niedziela, 4 września, 2010r.

publikacja 05.09.2010 21:56

Hau, Przyjaciele!
To była szalona niedziela, ale już się kończy, już leżę przytulony do Pani, która stuka w klawisze komputera. Co jakiś czas popędza dzieci i przypomina, że jutro muszą wcześnie wstać. Ale oni na zmianę siadają przed wspólnym komputerem, jedno drugie wypycha, jedno drugiemu zagląda i krytykuje, że to mało ważne sprawy. Aż musiałem się poszczekać ostrzegawczo i Pani bardzo mnie za to pochwaliła. A rano najpierw chciał ze mną wyjść Kuba. Doszliśmy do końca ulicy, gdy nadciągnęła straszna chmura. Biegliśmy do domu i wpadliśmy równo z pierwszymi kroplami deszczu. Potem wyszła ze mną Paulina i Jadzia. Znowu doszliśmy do końca ulicy, ale gdy dziewczyny spuściły mnie ze smyczy, rozbłysła błyskawica, zagrzmiał piorun, więc rzuciłem się rozpaczliwie do ucieczki. Dogoniły mnie przy furtce, ale nie były złe, bo właśnie rozpętała się ulewa. Pod wieczór wyszli ze mną rodzice. Byłem już nieufny. Ale słońce świeciło, świeże zapachy nęciły. Niestety, ciemna chmura zapowiedziała kolejny deszcze dokładnie w momencie, gdy doszliśmy do końca ulicy. Leżę więc przytulony do Pani, rozmyślam o dzisiejszym pechu i planuję spędzić jutrzejszy dzień na kanapach i fotelach. A może ktoś zapomni schować pościel? To by oznaczało spełnienie moich marzeń. Cześć. Tobi.



  • Poprzednie dni:.