"Bitwa pod Grunwaldem" (1878)

Jan Matejko (1838-1893)

publikacja 07.06.2010 14:39

"Bitwa pod Grunwaldem" (1878)


Wielka bitwa, wielkie fałszowanie

Gdy myślimy „Grunwald”, co widzimy? No dobra – to, na co patrzymy. Ale oczyma wyobraźni, co widzimy? „Bitwę pod Grunwaldem” Jana Matejki widzimy. Bo człowiek myśli obrazami. Gdy tylko o czymś słyszy lub tylko czyta, sam „maluje” sobie w głowie obraz tego, o czym się dowiedział. Matejko nam to uniemożliwił. Swoimi dziełami zajął kawał naszych wyobrażeń o wydarzeniach z historii. Gdy myślimy „Rejtan”, widzimy wąsacza z rozchełstaną koszulą, leżącego pod drzwiami, a jest to scena z Matejki. Gdy myślimy „ksiądz Skarga”, widzimy siwowłosego duchownego, który z uniesionymi rękami grzmi do zgromadzonych „wipów” – a jest to scena z Matejki. Tym bardziej więc musi tak działać „Grunwald”, bo to chyba największe z dzieł tego malarza, nie tylko rozmiarem. Ale i rozmiar jest imponujący, bo płótno ma 426 x 987 cm.

Bitwa symboli
Choć mistrz miał sporą pracownię, nie mógł rozwinąć całości i musiał kończyć obraz w krakowskim ratuszu. Praca nad obrazem trwała od roku 1875 do roku 1878. I była to solidna praca, bo Matejko był bardzo dokładny. Najpierw dokładnie przeczytał wszystko, co było dostępne na temat bitwy, zwłaszcza opis z kroniki Jana Długosza. Potem było szukanie i dobieranie modeli, rysowanie, szkice olejne. A do tego mnóstwo rysunków, na których artysta przez lata utrwalał wygląd średniowiecznej broni, barwy, herbów i wszystkiego, co mogło się przydać do jego pracy. Zresztą nie tylko średniowieczne rzeczy się przydały, bo w „bitwie pod Grunwaldem” niektóre elementy są celowo przeniesione z innej epoki. Na przykład chorąży na prawo od wielkiego księcia Witolda, ten, który trzyma wielką chorągiew z Orłem Białym, jest ubrany w zbroję husarską, używaną dopiero 200 lat później. Ale Matejko chciał w ten sposób nawiązać do wielkich polskich zwycięstw w przyszłości, zwłaszcza pod Wiedniem.

Kat na mistrza
Podobną rolę odgrywają husarskie skrzydła, widoczne w prawej części obrazu. W ogóle dużo tam symboli. Na przykład jeden z wojowników, którzy za chwilę zadadzą śmiertelne ciosy wielkiemu mistrzowi, nosi strój kata i również katowski topór. Oznacza to, że krzyżacki władca zasłużył na swój los i jego śmierć jest wyrokiem sprawiedliwości. Podobne znaczenie ma włócznia św. Maurycego, którą w roku 1000 podarował Bolesławowi Chrobremu niemiecki cesarz Otton III. Zamierza się nią na Krzyżaka drugi mężczyzna.
Symboliczne znaczenie ma też nakrycie głowy wielkiego księcia litewskiego Witolda. Krzyż na książęcej mitrze oznacza prawdziwą wiarę w Chrystusa. Krzyż ten widoczny jest na tle innego krzyża – wielkiego, ale upadającego znaku wielkiego mistrza. Sam litewski książę, zajmujący w obrazie centralne miejsce, jest symbolem narodów, które brały udział w bitwie: Polaków, Litwinów, Rusinów i Czechów. Tych ostatnich reprezentuje w obrazie Jan Žižka – to ten mocarny mężczyzna w łuskowanej zbroi. W rzeczywistości nie było go pod Grunwaldem. Podobnie nie było też komtura ze Świecia, Henryka von Plauena, późniejszego wielkiego mistrza. Na wieść o klęsce udał się ze swoim oddziałem do Malborka, gdzie stawił skuteczny opór wojskom polskim.

Zjawa bitewna
Nad walczącymi w ostatnim zwarciu wojskami unosi się święty biskup Stanisław ze Szczepanowa. Historyk Jan Długosz pisał w swojej kronice, że świętego widzieli w obłokach „niektórzy ludzie pobożni i bogobojni”. Jak twierdził dziejopisarz, biskup wojskom polskim „ciągłym żegnaniem błogosławił”. Sam Długosz informacje o bitwie miał z pierwszej ręki, bo walczył tam jego ojciec o tym samym imieniu. Matejko jego również przedstawił w swoim malowidle.
Trzeba widzieć to malowidło w oryginale, żeby docenić w pełni jego niezwykłość. Dzieło to od początku spełniało swoją rolę – pokrzepiało serca Polaków. Dlatego też Niemcy w czasie okupacji bardzo chcieli je znaleźć i zniszczyć. Sam minister propagandy III Rzeszy Josef Goebbels przeznaczył 2 miliony marek za wskazanie miejsca, gdzie ukryto płótno. Na szczęście, dzięki odwadze i patriotyzmowi pracowników muzeum z Lublina, udało się obraz ocalić.

Wasz Franek Fałszerz