poniedziałek, 6 listopada, 2006r.

publikacja 05.11.2006 21:57

Hau, to ja!
Nawet lubię tak deszczowe niedziele jak wczorajsza. Z powodu ulewy nie chciało mi się wychodzić. Zupełnie straciłem ochotę na bieganie po dworze. Cieszyłem się, że rodzina zgromadziła się w jednym pokoju przy pilocie. Podobno ważne są wspólne posiłki. Zgadzam się. Tylko, że dla mnie nie ma miejsca przy rodzinnym stole. Mogę najwyżej spoglądać na nogi domowników. A gdy dopominam się o najmniejszy choćby kąsek, to zaraz mnie krytykują! "Tobi jest niewychowany, męczący!" Dobrze, że Paulina rzuca mi coś, gdy inni nie widzą. Z tych powodów wolę rodzinne leżenie i siedzenie wokół stolika i pilota. A jeśli program w telewizji jest ciekawy, to mogę podkradać Paulinie paluszki. Kiedyś wyjąłem jej z ręki kawałek czekolady i nawet tego nie poczuła, tak była wpatrzona w ekran. Rodzinny rytuał polega też na tym, bym natychmiast zajmował fotel Pana, gdy on na chwilkę choćby wychodzi z pokoju. Czasami mi się nawet nie chce, jeśli leżę na grzbiecie z łapami w górze, w poczuciu szczęścia i bezpieczeństwa. Ale reszta rodziny domaga się tego cyrku, zresztą Pan zawsze się z tego śmieje. Więc niech sobie deszcz pada, bo ja mam swoją rodzinę! Cześć! Tobi.