Święci się nie starzeją

Franciszek Kucharczak

|

MGN 04/2011

publikacja 11.03.2011 10:07

Umierającego dziennikarza Domenico del Rio odwiedził przyjaciel. - Chcesz coś komuś powiedzieć? - zapytał. - Papieżowi! - odpowiedział ciężko chory. - Chcę, żeby papież wiedział, że dziękuję za to, że pomógł mi wierzyć.

Święci się nie starzeją   Trumna z ciałem Jana Pawła II w czasie pogrzebu na Placu św. Piotra. Porywisty wiatr przewraca kartki Ewangeliarza fot. EAST NEWS/REPORTER/WIERZEJSKI Kiedy widziałem silną wiarę Papieża, moja wiara się wzmacniała – mówił jeszcze dziennikarz swojemu przyjacielowi. – Kiedy widziałem, jak się modli, próbowałem robić to, co on. Nie przestałem mieć wątpliwości, ale przestałem zwracać na nie uwagę. Tak jakbym wsadził je do worka i odłożył na bok. Nic tak mi nie pomogło, jak wiara Papieża. Takich historii są setki. Niezwykłe w nich jest to, że każdej z osób, która zwracała się do Jana Pawła II, wydawało się, jakby on zajmował się tylko jego sprawą, jego problemem.

Święci się nie starzeją   Młodzież na placu Piłsudskiego w Warszawie w czasie transmisji z Watykanu uroczystości pogrzebowych Papieża fot. EAST NEWS/REPORTER/WŁODARSKI DOTYK MIŁOŚCI
Kiedyś jedna z sióstr zakonnych, która pracowała w Watykanie, przed poranną Mszą św. poprosiła Papieża o modlitwę za jej chorą mamę. Jan Paweł II spojrzał na siostrę i powiedział: „Ależ ja się za nią codziennie modlę”. Ksiądz Kardynał Stanisław Dziwisz wspomina, że w klęczniku, na którym modlił się Papież, była mała szuflada. Tam każdego dnia sekretarze wkładali prośby o modlitwę, które ludzie z całego świata przysyłali do Ojca Świętego. Gdy Jan Paweł II modlił się, otwierał tę szufladę, dotykał kartek papieru, niektóre czytał, a potem ogarniał myślą wszystkich potrzebujących jego modlitwy.

Święci się nie starzeją   Jan Paweł II fot. EAST NEWS/DERRICK CEYRA KARTECZKI DO NIEBA
Ksiądz Sławomir Oder, postulator, czyli odpowiedzialny za przygotowanie i prowadzenie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II, w książce „Nowe cuda” mówi, że tak chyba jest do dziś. Bo każdego dnia do grobu Ojca Świętego przychodzi tysiące ludzi i zostawia na nim małe karteczki, a w nich kilka słów prośby. – I te prośby – mówi ks. Oder – nie zostają bez odpowiedzi. – Mówią o tym listy, e-maile, które codziennie przychodzą do naszego biura. Ludzie dziękują za uzdrowienie z różnych chorób, ale też opowiadają, że rodzina się ze sobą pogodziła, że tata zmienił swoje życie, że ktoś wrócił do Pana Boga, ktoś inny doczekał się dziecka albo znalazł dobrego męża czy żonę. Nie brakuje nawet podziękowań za znalezienie pracy czy mieszkania.

Święci się nie starzeją   Młodzież z Polski w czasie pogrzebu Papieża fot. EAST NEWS/REPORTER/REDOS ZNAK BOGA
Tak było wtedy, gdy Papież żył, i tak jest dziś, kiedy Papież jest już w niebie. - Bo święci właściwie nigdy się nie starzeją i nie przedawniają – to mówił kiedyś Jan Paweł II do młodzieży. – Nigdy nie stają się tylko postaciami z przeszłości. Drodzy młodzi przyjaciele, przez świętych Bóg daje Wam znak! Oni zostawiają znak swojego przejścia przez ziemię…. Święci są zawsze cudem Bożym. Jan Paweł II nie mógł tego wiedzieć, ale z całą pewnością są to również słowa o nim.

Ostatnie zadanie
Byłem wtedy w więzieniu i nie przypuszczałem, że coś tak nadzwyczajnego może się jeszcze w moim życiu wydarzyć. To był dla całego świata dzień smutku. Uważnie śledziłem chorobę papieża Jana Pawła II. W pewnym momencie prezenter powiedział, że Ojciec Święty nie żyje. Łzy spływały po moich policzkach. W tamtej chwili zdałem sobie sprawę, że Ojciec Święty był mi bardzo bliski, że kochałem tego niezwykłego człowieka. I zaczęło się dziać ze mną coś niewytłumaczalnego. Ja, który dotąd niczego nie odczuwałem, teraz płakałem i czułem. Nigdy nie zapomnę słów, które wtedy powiedziałem: „Przebacz mi, Jezu Chryste, i ty też, Ojcze Święty. Chryste, obejmij Ojca Świętego…”. W dniu swojej śmierci Jan Paweł II dostał od Boga ostatnie zadanie: otworzyć mi drzwi do nowego życia, życia z Jezusem.
Tomek, Polska

Święci się nie starzeją   Lepszy dzięki Papieżowi
Ojciec Święty nauczył nas, że prawdziwy przyjaciel to ten, dzięki któremu staję się lepszy. Pamiętając o tym, mogę powiedzieć, że Jan Paweł II był i jest moim przyjacielem. Przez posługę przy Ojcu Świętym także i moje życie jako człowieka i jako kapłana się zmieniło. Dzięki Niemu bardziej zbliżyłem się do Boga, którego on reprezentował. Kiedy Ojciec Święty umarł, chodziłem po korytarzach watykańskich i płakałem. Chyba pierwszy raz w moim dorosłym życiu nie wstydziłem się łez. Były to łzy nad samym sobą. Że nie jestem taki jak on. Że nie jestem świętym kapłanem. Że nie jestem całkowicie oddany Panu Bogu. Że nie jestem Totus Tuus.
Ks. Konrad Krajewski, ceremoniarz Jana Pawła II i Benedykta XVI

Patron młodych lat
Jako dziecko uciekałem z lekcji religii, przeszkadzałem kolegom w modlitwie. W noc śmierci Papieża, którą śledziłem przed telewizorem, nagle wybuchnąłem płaczem. W tym momencie poczułem chyba moją wiarę. Miałem wtedy tylko 14 lat, a zmusiłem wręcz mamę, by pojechała ze mną do Rzymu. Na pogrzeb Jana Pawła II. Mama nie ukrywała zdziwienia. Niczego nie rozumiała. 8 kwietnia 2005 r. o godzinie dziewiątej rano byliśmy już w Watykanie. Udało nam się zająć miejsce na środku Placu Świętego Piotra, w samym centrum życia chrześcijańskiego. I ja też wtedy, podczas pogrzebu Ojca Świętego, naprawdę stałem się chrześcijaninem. W następnych miesiącach zorganizowałem w mojej klasie zbiórkę pieniędzy i kupiłem krzyż, który powiesiliśmy w szkole. Jan Paweł II od tamtych dni jest moim duchowym przywódcą. Jest patronem moich młodych lat. Andrea

Święci się nie starzeją   Gwardzista papieski płacze na pogrzebie Jana Pawła II fot. HENRYK PRZONDZIONO Powrót po latach
2 kwietnia, w dzień śmierci Jana Pawła II, zadzwonił do mnie mój przyjaciel Jay Scott Newman, kapłan z Południowej Karoliny. Powiedział, że właśnie przeżył najważniejsze trzy godziny swojego kapłaństwa. Kiedy w telewizji podawano jeszcze relacje o śmierci Papieża, ks. Newman poszedł do kościoła parafialnego pod wezwaniem Matki Bożej. W tym czasie wyznaczona była w parafi i popołudniowa spowiedź. Do sakramentu pokuty przystąpiło między innymi sześć osób, które nie spowiadały się przez ostatnie 30, 40 lat. Ksiądz zapytał każdą z nich, dlaczego wybrały właśnie tę chwilę, dlaczego dziś przyszli do spowiedzi. Każdy odpowiedział to samo: „To dlatego, bo właśnie umarł Ojciec Święty”. – Minęły dopiero cztery godziny od śmierci Papieża – mówił z przejęciem mój przyjaciel – a już wszędzie rozlewa się łaska.
George Weigel, autor biografii JPII „Świadek nadziei”

Z Papieżem do domu Ojca
Moja rodzina od zawsze była katolicka, prócz mojego brata Dina. On nie chciał uwierzyć w Boga. Urodził się jako dziecko niepełnosprawne. Tylko dzięki kilku operacjom Dino chodził, kulejąc. Ale dziękowaliśmy Bogu, że nie jeździ na wózku. Dino jednak nie mógł tego zrozumieć, zawsze czuł się „inny”, zawsze się buntował. Przez 40 lat żył obrażony na Boga. Wiele razy całą złość wyrzucał w kierunku nieba. W kwietniu 2005 r. Dino trafił do szpitala. Miał zawał serca. Stan był bardzo ciężki. Lekarze zapowiadali, że to początek końca. A mój brat zupełnie niespodziewanie poprosił o pogrzeb katolicki. Powiedział, że chciałby mieć pogrzeb ze Mszą św. odprawioną tu, w szpitalnej kaplicy. Bez rozgłosu. – Przecież ty nie wierzysz w Boga… – odpowiedziałam zdziwiona. – Ale jeśli tego chcesz, to musisz się najpierw wyspowiadać…. Zgodził się natychmiast. Kiedy przyszedł ksiądz, Dino powiedział: „Wie ksiądz, od kiedy ja wierzę? Od dnia śmierci Jana Pawła II. Kiedy widziałem, jak on znosi swoje cierpienie aż do końca, uwierzyłem, że i ja też kiedyś pójdę do domu Ojca”. Śmierć Papieża dotknęła nawet skamieniałe serce mojego brata i rozkruszyła je.
Maria Luigia

Na podst: Nowe cuda, Wyd. św. Stanisława BM i Santo Subito, Wyd. Rafael

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.