Diabeł robi nas w balona

Gabriela Szulik

|

MGN 02/2010

publikacja 19.01.2010 15:33

O tym, jak nas diabeł oszukuje, mówi ojciec Stanisław Jarosz, paulin, proboszcz parafii św. Ludwika we Włodawie.

Diabeł robi nas w balona fot. Roman Koszowski

Mały Gość: Czy zdarzyło się Ojcu uwierzyć w jakąś wróżbę?
Ojciec Stanisław Jarosz: – Zdarzyło mi się kiedyś. Akurat nie była to wróżba, ale też była to rzecz bezsensowna. Mianowicie przez jakiś czas interesowałem się bioenergoterapią. Ktoś mi naopowiadał, że mam takie zdolności i nawet wahadełko sobie sprawiłem. Przez jakiś czas w to wierzyłem, ale później zostawiłem to zupełnie, a wahadełko wyrzuciłem, żeby go nikt nie znalazł, i pozbyłem się wiary w coś, co zupełnie nie ma sensu.

Jak Ojciec przekonał się, że to nie ma sensu?
– Bardzo boleśnie

Może Ojciec o tym opowiedzieć?
– Wolałbym nie, bo musiałbym opowiadać o innych, a nie mam do tego prawa. O swoich błędach mogę mówić. Wiem, że jeśli człowiek idzie za takimi rzeczami, to i diabeł cuda robi, a kiedy człowiek chce się tego pozbyć, to wtedy złe moce próbują go zmiękczyć. Miałem bardzo przykre doświadczenie, kiedy zacząłem się interesować, jak działają te siły kosmiczne, czy niewiadomo jakie, jak wahadełko mi odpowiada, jak reaguje na kolory. Zacząłem sobie uświadamiać, że brnę w coś wrednego...

Powiedział Ojciec, że wahadełko reagowało na kolory. Czy rzeczywiście to wahadełko odpowiadało?
– No właśnie, dlatego to rzuciłem, bo wahadełko nic nie zmienia. Są prawa fizyki, prawo grawitacji, prawo pól magnetycznych i tego typu rzeczy, ale co to ma wspólnego z jakąś energią kosmiczną czy niewiadomo z czym? Jak nic nie wiadomo, to wiadomo, kto za tym stoi. To, co nie jest Boże, jest ze świata, czyli tego, który jest zaprzeczeniem Pana Boga. A nie można dwom panom służyć, bo albo jednego się kocha a drugiego nienawidzi alb odwrotnie (por. Mt 6, 24).

A spotyka Ojciec takich katolików?
– No właśnie. Kiedy chodziłem po kolędzie, to takie numery robiłem, że chciałem się witać przez próg. No i co prawda nie często, ale zdarzali się porządni, wierzący katolicy, którzy mówili: „Nie, nie przez próg, proszę księdza”. No to ich pytam: „Zaraz, zaraz, nie pomyliłem adresu? Ja tu mam w kartotece napisane, że jesteście Państwo rodziną wierzącą, a tu widzę, że w progi wierzycie”. Więc była okazja, żeby dwa słowa o tym powiedzieć. Albo kiedy ludzie mówią, że nie godzi się komuś na ślub czy chrzciny darować krzyża. To totalna paranoja. Jak można uważać, że komuś zaszkodzi znak zbawienia, znak zwycięstwa, znak, przed którym demony drżą?

Ale o to przecież chodzi szatanowi...
– Tak, obrócić to tak, żeby ludzie o tym, co jest ratunkiem, myśleli, że to trucizna. Wtedy ludzie zamiast Panu Bogu, zaczynają wierzyć w gusła albo w inne głupstwa. Nie słuchają Chrystusa. A jeśli ktoś nie słucha Chrystusa, nie trzyma się Go, to w to miejsce wchodzi demon. Pustki nie ma. Człowiek jest z natury religijny. Chce w coś wierzyć i szuka odpowiedzi na pytania.

A co złego w tym, jeśli odpowiedzi szuka u wróżki albo powiesi sobie amulet na szczęście?
– Są dwie rzeczy. Jeżeli ktoś idzie do wróżki, karty sobie stawia, wierzy w znaki zodiaku, to jest grzech poważny ze względu na I przykazanie: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”. Kiedy szukam rozwiązania we wróżbie, a nie w Panu Bogu, to jest bałwochwalstwo. No bo nie ufam Opatrzności Bożej tylko wróżce. Zaczynam wierzyć w głupoty, a diabeł tylko czeka na to.

A druga rzecz?
– Druga rzecz to te wszystkie amulety, pierścienie Atlantów, totemy czy nawet pamiątki z Afryki albo z Indii niekiedy są impregnowane złem, tak jakby miały nałożone na siebie coś, co ma promieniować złem. Podobnie jak dobrem promieniuje krzyż.
Miałem kilka takich przypadków, że ktoś prosił: „Niech ksiądz przyjdzie poświęcić nasz dom, my się tu źle czujemy, dzieci się boją, jakoś często się kłócimy”. Ja mówię: „Wywalcie to badziewie”, bo jakieś maski afrykańskie, czy inne dziwne rzeczy wiszą na ścianach.

Czy takie ozdoby to też coś złego?
– Kwestia jest taka: albo trzymam się Jezusa Chrystusa naprawdę i wierzę, że to On mnie wyzwala z grzechów, bo rzeczywiście z niektórych mnie już wyciągnął, i wtedy nie szukam prawdy, siły gdzie indziej. Albo wiary nie mam, czy jest ona taka od czasu do czasu i wtedy jest mi wszystko jedno. Mówię, że nic złego nie robię, tylko ustawiam sobie tarota...

Ale przecież ten tarot mówi językiem Złego! I na razie będzie Ci się dobrze składać. Może nawet wygrasz w totolotka, wszyscy Cię będą chwalić, odniesiesz sukces, ale ostatecznie za tym będzie klęska. Ale są ludzie, których coś złego spotkało 13 w piątek albo mieli pechowy dzień, bo rano drogę przebiegł im czarny kot.
– Jeżeli uwierzę, że od czarnego kota albo od trzynastki zależy, czy wyrżnę na chodniku, czy nie, to diabeł wszystko zrobi, żeby mnie o tym przekonać. Pan Bóg dał nam rozum i jeśli tego rozumu używamy, to jaka jest logika w tym, że przejście czarnego kota będzie nieszczęściem? Chrystus broni tego, kto w Niego wierzy.

W Piśmie św. jest jasno powiedziane, że diabeł jest przeciwnikiem Boga i kłamcą. Dlatego tak bardzo ważne jest, by wiarę w trzymanie kciuków, pukanie w niemalowane drewno nazwać jasno: to zabobony i gusła. Jak mi ktoś powie na widok kominiarza: „Złap się za guzik”, to ja mu mówię: „Wsadź se palce do nosa”. I tu jest podstawowe pytanie: kto kieruje moim życiem?
– Dokładnie tak jest. I zaraz następne: „Gdzie szukam ratunku, odpowiedzi?”. Ludzie często mają przekonanie, że Bóg chce, byśmy Go chwalili, modlili się, chodzili do kościoła, że On tego potrzebuje. I to jest totalna bzdura. On mnie kocha i mówi: „Stanisław, módl się, rozmawiaj ze mną, bo ja Ci chcę pomagać, przyjmuj sakramenty, bo Cię będę chronił. Korzystaj z tego, bo chcę być z Tobą”. Naszym zabezpieczeniem jest Bóg, a nie moja praca czy firma ubezpieczeniowa.

Dlaczego w XXI wieku ludzie tak łatwo dają się zrobić w balona i bardziej wierzą, że w 2012 będzie koniec świata niż Bogu, który może przyjść za chwilę?
– Nie wiem, myślę, że ich diabeł zwodzi. Po pierwsze takie balony łatwo sprzedać. Jaki to będzie interes, kiedy w 2012 wszyscy powiedzą: „Kupujcie specjalne okulary, bo będzie wielki błysk”. A wierzący odpowie: „Chwała Bogu! Wreszcie! Spotkam mojego Pana i Mistrza. Przyjdzie na obłokach i spełni się to, co mówił Apostoł, że w okamgnieniu, przy dźwięku trąb na obłokach niebieskich zostaniemy porwani naprzeciw Pana”. Jeśli ktoś powie wierzącemu, że światu grozi przeludnienie, to odpowie: „Chwała Bogu! Coraz więcej ludzi pozna Jezusa i odda Mu chwałę”. Kiedyś ktoś mi mówi: „Proszę księdza, świat z głodu umrze”. Mówię: „Nie umrzemy, wierz mi. Jak Bóg na niebie”. A skąd my wiemy, czy nie chodzi o to, żeby wreszcie był komplet, żeby wreszcie wejść do królestwa niebieskiego, bo czekamy przecież na nowe niebo i nową ziemię.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.