publikacja 05.07.2006 15:26






ROZMOWA Z MADZIĄ BUCZEK

RÓŻAŃCOWY GANG

-To było latem zeszłego - wspomina Madzia - Dowiedziałam się, że dzieci chcą założyć gang. Nie bardzo mi się to podobało, wymyśliłam więc Podwórkowe Koło Różańcowe.

Archiwalny artykuł z roku 1998

Mały wielki człowiek
Dokładnie dwa lata temu, we wrześniowym numerze „Małego Gościa...”opowiadałam Wam o moim wakacyjnym spotkaniu z Madzią. Minionego lata znów do niej zajrzałam. Tym razem
Madzia przekazała dla Was coś bardzo ważnego. Po pierwszym spotkaniunazwałam Madzię małym wielkim człowiekiem. Małym, bo wtedy właśnie ukończyła z wyróżnieniem I klasę. A dlaczego jednocześnie wielkim? Madzia nie płacze, kiedy lekarze poraz kolejny ustawiają jej złamane kości. Nie skarży się, gdy zamiast na planowaną pielgrzymkę do Ojca Świętego musi jechać do szpitala. Jest pogodna, lubi się bawić, śmiać się i bardzo kocha Pana Boga. To nie znaczy, że nic nie czuje. Boi się i boli ją jak każdego, ale zawsze Pana Jezusa prosi o odwagę. To pomaga. Niektórzy może pamiętają, że Madzia przyszła na świat z wrodzoną łamliwością kości. Od pierwszego miesiąca do ósmego roku życia miała 25 złamań. Lekarze
po urodzeniu dawali jej najwyżej pięć dni życia. Sterty listów Madzia ma już dziesięć lat i skończyła III klasę. Tak jak wtedy wita mnie serdecznym uśmiechem, mocnym uściskiem ręki i ślicznymi jak niebo oczami. Jest opalona. – To jeszcze ślady „zielonej szkoły” – mówi
mama. Po podwórku nie biega już Puszek. Jak się dowiaduję, zginął pod kołami samochodu. Teraz Madzi towarzyszy wesoły, kudłaty Kajtek. Na stoliku listy, które listonosz przynosi każdego dnia. Właśnie dzwoni telefon. Madzia odbiera: – Tak, wystarczy odmawiać jedną dziesiątkę, żeby być w Podwórkowym Kole Różańcowym Dzieci. I proszę koniecznie – przypomina Madzia – podać dokładną liczbę chętnych do odmawiania różańca, żebym wiedziała, ile legitymacji wysłać.

Zaczęło się od gangu

Madzia wysłała już około trzech tysięcy legitymacji członkowskich Podwórkowego
Koła Różańcowego Dzieci. Modlą się nie tylko dzieci w Polsce, ale także w Niemczech, Szwecji, na Madagaskarze i w Ameryce. Madzia marzy o tym, żeby modlitwa różańcowa
dzieci oplotła cały świat i żeby stała się tak modna, jak na przykład elektroniczne zabawki.
– Skąd taki pomysł? – pytam.
– To było latem zeszłego roku – wspomina Madzia. – Dowiedziałam się, że dzieci chcą założyć gang. Nie bardzo mi się to podobało, wymyśliłam więc Podwórkowe Koło Różańcowe.
– Pamiętam, że dzieci, z którymi się bawiłaś odmawiały z tobą czasami różaniec albo Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Czy one też należą do twojego Koła?
– Oczywiście, a poza tym jeszcze cała klasa. Razem ze mną jest 28 osób. Nie od razu tak było. Madzia powiedziała o swoim pomyśle najpierw kilku koleżankom z klasy. Następnego dnia dziewczyny przyniosły listę osób, które były za i przeciw. Co się okazało? Było dokładnie pół na pół. W grupie niechętnych do odmawiania różańca byli też ministranci.

– To niemożliwe! – nie wierzyła Madzia.
– W takim razie ja koniecznie muszę jechać na „zieloną szkołę” i tam sama z nimi porozmawiam.
Następnego dnia po przyjeździe do Ustronia Morskiego wszyscy chcieli należeć do Podwórkowego Koła Różańcowego. To było niesamowite –mówi mama Madzi – kiedy co wieczór wszyscy gromadzili się przed budynkiem przy głównej ulicy i głośno odmawiali nie tylko jedną dziesiątkę, ale cały różaniec. Na dodatek chłopcy żądali, by modlić się klęcząc i śpiewać „Zdrowaś Maryjo”. Śpiewana modlitwa rozlegała się po okolicy. Do dzieci zaczęli dołączać inni. Poszło w świat
– Jak to się stało, że o Podwórkowym Kole Różańcowym Dzieci wiedzą już w całej Polsce i nie tylko? – pytam.
– W ubiegłym roku we wrześniu – mówi Madzia – pojechałam do Torunia, do Radia Maryja. Ojciec Tadeusz pytał mnie, co robiłam podczas wakacji.
Opowiedziałam mu wtedy o gangu i o wszystkim co się potem wydarzyło.
– Koniecznie musisz o tym opowiedzieć na antenie.
No i od tej pory prawie codziennie przychodzą do mnie listy w tej sprawie. Do Szwecji na przykład Madzia pojechała na konsultację, a skończyło się na tym, że gdy wyjeżdżała, sto dzieci odmawiało już różaniec. Teraz jest ich tam około 400. Dzieci mają czasem swoje pomysły. Na przykład w Otoli wymyśliły nowicjat. To znaczy, że zanim ktoś zostanie członkiem Podwórkowego Koła Różańcowego musi najpierw 15 razy przyjść na kolejne spotkanie. Gdy przejdzie tę próbę, otrzymuje uroczyście legitymację członkowską. Madzi bardzo się to podoba. W jednej z parafii ministranci założyli swoje Podwórkowe Koło Różańcowe. Przychodzą zawsze kilka minut wcześniej przed służbą i modlą się razem w kościele.

Jak to zrobić?

Żeby spełniło się marzenie Madzi, wystarczy założyć u siebie Podwórkowe Koło Różańcowe Dzieci. To bardzo proste. Podwórkowe Koło Różańcowe: – zakłada ten, kto pierwszy o tym usłyszy i zachęca innych do modlitwy. On zostaje przewodniczącym;
– najlepiej założyć je wśród dzieci, z którymi spotykacie się najczęściej;
– liczba członków Koła jest dowolna (mogą należeć nawet dorośli);
– trzeba wyznaczyć godzinę na modlitwę. Jeżeli któregoś dnia nie będziecie mogli się spotkać, odmawiajcie różaniec sami o określonej godzinie tam, gdzie akurat jesteście;
– wystarczy odmawiać jedną dziesiątkę różańca dziennie;
– przewodniczący zgłasza swoją grupę pod adresem Madzi. Podaje dokładną liczbę dzieci w jego Kole. Przewodniczącemu Koła Madzia wysyła list, książkę siostry Emmanuel „Dzieci, pomóżcie memu Sercu zwyciężyć”, nowennę i kasetę z trzema częściami różańca. Natomiast wszystkie dzieci otrzymują legitymacje członkowskie. W liście do przewodniczącego Koła Madzia podaje intencje, w których dzieci się modlą. Można też dodawać do nich własne.
– Z całego serca zachęcam dzieci do odmawiania różańca – mówi Madzia – bo nawet jedną dziesiątką mogą zbawić świat. To tylko pięć minut – tyle trwa odmówienie dziesięć razy „Zdrowaś Maryjo” – a mogą pomóc Matce Bożej.

Do dzieła.
Obiecuję, że będę w kontakcie z Madzią i co miesiąc napiszę, gdzie dzieci włączyły się już do koła wielkiego różańca. Jeżeli macie swoje szczególne intencje, to je podajcie. Wszyscy
będziemy się w tej sprawie modlić.
Gabriela Szulik

(Mały Gość nr 10/1998)








ROZMOWA Z MADZIĄ BUCZEK


– Kiedy w 1997 roku założyłaś Podwórkowe Koło Różańcowe, było was tylko czworo. A teraz?
– Zgłosiło się już ponad 123 tysiące osób z trzydziestu krajów świata. Niedawno przyszły listy z Irlandii. Tam też kilka osób chce odmawiać różaniec.

– Chyba nie przypuszczałaś, że tak będzie?
– Myślałam, że założę je u siebie na podwórku na czas wakacji, a potem zacznie się szkoła i po prostu zaniknie. Od początku jednak modliliśmy się o rozwój Podwórkowych Kół Różańcowych, czyli o to, by więcej dzieci do nas dołączyło. Nie przypuszczałam, że aż tak to się rozrośnie. Myślałam, że przybędzie jeszcze najwyżej kilka osób, ale nie że dziesiątki tysięcy, i to z całego świata.

– Jak więc to się stało, że z małego podwórka w Łaziskach rozeszła się ta wiadomość w świat?
– To rzeczywiście niesamowite. Stało się tak na pewno dlatego, że o Podwórkowych Kołach są audycje w Radiu Maryja i w telewizji Trwam. Oczywiście są też artykuły w „Małym Gościu” i w innych czasopismach katolickich. Do niektórych ta informacja dociera przez Internet. Również przez opowiadanie jeden drugiemu.

– Ale jak to było na samym początku?
– We wrześniu 1997 roku ojciec dyrektor z Radia Maryja zapytał mnie, jak minęły wakacje. No więc wymieniałam, gdzie byłam, co widziałam, co robiłam. Między innymi powiedziałam, że założyłam z dziećmi z podwórka Podwórkowe Koło Różańcowe. Od tego się zaczęło.

– Najpierw przychodziły zgłoszenia...?
– Tak. Coraz więcej zgłoszeń. Uznałyśmy wtedy z mamą, że to poważna sprawa. To już nie było malutkie koło z Łazisk. Zaczynało się coś ważnego.

– A Ty byłaś coraz bardziej znana...
– Nigdy tak nie myślałam. Wiem, że to wielkie dzieło Matki Bożej, że ci, którzy modlą się na różańcu, pomagają Jej ratować świat. Wiem, że Ona tego chciała. Sama nigdy bym czegoś takiego nie wymyśliła, ani nie sprawiła, żeby tylu ludzi włączało się do modlitwy różańcowej. To na pewno był plan Matki Bożej. Ja chcę Jej w tym pomagać. Chcę, żeby ludzie bardziej kochali Maryję, a przez Nią Chrystusa. Chcę, tak jak prosiła Matka Boża w Fatimie, codziennie odmawiać różaniec, modlić się o pokój i o nawrócenie grzeszników. Intencji jest bardzo wiele.

– Tyle masz spotkań, rekolekcji, nagrywasz audycje. Nie jest Ci czasem trudno?
– Czasem może jest trudno, ale oddaję to Panu Bogu i wierzę, że On mi pomaga, daje siłę przez modlitwę różańcową. Sama nie umiałabym tego wszystkiego prowadzić.

– Tym bardziej że ciągle chorujesz. Ile razy miałaś już zapalenie płuc?
– Nawet nie pamiętam. Dość dużo razy.

– A złamane kości?
– Poważnych złamań miałam trzydzieści. Takich drobnych pęknięć nawet nie liczę.

– Co na to lekarze?
– Z ludzkiego punktu widzenia nic nie da się zrobić. Ja wiem, że najlepszym lekarzem jest Pan Jezus i On może wyciągnąć człowieka z najtrudniejszej sytuacji.

– Wiem, że wybrałaś Tereskę od Dzieciątka Jezus na patronkę Podwórkowych Kół Różańcowych. Dlaczego?
– Święta Tereska jest mi bardzo bliska. Moja pierwsza Komunia była dokładnie 110 lat po I Komunii św. Tereski, 8 maja 1994 r. Ona jest pierwszą patronką Podwórkowych Kół Różańcowych, ponieważ w roku powstania kół różańcowych przypadała setna rocznica śmierci św. Tereni. Poza tym bardzo zafascynowała mnie jej „mała droga” do świętości. Takie dziecięce zaufanie Panu Bogu.

– Dzieci, które osiem lat temu zgłosiły się do Podwórkowych Kół Różańcowych, to dzisiaj w większości młodzież. Ty też masz już 17 lat. Jaka będzie przyszłość Podwórkowych Kół Różańcowych?
– Nie zastanawiałam się nigdy, jak to ma wyglądać. Podwórkowe Koła Różańcowe po prostu trwają i będą tak długo, jak długo będzie potrzebna modlitwa. Nie chcę psuć planów Matce Bożej.

Rozmawiała Gabriela Szulik

(Mały Gość nr5/2005)

KLIKNIJ - Strona Madzi Buczek