Wiking pożera zgniłe rekiny

Jarosław Dudała

|

MGN 09/2009

publikacja 24.08.2009 11:46

Z samolotu wysiadam około północy. Jest jasno jak w dzień. - Witamy na Islandii - uśmiecha się ksiądz Marek Zygadło.

Wiking pożera zgniłe rekiny Gejzer Strokkur (Maselnica) wybucha co 15 minut fot. HENRYK PRZONDZIONO

Islandia leży na dalekiej północy, ale na południe od kręgu polarnego, który przechodzi przez islandzką wyspę Grimsey. Mieszkańcy twierdzą, że krąg polarny przechodzi przez... środek łóżka księdza wikarego. Zimą na Islandii prawie cały czas jest ciemno. Latem Islandczycy mają dzień polarny. Nawet jeśli słońce schowa się w oceanie, to nie na długo. Jego promienie nawet zza horyzontu rozświetlają niebo.

Mydło w gejzerze
W Islandii nie jest zimno nawet zimą. Dzięki gorącemu prądowi, który płynie przez Atlantyk z Zatoki Meksykańskiej na północ, średnia temperatura jest wyższa niż na przykład w Nowym Jorku. Poza tym Islandczycy korzystają z energii pochodzącej z wnętrza ziemi. Ogrzewają nią szklarnie. Dzięki temu są podobno największymi producentami bananów w Europie. – W niektórych szklarniach uprawy prowadzone są na stołach – mówi ks. Marek Zygadło od 10 lat pracujący na Islandii. – W gruncie nic nie urośnie – tłumaczy – bo już na głębokości 30 centymetrów ziemia ma temperaturę 80 stopni Celsjusza! Islandia leży trochę w Europie a trochę w Ameryce. Pod względem kulturowym z pewnością w Europie. Ale pod względem geologicznym wyspa leży na styku dwóch płyt podziemnych tektonicznych – amerykańskiej i europejskiej. Stąd też tak częste na Islandii trzęsienia ziemi. Jest też dużo wulkanów i gejzerów. Gorące źródła zajmują kilka kilometrów kwadratowych na południowym zachodzie wyspy. Wśród nich słynny Geysir, od którego pochodzi słowo: „gejzer”. Gejzery przypominają niewielkie stawy ukryte w skalnym zagłębieniu. Jeśli dobrze się przyjrzeć, pod lustrem wody widać szczelinę, sięgającą 20-30 metrów w głąb. Ciepło z wnętrza ziemi podgrzewa wodę. Woda się gotuje, a gdy nazbiera się dostatecznie dużo pary, wybucha wysoko w górę. Geysir wystrzeliwał kiedyś nawet 80 metrów do góry, ale ostatnio rozleniwił się trochę. Żeby sprowokować go do wybuchu, Islandczycy wlewają czasem do środka półtorej tony mydła w płynie. Nam udało się ugotować w gejzerze jajka na twardo.

Wulkan pod lodowcem
Podziemne wstrząsy na wyspie są tak silne i częste, że budynki buduje się tak, by wytrzymały trzęsienie ziemi nawet o sile 8,5 stopnia w skali Richtera. Niedawne wstrząsy we włoskiej L’Aquili, które rozsypały domy 50 tys. mieszkańców miały siłę „zaledwie” 6,3 stopnia w skali Richtera.
Oprócz ciepłych gejzerów, Islandia ma też lodowce i wulkany. Największy – Vatnajökull jest niewiele mniejszy niż powierzchnia województwa opolskiego. Na lodowcach Islandczycy biegają na nartach, jeżdżą na skuterach śnieżnych, a ostatnio modne stały się quady. Najbardziej znanym wulkanem Islandii jest Hekla. Najciekawsze jednak są wulkany pod lodowcami. Łatwo wyobrazić sobie, co dzieje się, gdy gorąca lawa wybucha pod lodem. Po jednej z takich erupcji powierzchnia lodowca podniosła się o 150 metrów, a spod niego wypływało 50 tys. ton wody na sekundę! Po okolicznych drogach nie zostało wtedy nawet śladu, a w ciągu paru chwil powstały nowe koryta rzek. Olbrzymie bryły lodu, ważące do 1000 ton, zostały przeniesione o całe kilometry dalej, a plaża, która znajdowała się o 30 km od lodowca, została wepchnięta 800 metrów w głąb oceanu!
Mimo wszystko, woda to wielkie bogactwo Islandczyków. Rzeki, a raczej zbudowane na nich elektrownie wodne, dostarczają mnóstwo taniej energii elektrycznej. Zimna woda jest tak czysta, że bez obaw można pić zwykłą kranówkę. Natomiast ciepła woda w okolicy Reykjaviku, stolicy Islandii, śmierdzi zgniłymi jajami.

Odkrywcy Ameryki
Dzisiejsi Islandczycy to potomkowie Wikingów. Na wyspę przybyli we wczesnym średniowieczu. Jak wyglądali? Wiadomo, mieli rogate hełmy, pływali po morzach w charakterystycznych łodziach – taką odpowiedź można usłyszeć najczęściej. Nie tylko w Polsce. Co do łodzi, to zgoda. Wikingowie budowali znakomite okręty. W przeszklonym hangarze muzeum w Keflaviku można wejść do mniej więcej 30-metrowej łodzi z żaglem, zrekonstruowanej według wzorów z IX w. Dzisiejsi Islandczycy dopłynęli w niej aż do Nowego Jorku. A jeśli chodzi o rogate hełmy, to kompletna bzdura. Taki wizerunek Wikingów powstał w XIX w. i nijak ma się do rzeczywistości. A skoro już mowa o Nowym Jorku, to na Islandii każde dziecko wie, że Amerykę odkrył Leif Eriksson, a nie Krzysztof Kolumb. Leif Eriksson był Wikingiem, który około roku 1000 założył osadę na terenach dzisiejszej Kanady. Zostało to opisane w jednej z sag, czyli wielkich islandzkich opowieści, spisywanych w średniowieczu. A przed Leifem Erikssonem był jeszcze inny Wiking, Bjarni Herjólfsson który w 986 r. dopłynął do Ameryki, ale postanowił nie badać lądu, który zobaczył z pokładu swego statku.

Islandczycy nie mają nazwisk rodowych. Noszą imiona i nazwiska patronimiczne, czyli wywodzące się od imienia ojca. Na przykład nazwisko znanej piosenkarki Björk dosłownie znaczy Brzózka. Oficjalnie to Björk Guðmundsdóttir, czyli Björk, córka (dottir) Guðmunda. Nazwiska mężczyzn tworzy się, dodając do imienia ojca końcówkę – son, czyli syn. I tak na przykład syn Gunnara będzie się nazywał Gunnarson. Islandia licząca nieco ponad 300 tys. mieszkańców ma tylko jedną książkę telefoniczną, w której abonenci ułożeni są nie według nazwisk, ale według imion. Prócz rdzennych Islandczyków na wyspie mieszkają też cudzoziemcy, w tym tysiące Polaków. W pewnym czasie było ich tak dużo, że niewiele brakowało, by zgodnie z islandzkim prawem, język polski wprowadzono jako obowiązujący w urzędach. Ośmioletni Olaf Grudzień pochodzi z Gdańska. Jego tata jest kapitanem statku rybackiego, mama pracuje w przedszkolu. – Najfajniejsze w Islandii jest zoo – opowiada Olaf. – Są tam konie, foki, a na końcu jest park rozrywki – mówi.

Prince Polo i Błękitna Laguna
Jedną z atrakcji Islandii jest Błękitna Laguna - jezioro z nieprzejrzystą, błękitną wodą. Swój kolor zawdzięcza żyjącym w niej glonom i mułowi, którego używa się jako maseczki kosmetycznej. Do jeziora doprowadza się wodę z gorących źródeł. Dzięki temu można w niej pływać nawet wtedy, gdy temperatura powietrza jest bardzo niska. Ulubionymi słodyczami Islandczyków od wielu lat są polskie wafelki Prince Polo. Można je kupić dosłownie wszędzie. W książce islandzkiego laureata literackiej Nagrody Nobla Halldóra Laxnessa znajduje się nawet scena, w której islandzka rodzinka siada przy herbacie i zajada Prince Polo. Popularnością cieszy się też zgniłe mięso z rekina. To niezwykłe zwierzę ma w swoim ciele coś, co sprawia, że nigdy nie choruje na raka. Dlatego ludzie chętnie jedzą mięso rekinów, które jednak nie może być świeże. Mięso z rekina musi trochę poleżeć przysypane żwirem, by straciło swoje trujące właściwości. Wygląda jak przeźroczysta słonina i strasznie śmierdzi, ale Islandczycy i tak uważają je za przysmak. Gdy będziecie na Islandii, spróbujcie koniecznie!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.