Karol płynie w Arce

Piotr Sacha

|

MGN 03/2010

publikacja 17.02.2010 14:23

Lubi zadawać zagadki. Po śniadaniu studiuje opasłe księgi historyczne. Twierdzi, że prawdziwą modlitwą jest życie. Nawet tętno ma z Ewangelii.

Karol płynie w Arce Wielką pasją Karola Nahlika jest jego „Historia pisana inaczej” fot. ROMAN KOSZOWSK

W Śledziejowicach, niedaleko Wieliczki, stoi dom. Nazywa się Effatha. To po hebrajsku: „Otwórz się”. Od 24 lat razem ze swoimi przyjaciółmi ze Wspólnoty Arka mieszka tutaj Karol Nahlik. Urodził się z zespołem Downa, dlatego nie od razu można go zrozumieć. Mówi cicho, ale to, o czym mówi, zapada w pamięci bardzo bardzo głęboko.

ZAGADKI
Mieszkańcy Arki modlą się o różnych porach dnia. Moje spotkanie w tym domu też rozpoczynamy przy płonącej świecy i ikonie Maryi. Pan Karol czyta Ewangelię według św. Marka: „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw” – ten fragment tuż przed naszą rozmową brzmi niemal proroczo. – Urodziłem się w warszawskim szpitalu pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego. Wtedy w Polsce rodził się też komunizm – pan Karol nie zdradza jednak do końca swojego wieku. Uwielbia słowne gry i zagadki. Sam mam wskazać datę jego urodzin. Po kilku podpowiedziach ustalamy: 1952 rok. Przeglądamy album ze zdjęciami. Profesor Stanisław Nahlik odbiera tytuł doktora honoris causa. – Mój tata był profesorem prawa międzynarodowego – opowiada Karol Nahlik – a mama anglistką. Tata nauczył mnie pedanterii. Jestem dokładny aż do perfidii – mówi. – Ale każdej wspólnocie przydaje się trochę perfidii – żartuje. – Z kolei głęboką wiarę i zamiłowanie do modlitwy odziedziczyłem po babci – dodaje.

DOBRE TĘTNO
Pan Karol ma 58 lat i musi szczególnie dbać o swoje zdrowie. – Zgadnij , jakie mam tętno? – proponuje kolejną zagadkę. – Na literę E – podpowiada. Tym razem się poddaję. – Ewangeliczne – pojawia się odpowiedź. – Dlaczego ewangeliczne? – pytam zdziwiony. – Jest taka scena w Ewangelii... Piotr pyta Pana Jezusa, ile razy trzeba przebaczyć... – 77 razy – odpowiadam pewnie. – No, właśnie. Takie mam tętno! Czasem myślę, że może Pan Jezus operuje moim sprzętem do mierzenia, żeby mi coś powiedzieć... – zastanawia się pan Karol. – Jak myślisz, dobre mam tętno? Ci, którzy dobrze znają pana Karola, mówią o nim, że jest bardzo blisko Pana Boga i że ma dar szczerej modlitwy. Pan Karol słynie też z krótkich powiedzonek. Na przykład takich: „Końca nie będzie. Będzie wieczność.”

HISTORIA INACZEJ
Mieszkańcy Effathy przyzwyczaili się już, że wczesnym rankiem ktoś szura w domu kapciami. – Wstaję prawie jak kameduła. To znaczy wtedy, gdy za oknem jest jeszcze ciemno – pan Karol woli nie zdradzać godziny pobudki. – W zakonach są różne zwyczaje, nazywane formułami. Ja mam własną formułę, nazwij my ją „formułą karoliańską” – śmieje się. – Przygotowuję śniadanie, gdy wszyscy jeszcze smacznie śpią. Później zwykle zaczynam coś pisać. Czasem tak piszę aż do obiadu. W saloniku przy oknie leży gruby tom Encyklopedii Powszechnej PWN. Na nim zeszyt z notatkami. Tu powstaje „Historia pisana inaczej”. Tak Karol Nahlik nazywa swoje wieloletnie zapiski. „Historia Armenii”, „Słownik mitologii greckiej i rzymskiej”, „Święty Bernard z Clairvaux”, „Historia wierzeń i idei religijnych” – to tylko niektóre tytuły książek, które zawsze ma pod ręką. „Milczanie było to zaś plemię serbołużyckie zamieszkujące w rejonie Budziszyna” – tak zaczyna się zeszyt, który aktualnie zapisuje. – Ile już powstało tomów „Historii pisanej inaczej”? – dopytuję. – Lepiej nie mówić – autor łapie się za głowę.

RENTGEN
Rok temu pan Karol uległ poważnemu wypadkowi. – To było w drugi dzień świąt wielkanocnych – wspomina. – Szedłem rano do kościoła i potrącił mnie samochód. Nie wiem, dlaczego... – mówi prawie szeptem. Któregoś dnia przy jego szpitalnym łóżku stanął kardynał Franciszek Macharski. Okazało się, że przyjechał odwiedzić swojego przyjaciela z Arki. – Bo tak kardynał zwraca się do naszego Karola: „Mój Przyjacielu” – zdradzają arkowicze. Przyznają też, że ich towarzysz świetnie zna się na ludziach. – Mam rentgen duchowy, którym prześwietlam – mówi z typowym dla siebie humorem pan Karol. – Kiedyś, gdy byłem odpowiedzialny za cały dom – opowiada Mariusz Garbol – zastanawiałem się, czy dziewczyna, którą mieliśmy przyjąć, może pracować w Arce. „Ona jest jak zielone jabłuszko – powiedział wtedy Karol. – Dobra, chociaż jeszcze nie dojrzała. Ale kiedyś dojrzeje...”. Te słowa w stu procentach się sprawdziły.

MIEDNICA WOJSKOWA
– Karol przypomina mi, że poza codziennym życiem i przyjemnościami, które się z nim wiążą, jest coś więcej – mówi Mariusz Garbol, arkowy przyjaciel pana Karola. – To związek z Bogiem i drugim człowiekiem – wyjaśnia. Pan Karol często w ciągu dnia cicho śpiewa. – To moje rekolekcje – mówi. „Oto ja, poślij  mnie, dotknij  ogniem moich warg. Powiedz, Panie czego chcesz. A moją rozkoszą będzie być posłusznym” – nuci utwór „Dotyk ognia” Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej. – Kiedyś byłem innym człowiekiem – wspomina. – Dopiero w Arce zaufałem Panu Bogu. Powiedziałem Jezusowi, żeby zrobił z moim życiem, co chce. I wszystko mi się ułożyło. Jednak nie o wszystkim pan Karol chce mówić. Na niektóre pytania odpowiada z uśmiechem: „miednica wojskowa”, co znaczy tajemnica wojskowa... A to znaczy: zmieńmy temat. – Denerwuje mnie świętość na pokaz – mówi. – Zgrywanie się na kogoś, kim się nie jest – tłumaczy. – To wielka tragedia, jeśli ktoś nie widzi świata poza sobą. Pan Karol codziennie, jak księża, odmawia brewiarz. Codziennie też zakłada franciszkański krzyżyk. – Mam w domu wiele krzyżyków – pokazuje. – Ale tym najważniejszym krzyżem jest przecież to, czym sami żyjemy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.