Na granicy życia i śmierci

Monika

publikacja 06.02.2008 20:02

Wiedziałam, że mi już nic nie pomoże..To nie miało już zupełnie sensu. ..Moje życie... Po chwili namysłu podeszłam do okna, by wpuścić do pokoju nieco powietrza. W tym momencie tysiące myśli zapełniły moją głowę. Mknęły tak szybko i nieskładnie jak wiatr, który zdążył właśnie napłynąć nieporadnie do
pokoju. W jednej chwili uświadomiłam sobie, co teraz muszę zrobić. Skoczyć w dół. Innego wyjścia nie było. Oparłam się na parapecie okna, po czym przymknęłam oczy. Cały obraz zdawał się być jakby nagle zamglony, przesłonięty łzami...

Usłyszałam delikatny szept. Tak łagodny i cichy, niby niemy, że ledwo mogłam go usłyszeć. Głos radził mi, abym spojrzała...Nie potrafiłam określić, gdzie jestem, nie dostrzegałam nawet takich rzeczy, jak odległość, czy wymiary. Wszystko, co mnie otaczało, zdawało się jednak na swój sposób być. Nie można było tego zobaczyć, dotknąć, opisać. To się czuło. Czuło obecność czegoś, co jest nie ludzkie.
Ono po prostu było. Zdawało się, jakby Istota chciała zbliżyć się i mnie ujrzeć. Jej obecność była coraz bardziej wyczuwalna. Ciągle tkwiłam w mroku. Jednak nie bałam się. Czułam tę niesamowitą istotę całą sobą. Tak jakby wszystko stanowiło nierozłączalną jedność, a zarazem żyło swoim własnym życiem. Napełniała mnie coraz większa pewność siebie, spokój, szczęście. Wszystkie dotychczasowe zmartwienia zdawały się nagle nie tak wielkie, jak sądziłam poprzednio. Teraz przestałam odczuwać także tak dobrze znaną mi samotność.

Wtem poczułam wokół siebie tysiące innych istot. Nie widziałam ich. Nie słyszałam. Po prostu je czułam. Były tak samo szczęśliwe jak ja. Byłam bezpieczna. Przyszła mi nagle do głowy szalona myśl. Czy tak
właśnie wygląda życie po śmierci?
Jednak nagle wszystkie istoty zaczęły uciekać. Zostawiły mnie, jakby odczuwając moje myśli, przeraziły się. Mknęły coraz dalej. Chciałam je dogonić, ale nie mogłam. Nie widziałam nic. Chciałam płakać. W tej chwili poczułam czyjąś obecność. Zaczęłam biec w jej kierunku z nadzieją, że znowu poczuje ciepło, jakie otaczało mnie przed chwilą. Ku mojemu zdziwieniu istoty zaczęły się do mnie zbliżać. Jednak coś było nie tak. Te istnienia otaczał jakiś przerażający smutek i ból. Doświadczałam tego, jak bardzo cierpią. Jak bardzo brak im nadziei, ratunku. Wiedziałam, że one nie uciekną stąd nigdy. Będą ciągle mknąć przed siebie, próbując napotkać choć odrobinę miłości, lecz znajdując ją, nie będą jej mogły uzyskać. Ciągle będą, błądzić, szlochać i rozpaczać. Nawet, jeśli ktoś chciałby im pomóc, nie będzie mógł. Czułam, jak wielka beznadzieja i smutek bije od tych zrozpaczonych istot. Byłam świadoma dramatu, jakiego doświadczają. Szalały więc z rozpaczy, skazane na wieczne potępienie.

W tym momencie, zastanowiłam się, co takiego musiały uczynić, że skazuje się je na tak dramatyczną karę. Odrzucenie przez wszystkich, bez możliwości jakiejkolwiek pomocy. Samotność z własnym bólem, smutkiem, czy wyrzutami sumienia. Zrozumiałam. Nie wiedziałam skąd, po prostu to czułam. Istoty te były kiedyś ludźmi - tak jak ja. Teraz ich dusze zostały potępione, a mnie miało czekać to samo. Przeraziłam się. Chciałam uciec. Pędziłam przed siebie. Pragnęłam znowu poczuć ciepło, które tak nagle mnie opuściło.

Nagle, ku mojemu zaskoczeniu zaczęłam odczuwać coś zupełnie nowego. Istota, która się do mnie zbliżała, była dobra, niewinna i najwyraźniej chciała mi pomoc. Ale otaczały mnie tysiące, miliony Istnień tak samo załamanych i bezradnych jak ja. Każda mimo bliskości pozostałych żyła we własnym niedostępnym świecie bez nadziei i światła.

Chciałam się stąd wydostać. Mrok zaczął gdzieś zanikać, powracały kolory, kształty, czas. Poczułam na swej dłoni ciepły i delikatny uścisk. Ktoś brał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się po raz pierwszy od dłuższego czasu. Poczułam, że żyję. To było tak niesamowite… Tak, ja byłam cały czas na ziemi. Czułam na swej dłoni jakiś niepewny uścisk. Spojrzałam w tamtą stronę. Wciąż stałam w tym samym pokoju, ,naprzeciw okna. Osobą, która mnie złapała był mały chłopczyk Trzymał swoją drobną rączką moje dłonie i patrzył swoimi smutnymi oczami, nie rozumiejąc, czemu chciałam się zabić…Myślisz, że tak mogłoby być naprawdę …?