Heroldy w komżach

Piotr Sacha

|

MGN 01/2011

publikacja 14.12.2010 10:02

Zabierają dzwonek, skarbonkę i ruszają... trzy kroki przed księdzem. Tak jak herold przed królem.

Bardzo spodobało mi się, gdy ktoś porównał kiedyś ministrantów do... heroldów. Otóż dawno temu był zwyczaj, że zanim król odwiedził gród, wysyłał swojego sługę – herolda, który ogłaszał wieści władcy. Święty Jan Chrzciciel też szedł przed Jezusem, zapowiadając Jego przyjście. Czasem mówi się, że był heroldem Chrystusa. Niektórzy ministranci już w Adwencie zaczynają kolędowe wędrowanie. Inni ruszają w czasie świątecznym. Różnic kolędowych w Polsce jest dużo więcej. Nie w każdej parafi i ministranci śpiewają kolędy, piszą kredą na drzwiach czy noszą kropidło. Co parafi a, albo co diecezja, to obyczaj. Poza tym w wielu miejscach po kolędzie chodzi sam ksiądz. Bez ministrantów. Jedno jest niezmienne. Jeśli ministranci idą po kolędzie, zapowiadają przyjście księdza. O kolędowych zwyczajach opowiadają ministranci z czterech stron Polski.

ŁUKASZ BASZKO   ŁUKASZ BASZKO
15-latek, parafi a św. Stanisława Kostki w Sulechowie, diecezja zielonogórsko-gorzowska
fot. KRZYSZTOF KRÓL
ŁUKASZ BASZKO,

15-latek, parafi a św. Stanisława Kostki w Sulechowie, diecezja zielonogórsko-gorzowska
– Kiedy ustalamy, kto i ile razy pójdzie na kolędę, staramy się, żeby jeden ministrant był młodszy, a drugi starszy. Ruszamy trochę przed księdzem i zapowiadamy kolędę. Gdy chodzimy od domu do domu, używamy dzwonka.

Ale nasz dzwonek podpowiada też księdzu, gdzie jesteśmy. U nas na drzwiach piszą kredą mieszkańcy, nieraz jeszcze długo przed kolędą. Po kolędzie chodzę od pięciu lat. Dzięki temu sporo wiem o parafi i, bo szczególnie starsi, lubią pogawędki z ministrantami.

Czasem można trafi ć na mieszkanie osób innych wyznań. Kiedyś otworzył mi świadek Jehowy. Powiedział, że nie jest katolikiem, ale chciałby dowiedzieć się czegoś o naszej wierze. Ksiądz zgodził się na krótką rozmowę.

 


PATRYK PASZKO   PATRYK PASZKO
13-latek, parafi a św. Szczepana w Katowicach, archidiecezja katowicka
fot. ROMAN KOSZOWSKI
PATRYK PASZKO
,
13-latek, parafia św. Szczepana w Katowicach, archidiecezja katowicka
– Na kolędę zabieramy dzwonek, skarbonkę, kropidło i kredę. Dzwonimy dzwonkiem, wchodzimy, śpiewamy, na drzwiach piszemy K+M+B i wychodzimy. Gdy z drugim ministrantem czekamy na księdza, mamy sporo czasu.

Rozmawiamy o szkole, o samochodach, Lidze Mistrzów, dziewczynach... Sami się dobieramy w dwójki. Gdy teren jest niebezpieczny, młodszy ministrant idzie ze starszym. Sami też wybieramy adres kolędy. Czasem jest to blok, gdzie mieszkają koledzy. A czasem ten, gdzie mieszka dziewczyna, która się nam podoba.

Pieniądze, które nam ludzie ofiarują, oddajemy do wspólnej kasy ministranckiej. Dzięki temu możemy potem pojechać na wycieczkę czy zorganizować zabawę.

BARTŁOMIEJ JANKOWSKI   BARTŁOMIEJ JANKOWSKI
13-latek,parafi a śś. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Chwaszczynie, archidiecezja gdańska
ANDRZEJ URBAŃSKI
BARTŁOMIEJ JANKOWSKI
,
13-latek, parafi a śś. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Chwaszczynie, archidiecezja gdańska
– Przez cały rok zbieramy punkty, a ksiądz przydziela potem na kolędę częściej tych ministrantów, którzy nie opuszczali swoich dyżurów. Przed kolędą chodzimy po domach i zapowiadamy odwiedziny duszpasterskie.

Na kartce z adresami zaznaczamy, która rodzina przyjmie kolędę. Chodzi o to, żeby wszyscy byli przygotowani, żeby mieli świece, wodę święconą... Kiedyś byłem ministrantem w Gdańsku. W Chwaszczynie są tradycje kaszubskie.

Tutaj w domach zbierają się całe rodziny. To dla nich duże wydarzenie. Nieraz proboszcz rozmawia z tymi rodzinami po kaszubsku.

 



ARTUR HAŁUS   ARTUR HAŁUS
14-latek, parafi a św. Marii Magdaleny w Młodowie, diecezja zamojsko-lubaczowska
fot. KS. JAN SEMENIUK
ARTUR HAŁUS
,
14-latek, parafi a św. Marii Magdaleny w Młodowie, diecezja zamojsko-lubaczowska
– W parafi i mamy tylko 260 rodzin. I nie zdarzyło się chyba jeszcze, by któraś nie przyjęła kolędy. Ruszamy z plebanii razem z księdzem, ale do domu wchodzą najpierw ministranci. Śpiewamy kolędę i czekamy na księdza.

W tym czasie rozmawiamy z parafianami, którzy na przykład są ciekawi, gdzie mieszkamy, czym zajmują się nasi rodzicie. Nieraz nas czymś poczęstują. Potem przychodzi ksiądz, modlimy się i ruszamy dalej. U nas nie ma zwyczaju, żeby ministranci pisali kredą po drzwiach. Kolędę zaczynamy już od 9 rano.

Kiedyś zapukaliśmy do jednego domu i okazało się, że całkowicie zaskoczyliśmy mieszkańców. Jedli właśnie śniadanie w piżamach. Zaśpiewaliśmy kolędę, a oni zdążyli przygotować się na wizytę księdza.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.