niedziela, 11 maja, 2008r.

publikacja 10.05.2008 22:55

Hau, to ja!
Ależ się nasłuchałem! Wszystko dlatego, że wepchałem się wczoraj na zebranie ministrantów i marianek. Gdy mają o jednej godzinie, to są ta głośni, podekscytowani, że nie mogę usiedzieć w domu. Udziela mi się ich nastrój, biegam po ogrodzie, przymilam się do nich, aż któreś się lituje, otwiera furtkę i mogę uczestniczyć w wszelkich zajęciach.
Wczoraj zaczęło się tajemniczo. Ksiąz Wojtek wiele razy powtórzył wyrażenie "Duch Święty". Poczułem się nieswojo. Na szczęście w tym momencie usadowiły się na płocie gołębie, więc zapomniałam o duchu, tylko dalej, na gołębie, by je przegonić. A tu dziewaczyny w krzyk, że nie wolno. No dobra, niech będzie. Ułożyłem się wygodnie, by poznać hisorię zesłania Ducha Świętego. Dzieci ćwiczły różne scenki, a jutro przedstwią całość w kościele przed mszą. Ludzie pewnie się zdziwią. Może tak jak apostołowie w wieczerniku? Oj, znowu widzę gołębia. Gonić go, czy dla szacunku zostawić? No bo jeśli to jednak będzie Duch Święty? Cześć. Tobi.

  • Poprzednie dni:.