Powstanie kibiców

Franciszek Kucharczak

|

MGN 01/2010

publikacja 16.12.2009 08:55

Agresywni kibice to żadna nowość. Półtora tysiąca lat temu o mało nie zmienili losów cywilizacji.

Powstanie kibiców Bizancjum w czasach cesarza Justyniana było najpotężniejszym państwem świata. Przybywający do Konstantynopola posłowie byli pod wrażeniem przepychu i bogactwa stolicy. Dostojeństwo cesarskiej pary podkreślał panujący w pałacu wymyślny ceremoniał dworski Na obrazie: Sala tronowa w Bizancjum – mal. Beniamin Constant

Nika! Nika! – wydzierali się Zieloni. – Nika! – wrzeszczeli Niebiescy. Nika to po grecku „zwyciężaj”. Zieloni kibicowali jeźdźcom rydwanów, którzy w ich barwach ścigali się na olbrzymim hipodromie w Konstantynopolu. Niebiescy, oczywiście, dopingowali swoich. Byli jeszcze Czerwoni i Biali, ale ci się tam nie liczyli – czwarta liga, nie wyżej. Niebieskich i Zielonych różniło prawie wszystko – nie tylko kolor ubrań. Zieloni nosili się trochę jak barbarzyńscy Hunowie, Niebiescy bardziej po rzymsku. Oba ugrupowania miały odmienne przekonania polityczne, a nawet wyznaniowe. Wszyscy za to używali tak samo ostrych sztyletów.

OCALENI OBWIESIE
Na początku stycznia 533 roku odbył się wyścig, który wygrał zawodnik Zielonych. Tak przynajmniej uważali Zieloni. Sędzia jednak był innego zdania, zwłaszcza że wyścigom przyglądał się ze swej pałacowej loży sam cesarz Justynian, który należał do Niebieskich. No i zaczęła się awantura, w wyniku której zginęło nieco ludzi, w tym sędzia. Służby porządkowe ujęły należących do obu drużyn sprawców, którzy w trybie nagłym mieli zostać straceni. Ale nie zostali, bo stryczki się urwały. Niedoszli nieboszczycy w zamieszaniu umknęli do kościoła. Kościół był azylem – nie wolno było wkraczać do niego zbrojnie ani stosować w nim przemocy. Straże otoczyły więc budynek, chcąc wziąć ich głodem. Ponieważ chodziło o głowy przedstawicieli obu drużyn, Niebiescy i Zieloni poczuli nagle wspólnotę interesów. Po raz pierwszy kibice Konstantynopola zjednoczyli się, a nic tak dobrze nie jednoczy, jak wspólny wróg. Wrogiem był cesarz, który nastawał na życie tych, których – jak zaczęto opowiadać na ulicach – sam Bóg ocalił. Nastroje ludzi, już i tak rozdrażnionych podatkami i wysokimi cenami żywności, osiągnęły punkt wrzenia. Wybuch nastąpił 13 stycznia, podczas kolejnych wyścigów. Gdy w swojej loży pojawił się cesarz, pod jego adresem rozległy się grube przekleństwa. Złość zebranych narastała, aż podczas 22. gonitwy wszystkie gardła zaczęły wykrzykiwać „Nika!”. Tym razem nie chodziło o zwycięstwo obstawianego rydwanu – stawką było obalenie władzy. Rozjuszony tłum ruszył na pałac cesarski. Drogę zagrodziły mu wojska Belizariusza, wsławionego właśnie zwycięstwem nad Persami. Tym razem jednak część oddziałów odmówiła posłuszeństwa. Pozostali wycofali się z labiryntu ulic i schronili się w pałacu. W mieście wybuchły pożary. Ogień strawił główny kościół – świątynię Hagia Sophia. Powstańcy, podburzani przez niektórych senatorów, domagali się zmian na szczytach władzy. W końcu zebrany na hipodromie tłum zamierzał obwołać cesarzem Hypatiusza, bratanka byłego cesarza.

ZŁOTY ARGUMENT
Justynian wpadł w panikę. – Uciekaj! – radzili mu wysocy urzędnicy. Wtedy wmieszała się jego żona, cesarzowa Teodora. – Kto nosi koronę, nie powinien przeżyć jej utraty – powiedziała. I dodała: – Purpura cesarska jest najlepszym całunem. Justynian zrezygnował z ucieczki, ale nie zamierzał tak szybko okrywać się śmiertelnym całunem. Nakreślił plan działania. Wodzom Belizariuszowi i Mundusowi kazał obsadzić wyjścia z hipodromu, zaś kluczową rolę powierzył swojemu zaufanemu urzędnikowi, eunuchowi Narsesowi. Ten niezwykle inteligentny i odważny, ale i sympatyczny były niewolnik wziął od cesarza worek złota i spokojnie wszedł na hipodrom. Skierował się ku sektorom zajmowanym przez Niebieskich. Szedł, jakby nie widział wściekłego tłumu, który zamordował już setki ludzi. Machał do znajomych, uśmiechał się i podchodził do znaczniejszych przedstawicieli Niebieskich. Przypominał im, że cesarz Justynian należy przecież do ich stronnictwa i zawsze był Niebieskim życzliwy, a koronowany właśnie Hypatiusz jest człowiekiem Zielonych. – Jak możecie się na to zgadzać? – dziwił się, dyskretnie wręczając złoto temu i owemu.

STADIONOWA MASAKRA
Podziałało. Przywódcy Niebieskich porozumieli się ze sobą. Nie minął kwadrans, gdy całe stronnictwo wiedziało już, co trzeba robić – kibice zawsze w lot przejmowali rzucane hasła. Nagle, w chwili koronacji nowego cesarza, Niebiescy wstali i ku osłupieniu Zielonych zaczęli wychodzić. Zaczajone przy wyjściach oddziały Belizariusza i Mundusa przepuściły ich uprzejmie, po czym z obu stron wkroczyły na hipodrom.

Justynian I Wielki (483–565)
Zanim został cesarzem bizantyjskim, był ofi cerem konnej gwardii cesarskiej. Jako pretendent do korony ożenił się z aktorką Teodorą. To był ogromny skandal, bo aktorki w tamtych czasach słynęły z lekkich obyczajów. Małżeństwo jednak okazało się udane. Justynian postanowił odzyskać utracone tereny dawnego Imperium Rzymskiego. Jego znakomici wodzowie Belizariusz i Narses zdołali odbić z rąk barbarzyńców Italię, północną Afrykę i Hiszpanię.

Zasłynął jako fundator istniejącej do dziś bazyliki Hagia Sophia w Konstantynopolu. Gdy wszedł do odbudowanej świątyni, miał zawołać w zachwycie: „Salomonie! Przewyższyłem cię!”.  Justynian unowocześnił prawo rzymskie. Powołana przez niego komisja stworzyła kodeks prawa znany jako Kodeks Justyniana. Państwo za czasów Justyniana wzbogaciło się w akwedukty, drogi, mosty i wiele innych imponujących budowli

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.