poniedziałek, 15 sierpnia, 2011 r.

publikacja 14.08.2011 19:45

Hau, Przyjaciele!
Nasz parafialny punkt opieki nad dziećmi ma wolne, ale młodzież i tak się spotyka, więc ja też się tam pcham, bo należę do opiekunów. Dzisiaj przyszły tylko młodsze marianki, bo starsze i ministranci pojechali rowerami na Górę Świętej Anny. Też bym chciał, ale trudno, nie potrafię się wykłócać, jak to robią ludzie. Nauczyłem się cieszyć różnymi drobiazgami. Dlatego piszczałem ze szczęścia, gdy przed południem Pan i Pani poszli ze mną na cmentarz. Droga prowadzi przez pola, ale potem trzeba grzecznie siedzieć przy ogrodzeniu. W sumie nie narzekam, bo to chwila na odpoczynek. Zresztą, śladów do wąchania jest tam mnóstwo. Po obiedzie Paulina i Jadzia zabrały mnie do Parku Grunwaldzkiego. Psów tam mnóstwo, więc już przemilczam fakt, że nie spuszcza się nas tam ze smyczy. Dlatego pozwalamy sobie tylko na głuche warknięcia lub radosne merdanie ogonem. Wróciłem zmęczony, ale i tak z radością pojechałem z rodzinką do Babci Reni. Kocham ją i mam wrażenie, że coraz bardziej potrzebuje naszej obecności. W ramach pomocy tak dokładnie wylizałem miseczkę, by już nie musiała jej myc. Cześć, Tobi.



  • Poprzednie dni:.