Siostra od bezdomnych

Gabriela Szulik

|

MGN 04/2011

publikacja 11.03.2011 09:58

Wzdłuż domu ustawia się spora kolejka. Jest tuż po dziesiątej. Będą tak stać jeszcze ponad godzinę. Aż z klasztoru zacznie się unosić smakowity zapach zupy.

Siostra od bezdomnych Dwa razy dziennie u krakowskich albertynek czeka na bezdomnych posiłek fot. TOMASZ KAWKA

Wchodzimy na furtę klasztoru sióstr albertynek w Krakowie przy Woronicza. – Siostra Magdalena czeka – wita nas siostra furtianka. – Gdzieś tu była… No, właśnie. Nam przez Kraków trudno było przejechać, a siostrze Magdalenie szkoda każdej chwili na bezczynne czekanie. Ale już jest. Biegnie przez klasztorne podwórko.

CZEKANIE
Siostra Magdalena uśmiechnięta od bezdomnych – tak pomyślałam, gdy przywitała nas szerokim uśmiechem i mocnym, zdecydowanym uściśnięciem ręki. Od trzech lat jest odpowiedzialna za kuchnię i pomoc bezdomnym. Nie tylko krakowskim. – Niektórzy przyjeżdżają do nas aż z Pomorza – mówi siostra. – I przez całą zimę przychodzą. Może dlatego, że chyba w Krakowie jest najlepiej dla nich zorganizowana pomoc. Latem pewnie wyjeżdżają nad morze albo w góry – śmieje się siostra. – Bo jest ich trochę mniej. Ale i tak zawsze sporo. Codziennie do domu sióstr albertynek przy Woronicza przychodzi nawet 170 osób. – O jakieś 50 więcej niż w zeszłym roku – mówi siostra Magdalena. Mimo że na drzwiach klasztoru wisi kartka z wyznaczonymi godzinami, i tak przychodzą dużo wcześniej. – Ile razy im mówię, że nie trzeba tak szybko przychodzić, że przecież i tak wystarczy dla wszystkich – opowiada siostra Magdalena. „Ale siostro” – odpowiadają. „Co my mamy robić? My tu sobie postoimy, porozmawiamy…”. – To takie ich towarzystwo, ich grupa – uśmiecha się siostra. – I młodzi, i kobiety, i osoby po wyrokach. Ale są też wśród bezdomnych ludzie z wyższym wykształceniem. Kiedyś był nawet pan, który był wykładowcą na wyższej uczelni. Wiem, że teraz znalazł jakąś pracę – dodaje siostra. – Dobrze się znają, lubią razem czekać.

ROZMOWA
Dwa razy w ciągu dnia bezdomni mogą liczyć u krakowskich albertynek na posiłek. W południe czeka tu na nich gorąca pożywna zupa i pieczywo, oczywiście z nieograniczonymi dokładkami, a po południu, od piętnastej dla całkowicie bezdomnych są przygotowane kanapki. – Kiedyś dawaliśmy pieczywo i jakiś pasztet albo konserwę do tego – opowiada siostra. – Teraz to zmieniłyśmy, bo oni przecież nie mają nawet takiego miejsca, gdzie mogliby sobie coś przygotować. I czasem ten pasztet leżał gdzieś na ulicy. Ja się im właściwie nie dziwię – dodaje siostra. – Dlatego teraz robimy dla nich gotowe kanapki, bo przynajmniej wszystko zjedzą. Przy kanapkach jest więcej czasu. Można wtedy porozmawiać albo na przykład opatrzyć ranę, ostrzyc włosy czy ogolić. Bezdomni mogą też u sióstr wyprać swoje rzeczy, wysuszyć i następnego dnia odebrać. – Czasem szukamy im pracy w internecie albo jakiegoś mieszkania – mówi siostra. – Bo nie chodzi przecież tylko o jedzenie – dodaje. – Wielu z nich naprawdę chce wyjść z bezdomności. To niesamowity obraz, kiedy dorosły mężczyzna płacze, bo wstydzi się przed swoimi dziećmi. I wtedy tak ważne, żeby zobaczyli, że zmiana życia jest zawsze możliwa. Bezdomni, jeśli chcą, mogą po południu przyjść do kaplicy i razem pomodlić się przy św. Bracie Albercie, który bardzo dobrze znał los bezdomnych, biednych i głodnych. – Albo obejrzeć jakiś film. – Dziś na przykład będą oglądać „Życie po życiu” – mówi siostra Magdalena. – Kiedy oglądali „Opowieści z Narni”, to nie mogłam przerwać, musieli obejrzeć do końca. – Próbujemy ich zachęcić do życia – dodaje siostra. – I niektórzy próbują. Nie poddają się. Z nadzieją czekają wiosny, bo wtedy zwykle jest więcej pracy.

CZTEROLISTNA KONICZYNA
– Przez jakiś czas przychodził do nas taki pan – opowiada siostra Magdalena. – Chyba nawet przerwał studia wyższe. Nigdy nie zapomnę jego twarzy. Miał bardzo spokojne oczy. Czasem przyprowadzał kolegę. Kiedyś poprosił o zmianę opatrunku i była okazja, żeby trochę porozmawiać. Pytałyśmy, czy ma rodzinę. Mówił, że ma żonę i córkę, ale po prostu wstydził się tej swojej sytuacji i myślał, że nie ma po co wracać do domu. Uważał, że nie da się już tego naprawić. Któregoś dnia przyszedł i trzymał w palcach koniczynki: „Siostro, znalazłem dwie czterolistne i przyniosłem. Dla Siostry”. Taki był rozradowany, szczęśliwy, bo miał szansę na jakąś pracę, miał nadzieję, że coś się zmieni, że może wróci do domu. A po jakimś czasie przyszedł jego kolega i powiedział, że tamten pan nie żyje. Umarł nagle. Zwykle spali razem na jakimś śmietniku. A tamtego wieczoru chciał być sam. Nie chciał spać tam, gdzie zwykle. I zmarł. Do dzisiaj mam jego koniczynki – mówi siostra. – Trzymam je zasuszone w Piśmie Świętym.

TRUDNE SZCZĘŚCIE
Siostra Magdalena zawsze chciała pracować z biednymi albo starszymi. – Może dlatego, że wychowałam się w rodzinie, gdzie byli i dziadkowie, i pradziadkowie?… – zastanawia się. – Myślałam, że pójdę do franciszkanek – opowiada. – Od jednej z sióstr dostałam informację o franciszkankach i albertynkach. Albertynki odłożyłam od razu, bo nigdy o nich nie słyszałam. Twierdziłam, że św. Franciszek jest mi bliższy. A potem okazało się, że był to dokładnie dzień, w którym wspomina się św. Brata Alberta, 17 czerwca. I tak zamiast franciszkanek wybrałam albertynki. I jestem szczęśliwa – uśmiecha się siostra. – Choć to, co robię, wcale nie jest łatwe – dodaje. – I prawie nie widać efektów. Ale dla mnie ta praca jest piękna. Może komuś przypomni się kiedyś, że z nami odmawiał „Zdrowaś Maryjo”. Albo ktoś swoje życie odniesie do Pana Boga. Są takie sytuacje, kiedy czasem ktoś dostanie od nas różaniec, a potem przychodzi i mówi: „Siostro jadę do pracy i modlę się na tym różańcu”. Albo, kiedy idę do tramwaju przez Galerię Krakowską i ktoś do mnie macha, biegnie albo woła: „Siostroooo! Ja tam wczoraj byłem u Was. Przyjdę za chwilę, ale jeszcze sobie muszę pogadać”. Pora wydawania gorącej zupy przy Woronicza 10 w Krakowie już dawno się skończyła. Na furtę klasztorną weszła jedna z sióstr wracająca z miasta. – Przed domem stoi jeden człowiek – powiedziała. – Dajcie mu zupy. Przecież nie może tak stać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.