. Kamilowi bardzo spodobało się Wieczne Miasto. Ale nawet przez myśl mu nie przeszło, że już niedługo będzie tu mieszkać.

PRZEZ FILM I INTERNET
Miesiąc później Kamil obejrzał w telewizji film o „tajemnicach” Watykanu. Wśród nich pokazywano Preseminario, czyli dom, w którym mieszkają chłopcy–ministranci w Bazylice św. Piotra. – Może i ja mógłbym być tam ministrantem? – pomyślał. – Co trzeba zrobić, by dostać się do Preseminario w Watykanie? Kamil zaczął szukać w internecie. Nawiązał kontakt z Rafałem, który teraz pracuje w Warszawie, ale kiedyś przez kilka lat mieszkał i uczył się w Preseminario. Dzięki niemu Kamil znalazł odpowiedź na stawiane sobie pytania. I nabierał coraz większej pewności, że jego marzenia mogą się spełnić. Kamil Jarzembowski jest piątym Polakiem w historii Preseminario. Poza nim w grupie watykańskich ministrantów są dziś tylko Włosi. Michał, który był tu jeszcze rok temu, jest teraz studentem na jednym z włoskich uniwersytetów.

20 DNI PRÓBY
Zanim podjął ostateczną decyzję, przyjechał do Watykanu na okres próbny. Miał 20 dni na to, żeby poznać rektora, opiekunów, kolegów, dom i zasady. Był to też czas, by sprawdzić samego siebie. Czy jako 13-letni chłopak będzie umiał żyć dwa tysiące kilometrów od domu? Po powrocie do Polski Kamil był pewny: chce zamieszkać w Watykanie. Rodzice zgodzili się, choć nie było to łatwe. Dzieli ich wielka odległość, ale często rozmawiają przez telefon lub internet. Trzy razy w roku: na Boże Narodzenie, na Wielkanoc i na wakacje Kamil przyjeżdża do domu. 

SŁUŻBA W BAZYLICE
Watykańscy ministranci wstają o 6.20. W niewielkiej kaplicy zaczynają dzień od krótkiej modlitwy. Potem idą do bazyliki. Mieszkają blisko, zaledwie kilka minut drogi na piechotę. Przed godz. 7 muszą już być w zakrystii ubrani w fioletowo-różowe sutanny i białe komże. Do tego buty – obowiązkowo czarne. W Bazylice św. Piotra przy około 50 ołtarzach i w kilkunastu kaplicach może się odbywać nawet kilkadziesiąt Mszy równocześnie. Codziennie rano odprawiają je księża i biskupi pracujący w Watykanie i ci, którzy przyjechali na pielgrzymkę. Służą im ministranci. Każdy musi umieć odpowiadać do Mszy po włosku i po łacinie. – Czasami księża nie mówią ani po włosku, ani po angielsku. Wtedy trzeba porozumiewać się na migi – śmieje się Kamil. – Szczególnie staram się pomagać księżom z Polski – dodaje. – Jeśli nie mówią po włosku, pomagam im w zakrystii, potem odprowadzam do odpowiedniej kaplicy lub ołtarza, zanoszę ampułki z winem i wodą.

WSZYSTKO PO WŁOSKU
O godzinie 8 Kamil i jego koledzy jedzą śniadanie. Piętnaście minut później wsiadają do busa i jadą do szkoły. – Najtrudniejszy był początek – wspomina Kamil. – Nowa szkoła, nowi koledzy i nowy język. Matematyka, historia, geografia, biologia, wszystko po włosku. Raz zdarzyło się, że nic nie rozumiałem i po prostu… zasnąłem na lekcji – uśmiecha się Kamil. Dziś chodzi do pierwszej klasy liceum. Codziennie ma 5, 6 lekcji. To więcej niż w Polsce, bo lekcje tutaj są dłuższe. Pierwsze dwie trwają po 60 minut, a pozostałe po 50. Przerwy też są inne: pierwsza jest dopiero po trzeciej lekcji. Kamil ma niewiele wolnego czasu. W tym roku najwięcej przykłada się do łaciny i greki. Codziennie tłumaczy na włoski 6 linijek po grecku i 6 po łacinie. Odpoczywa w soboty i w niedziele. Spaceruje po ogrodach watykańskich, zwiedza Rzym, czyta książki albo gra na fortepianie. Lubi też wychodzić na kopułę Bazyliki św. Piotra. To niezła gimnastyka. Żeby zobaczyć piękny widok Rzymu z wysokości 120 metrów, trzeba pokonać kilkaset schodów.

MIKROFON DLA PAPIEŻA
Jednego dnia Kamil nigdy nie zapomni. Rok temu, dokładnie 2 listopada, ledwie wrócił ze szkoły, wezwał go rektor. – Idź szybko do bazyliki! – powiedział. – Papież już tam idzie! – O co chodzi? – myślał zaskoczony Kamil. Ale szybko pobiegł do zakrystii, błyskawicznie ubrał sutannę i komżę. Czekał. Okazało się, że będzie służył do Mszy. Ma podawać mikrofon. Niby nic trudnego, robił to już przecież wiele razy. Ale tym razem Mszę świętą odprawiał… Benedykt XVI. – Kiedy trzymałem mikrofon i patrzyłem na papieża z bliska, byłem już spokojny, ale przedtem… – wspomina. Od tego czasu Kamil już wiele razy służył podczas papieskich Mszy. Dwa razy nawet przywitał się z Ojcem Świętym i ucałował jego pierścień.

NA SWOIM MIEJSCU
– A jeśli jakiś chłopak z Polski przeczyta ten artykuł i zechce – tak jak Ty – wstąpić do Preseminario w Watykanie? – pytam. – Jeśli nie zna włoskiego, powinien skontaktować się ze mną – śmieje się Kamil. – Musi wiedzieć, że nie jest łatwo – dodaje poważnie. – Nauka włoskiego, wczesne wstawanie i mieszkanie z dala od rodziny i przyjaciół są naprawdę trudne. Co nie znaczy, że żałuję – uśmiecha się. Wie, że chce tu być. I że jest na swoim miejscu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.