czwartek, 2 listopada, 2006r.

publikacja 01.11.2006 22:18

Dziwna sprawa. Moja rodzina poszła rano do swoich obowiązków, ale ulicą Głowackiego nadal wędrują ludzie. Jedni do kościoła, inni na cmentarz. Ja też byłem, z Pauliną i Jadzią. Przywiązały mnie do płotu i poszły zapalić znicze na kilku grobach. W drodze powrotnej tak głośno rozmawiały, że musiałem przystanąć, by usłyszeć, o co chodzi. Opowiadały o złych chłopakach, którzy dokuczali swojej koleżance. Gdy tak podsłuchiwałem, zza zakrętu wybiegła szorstkowłosa jamniczka. Natychmiast się wyprostowałem, zamerdałem ogonem, podbiegłem do niej. Warknęła ostrzegawczo, nawet kłapnęła zębami. W porządku, nie będę się zbliżał. Znam zasady. Nikt mnie nie musiał wychowywać. Pokręciłem się jeszcze, próbowałem zawrzeć znajomość, ale jamniczka była temu przeciwna, więc odszedłem. Paulina i Jadzia uważnie nas obserwowały. Potem słyszałem, jak podziwiały moje zachowanie. A co? Ludzie nie mają zasad? Cześć. Tobi.