Para buch, koła w ruch

Adam Śliwa

publikacja 06.05.2011 09:15

Ziemia zaczyna drżeć, słychać huk i świst. 1000 ton stali zbliża się... pełną parą. Dym zasłania słońce. Na gapiów spada czarna sadza.

Para buch, koła w ruch Wolsztyn wita najważniejszych gości fot. Roman Koszowski

Przez wolsztyński dworzec w Wielkopolsce przejechało właśnie 7 parowozów. Każdego roku pod koniec kwietnia mają tu swoją paradę. Ogon wagonów ciągnie prawdziwy potwór, a nie bezduszna elektryczna lokomotywa. Czarny parowóz zaczyna właśnie w Wolsztynie swoje święto.

STOI NA STACJI LOKOMOTYWA
To jedyne takie miejsce w Europie, gdzie pędzący parowóz można zobaczyć codziennie na regularnych trasach. W parowozowni unosi się zapach spalonego węgla i drewna. Po lewej stronie, wśród setek ludzi, one. Ustawione w kształt wachlarza kolosy. Piękne, ogromne i sapiące parą. Wrażenie niesamowite. „Ciężka, ogromna i pot z niej spływa – tłusta oliwa. Stoi i sapie, dyszy i dmucha, żar z rozgrzanego jej brzucha bucha” – pisał Julian Tuwim. Jego znany wiersz „Lokomotywa” w jednej chwili ożył. Bo parowóz naprawdę żyje. Z różnych rur wylatuje para, gdzieś przy kołach spływa gorąca woda a z komina powoli unosi się czarny dym. Wszystko ocieka smarem. Po stromej drabince wspinamy się do budki maszynisty. Wystarczy dotknąć poręczy, by od razu zabrudzić rękę. Słaba żarówka rozjaśnia mrok. Widać kocioł, drzwiczki paleniska i mnóstwo czerwonych pokręteł, zaworów i zegarów.

ŻAR Z ROZGRZANEGO JEJ BRZUCHA BUCHA
Prowadzenie lokomotywy nie jest takie proste. Maszynista odkręca odpowiednie zawory, kontroluje ciśnienie w kotle, poziom wody i prawidłowy żar w palenisku. Żeby parowóz przygotować do pracy, trzeba rozpalić ogień i rozgrzać wodę, co może trwać nawet 12 godzin. Paleniska się nie wygasza, bo zajęłoby to kolejne godziny. W nocy lokomotywy drzemią tylko, dymiąc po cichu. Co dwie godziny zagląda do nich obsługa, żeby nie zasnęły na dobre. Tylko do napraw i czyszczenia kotła parowozy wygasza się całkowicie.

PALACZ WĘGIEL W NIĄ SYPIE
Idziemy dalej. Mijamy tak zwany zasiek węglowy, czyli miejsce gdzie węgiel czeka na załadowanie. Niebieski dźwig pracujący na szynach zabiera wielki wózek z węglem. Podjeżdża kilka metrów i wysypuje go do tendra. To krótki wagon tuż za parowozem przewożący węgiel i wodę, czyli paliwo potrzebne lokomotywie. Legendą wśród polskich parowozów jest „Piękna Helena”. Podobno takie imię miała wybranka serca jednego z maszynistów. Parowóz ma już ponad 70 lat. Ten model powstał tylko w 2 egzemplarzach. Jedynie on przetrwał wojnę. Węgiel wsypany, maszynista czarny od pyłu, daje znak: odsunąć się. „Piękna Helena” z sykiem, w kłębach pary, zaczyna ślizgać się kołami po szynach. Po chwili łapie przyczepność i rusza w stronę szarego żurawia wodnego. Z dużego kranu leje się woda – 32 000 litrów wprost do jej tendra. Parowóz gotowy, pora ruszać w drogę.

NAJPIERW POWOLI, JAK ŻÓŁW OCIĘŻALE
Niedługo ruszy parada. Wśród setek oczekujących na dumne parowozy stoi Grzegorz Trojniar. Od dziecka pasjonuje się koleją. Od lat przyjeżdża do Wolsztyna. – Parowozy to najpiękniejsze z lokomotyw – mówi. – Pamiętam, jako dziecko na wakacjach u babci w Przemyślu oglądałem ostatnie pracujące tam parowozy. Kiedyś wszędzie jeździło się pociągami. To zamiłowanie zostało mi do dziś. Pan Grzegorz do Wolsztyna przyjechał specjalnym pociągiem z Wrocławia ciągniętym przez parowóz. Podobnych miłośników jest tu wielu. Uzbrojeni w lornetki, aparaty, a nawet drabiny podziwiają stare parowozy. W tłumie słychać Anglików, Niemców, Czechów a nawet Francuzów. Przejechali setki kilometrów, by zobaczyć pociąg jak z bajki.

I KRĘCI SIĘ, KRĘCI SIĘ KOŁO ZA KOŁEM
Zaczyna się. Nad nami krąży śmigłowiec. Paradę rozpoczynają „Piękna Helena” i niebieski parowóz z Czech. Parowozy ważące 130 ton dudnią po torach. Za nimi kolejne gwiżdżąc, prezentują swoje wdzięki. Z okienek w białych rękawiczkach machają uśmiechnięci maszyniści. – Oni są czyści tylko dwa razy w ciągu dniówki – śmieje się ktoś w tłumie. – Wtedy, gdy się przebiorą, to pierwszy i ostatni raz. Taka parada to dla maszynistów nagroda za cały rok ciężkiej pracy. Prawie na samym końcu jedzie ciuchcia ze skansenu w Chabówce. Za rok staruszka skończy 100 lat, a nie widać wcale, że ma już prawie wiek za sobą. Kilka razy mijały nas parowozy, wciąż fotografowane przez tysiące ludzi. Na zakończenie jeszcze siedem parowozów złączonych razem przemknęło obok, hucząc, gwiżdżąc i dymiąc. Po pokazie kolejno podjeżdżały na obrotnicę, czyli jakby karuzelę, skąd parowóz obracany na odpowiedni tor zjeżdża w stronę swojego miejsca w parowozowni.

Jak działa parowóz?
Sercem parowozu jest wypełniony wodą kocioł, czyli podłużny walec z kominem. W jego przedniej części, w palenisku spalany jest węgiel lub drewno. Przez środek, od paleniska do przedniej części kotła, biegną rurki a w nich gorąca para leci do komina ogrzewając wodę. Woda paruje, zbiera się w specjalnym wybrzuszeniu zwanym zbieralnikiem pary. Przez przepustnicę maszynista wpuszcza parę do tłoków, które z kolei poruszają kołami. Część pary zasila też prądnicę albo specjalne urządzenie podające wodę z tendra do kotła. Nadmiar pary i ciśnienia musi być wypuszczany żeby kocioł nie wybuchł, dlatego wydaje się jakby parowóz wciąż sapał