czwartek, 6 września, 2007r.

publikacja 05.09.2007 20:30

Hau, Przyjaciele!
Oj, chyba nie lubię czwartków. Pani zapisała dzieci na angielski. Mógłbym chodzić z nimi. Przecież zanudzę się w domu! Właśnie leżałem zbuntowany w budce, gdy zadzwoniła pani Maria. Zaproponowała mi...spacer! "Lekarz przepisał mi spacery z psem"- przyznała rodzicom zawstydzona. Aż się wyprostowałem z dumy, bo nie miałem pojęcia, że mogę być lekarstwem na serce! Już po chwili godnie maszerowałem obok naszej sąsiadki. Funia odprowadzała nas wzrokiem z dachu garażu. Udawała pogardę, ale zrobiło mi się jej żal, że lekarz nawet o niej nie pomyślał. Wiadomo, że psy są lepsze. Jeszcze nigdy nie szedłem tak grzecznie, pilnowaliśmy sie nawzajem. Zaszliśmy daleko za Żołędziową Górkę, a potem spokojnie wracaliśmy sąsiednią miedzą. Funia czekała na nas przy furtce i przywitała żałosnym miauczeniem. Pani Maria chwyciła ją na ręce i opowiadała, że zaraz będą się grzały przy telewizji, bo koty to podobno rewelacyjne "grzejniki". Rozstaliśmy sie zdowoleni, pani Maria podziękowała mi za spacer i nazwała osobistym rehabilitantem. Dlatego radosny wpadłem do mieszkania, gdzie właśnie wróciły pełne nowych wrażeń dzieci. Szkoda, że ja nie potrafię opowiadać tak jak one, ale za to warczałem i szczekałem, ile sił! Cześć. Tobi.


  • Poprzednie dni:.