poniedziałek, 1 października, 2007r.

publikacja 01.10.2007 06:34

Hau, to ja!
W nocy tyle liści zasypało chodnik, że pani Maria chwyciła za miotłę, nie czekając na powrót dzieci. Wybiegła pomagać jej Hania, ale tylko na chwilę. Spieszyła się zacząć studia, a to jest podobno coś ważnego. Gdy po kilku godzinach dzieci wracały ze szkoły, chodnik był znowu zasypany. Zbierało się na deszcz. Ksiądz Wojtek też machał ostro miotłą, ale co chwilę wysyłał SMS-y do ministrantów i marianek. Dzisiaj zaczynają się nabożeństwa różańcowe i dojście powinno być czyste, by nikt się nie ślizgał na mokrych liściach. Po chwili dzieci podjeżdżały na rowerach, pracowały energicznie, a żeganając się wołały:"do wieczora". Myślałem, że będzie ognisko. Tymczasem już po 17.00 Paulina przebrała sie w strój marianki, a Kuba wziął z dumą przezroczystą skarbonkę, do której będą zbierane pieniądze na remont szkoły w Afryce. Zaczyna się akcja "Uratuj grzesznika". To jest podobno piękne, chociaż ja bym wolał "pogoń grzesznika", "ugryź grzesznika" lub coś w tym stylu. Bo jeśli ktoś zawinił, że w Rwandzie jest tak źle, to goniłym go i gonił. Ale gdybym miał pieniądze, to bym wrzucił do skarbonki. Może coś znajdę w mojej budce? Cześć. Tobi.


  • Poprzednie dni:.