Lekcje religii na świecie

MGN 09/2008

publikacja 02.09.2008 13:51

Tibor Naglic, pianista, wykładowca w klasie fortepianu.   Tibor Naglic, pianista, wykładowca w klasie fortepianu.
fot. HENRYK PRZONDZIONO
Zagrzeb w Chorwacji

W Chorwacji religii uczy się w szkole i przy parafii. Chorwaci nazywają to nauką wiary. Przy parafii nauka wiary była od zawsze i dla każdego. W 1991 roku, gdy w Chorwacji wiele się zmieniało, w szkole raz w tygodniu pojawiła się religia. Ten, kto nie chodzi na religię, ma lekcje etyki.

Ale jeśli ktoś chce przyjąć sakramenty bierzmowania czy Komunii, wtedy musi chodzić na religię w szkole i dodatkowo przy parafii. Chociaż religia nie jest przedmiotem obowiązkowym, oceny są na świadectwie i liczą się do średniej ze wszystkich ocen. Religię można też wybrać jako przedmiot do zdawania na maturze.

W chorwackich szkołach religii uczą duchowni, ale najwięcej jest katechetów świeckich. Katecheci, tak jak inni nauczyciele, są różni. Jedni wymagają więcej, inni są bardziej pobłażliwi i prawie wszystkim dają bardzo dobre oceny. – Mam koleżankę, która uczy religii – opowiada Tibor.

– Bardzo poważnie traktuje to, co robi. Inni nauczyciele ją doceniają. Pamiętam, jaki problem miała na koniec roku szkolnego, gdy wystawiała oceny. Bo nie możesz wszystkim dać piątek, mówiła. Uczniowie wtedy nie mają szacunku do przedmiotu.

Rodzina Montusiewiczów - ponad dziesięć lat mieszkali w Izraelu.   Rodzina Montusiewiczów - ponad dziesięć lat mieszkali w Izraelu.
fot. ARCHIWUM PRYWATNE
Jerozolima, Tel Awiw w Izraelu

Nasze dzieci w Izraelu chodziły do chrześcijańskiej szkoły prowadzonej przez Braci Szkolnych – opowiada Lucyna Montusiewicz. – W tej samej szkole oprócz chrześcijan uczyły się też dzieci żydowskie, muzułmańskie, filipińskie i wiele, wiele innych – aż trudno wymienić. Każda lekcja religii zaczynała się wspólną nauką Tory, czyli Pięcioksięgu (pięć pierwszych ksiąg Starego Testamentu, przyp. red.). I to w językach oryginalnych.

Ta część lekcji była tak oczywista jak nauka podstawowych działań z matematyki: dodawania, odejmowania, mnożenia i dzielenia. Obojętnie, czy to byli chrześcijanie, żydzi, czy muzułmanie – na naukę Tory przychodzili wszyscy. Nikt się nie dziwił, nie buntował, nauka Tory była traktowana jako podstawa, bez której nie można zrozumieć świata i siebie samego. Czasem w szkole organizowano jakieś przedstawienia na podstawie Tory, połączone z konkursem.

I trzeba było zgadywać, o jakich postaciach mowa albo jaka historia z Pięcioksięgu jest przedstawiana. Brały w tym udział wszystkie dzieci. I nikt się nie buntował, że to przecież z Księgi żydów i chrześcijan. Po nauce Tory, czyli po pierwszej części lekcji, uczniowie rozchodzili się na spotkania w grupach: muzułmanie na naukę Koranu, żydzi na naukę według swoich świętych ksiąg i chrześcijanie na katechezę według Ewangelii.

Dla ludzi mieszkających w Izraelu religia jest bardzo ważna. Każdy jest dumny z przynależności do swojej religii. – W szkole nie było czegoś takiego, żeby ktoś się wygłupiał na religii, albo nie uważał – wspominają dzieci Lucyny i Ryszarda. – Lekcje religii były tak samo ważne jak pozostałe lekcje.

Marek Maczuga, teolog, psycholog,  przez 10 lat katecheta w Rosji.   Marek Maczuga, teolog, psycholog, przez 10 lat katecheta w Rosji.
Irkuck, Tomsk i Nowoczerkask w Rosji

W niektórych szkołach w Rosji jest coś w rodzaju katechezy prawosławnej. – Choć nie widziałem, by w szkole rosyjskiej dzieci miały religię – mówi ksiądz Tomasz Wiosna, proboszcz z Nowoczerkaska.

– Bardziej funkcjonuje to przy cerkwiach jako „Niedzielna szkoła”. Naukę religii nazywają „Bożyj Zakon”, co znaczy „Boże Prawo” i prowadzą ją, i księża prawosławni, i świeccy. Katolików jest w Rosji bardzo mało, dlatego też religia dla katolickich dzieci jest przy parafiach.

W Nowoczerkasku na przykład mieszka około 200 tysięcy ludzi. Z tego zaledwie 15 dzieci przychodzi na katolicką religię do jego parafii. Spotykają się najczęściej raz w tygodniu (w sobotę, albo niedzielę) przy parafiach i przede wszystkim przygotowują się do przyjęcia sakramentów.

Nie tylko dzieci, ale i dorośli. – Pewnego razu do kościoła przyszedł mężczyzna – opowiada Marek Maczuga, który razem z żoną katechizował w Rosji. – Rozmawialiśmy kilkanaście minut, a potem on... poprosił o chrzest. Okazało się po jakimś czasie wrócił do swojej żony, z którą rozwiódł się kiedyś. Pojechał po nią kilkaset kilometrów i przywiózł razem z dziećmi. Całą ich rodzinę przygotowywaliśmy do chrztu.

Siostra Ewa Lidia Mazur, Służebnica Ducha Świętego   Siostra Ewa Lidia Mazur, Służebnica Ducha Świętego
Wyspa Cebu na Filipinach

Na Filipinach religia jest przedmiotem obowiązkowym we wszystkich szkołach, ale… nie wszystkie dzieci chodzą do szkoły. Misjonarki Służebnice Ducha Świętego przychodzą więc do dzieci mieszkających w slumsach albo na miejskich wysypiskach śmieci.

Natomiast dla dzieci mieszkających w górach organizują bardzo podstawowe miniszkoły i uczą je dosłownie wszystkiego. – Dzieci na Filipinach są bardzo zdolne i lubią się uczyć – mówi siostra Ewa, która 17 lat pracuje na Filipinach – ale często już siedmiolatki muszą opiekować się młodszym rodzeństwem albo żebrać na ulicach, by zarobić dla licznej rodziny na garstkę ryżu.

– Gdyby wszystkie dzieci filipińskie mogły się uczyć, miałyby większe szanse, by kiedyś pracować – dodaje siostra Ewa. Dlatego ma sens ta tak zwana nauka nieformalna, prowadzona przez nasze Siostry Służebnice Ducha Świętego.

Siostry oprócz tego prowadzą na Filipinach swoje szkoły, gdzie oczywiście dzieci uczą się religii, choć niekoniecznie robią to siostry czy księża. W większości religii uczą osoby świeckie.

Ks. Michał Gitner, pallotyn, 17 lat pracował w Australii.   Ks. Michał Gitner, pallotyn, 17 lat pracował w Australii.
Perth, Melbourne w Australii


W Australii religii uczy się tylko w szkołach prywatnych. Ciekawe jest to, że niemal każda parafia ma swoją szkołę podstawową, i to o takim samym imieniu jak parafia. Religii w szkołach nie uczą księża, tylko świeccy. Oczywiście muszą być katolikami i muszą mieć na nauczanie specjalne pozwolenie.

Starają się uczyć tak, by dzieci na swoim poziomie rozumiały, w co wierzą. Jeśli dziecko chodzi do szkoły państwowej, wtedy na religię i przygotowanie do sakramentów raz w tygodniu przychodzi do parafii. – To bardzo mało w porównaniu z zajęciami w szkołach prywatnych – mówi ksiądz Michał Gitner – dlatego ważne jest wsparcie rodziców. W prywatnej szkole podstawowej zazwyczaj i dzieci, i nauczyciele bardzo lubią lekcje religii. Inaczej jest w szkołach średnich, gdzie w planie zajęć musi być 5 godzin religii tygodniowo.

Uczniowie narzekają, bo często wartości, których uczą się w szkole są inne od tych, jakie wyznaje się w ich domach. To trudne również dla nauczycieli. W rodzinach australijskich zdarza się, że rodzice są różnych wyznań. Poza tym, nie wszyscy uczniowie są ochrzczeni. Dlatego w szkołach średnich ważne są trzydniowe rekolekcje.

Zazwyczaj wtedy nauczyciele zabierają uczniów poza szkołę. Tam mają okazję i więcej czasu, by rozmawiać z młodzieżą o wierze. – Nauczyciel-katecheta musi być bardzo czujny – mówi ksiądz Michał. – Jeśli zauważy, że ktoś nie ma chrztu, powinien pytać: „Chcesz być ochrzczony?”

Bywa, że i dorośli przyjmują chrzest. – Kiedyś przyszedł do mnie nauczyciel-anglikanin – opowiada ksiądz Gitner. – Chciał zostać katolikiem. Nawet przed swoimi chłopakami w szkole przyznał, że „chce uporządkować swoje życie”. Bardzo nas to poruszyło...


Ks. Zbigniew Rakiej, proboszcz polskiej parafii  Matki Bożej Królowej Polski.   Ks. Zbigniew Rakiej, proboszcz polskiej parafii Matki Bożej Królowej Polski.
Toronto w Kanadzie

W Kanadzie religia jest tylko w szkołach prywatnych. – W szkołach publicznych jest tylko coś w rodzaju religioznawstwa. To znaczy, że dzieci uczą się o wszystkich religiach – mówi ksiądz proboszcz Zbigniew Rakiej z polskiej parafii w Toronto. Jeśli w szkole religia jest, to po prostu jest jednym z przedmiotów. Ani lepszym ani gorszym.

Religii uczą tylko osoby świeckie. Podobnie jak w Polsce, religia jest w szkołach kanadyjskich dwa razy w tygodniu. Co ciekawe, do komunii i bierzmowania dzieci muszą się przygotować w ramach zajęć w szkole – nie ma dodatkowego przygotowania przy parafii. Bardzo popularne w Kanadzie są tak zwane szkoły sobotnie.

Większość kanadyjskich dzieci do nich uczęszcza. Przy polskich parafiach w sobotniej szkole oprócz polskiego dzieci uczą się geografii, historii i religii. Oczywiście po polsku. Sobotnie lekcje zaczynają się o dziewiątej rano, a kończą około trzynastej, czyli co sobotę przez cztery godziny dzieci są dodatkowo w szkole.

Oceny z sobotniej szkoły brane są pod uwagę, gdy chcą kształcić się dalej. – Czasem dzieci dojeżdżają do nas nawet sto kilometrów – mówi ksiądz proboszcz. – Oczywiście przywożą je rodzice. Bardzo dbają, by ich dzieci nie opuściły żadnych zajęć.

Siostra Anna Malek, franciszkanka misjonarka Maryi, 2 lata pracowała w Meksyku.   Siostra Anna Malek, franciszkanka misjonarka Maryi, 2 lata pracowała w Meksyku.
Santa Rita w Meksyku

W Meksyku ludzie są bardzo religijni. Na każdym kroku widać, że kochają Matkę Bożą z Guadalupe. Wszędzie pełno Jej wizerunków. Meksykanie nie wstydzą się przyznać do swej wiary.

– Nieraz, gdy szłam ulicą, zagadywali i prosili o modlitwę – opowiada siostra Anna, która jakiś czas pracowała wśród Indian z plemienia Popolucas. – Religii uczyliśmy w bardzo prostych warunkach – wspomina siostra. – Kaplica, to były tylko mury i kilka ławek. Czasem wystarczyła wiata.

Katechetami w Meksyku często są ludzie młodzi. Niektórzy, dopiero co przyjęli chrzest. – Spotkałam nawet 15-latków uczących religii – dodaje. Większość Meksykanów, to katolicy. Przyjęcie wiary chrześcijańskiej nie było dla nich zbyt trudne ze względu na  dawne wierzenia. Kiedyś na przykład czczono tam boga kukurydzy.

Ludzie wierzyli, że on daje pokarm. – Łatwo więc było opowiedzieć im o Komunii świętej, o pokarmie, który daje Chrystus – wspomina siostra Anna. – Zresztą do dziś w wielu wioskach Jezus jest dla ludzi Bogiem, który daje kukurydzę.

Siostra Beata Gmitrowicz, franciszkanka misjonarka Maryi, pielęgniarka.   Siostra Beata Gmitrowicz, franciszkanka misjonarka Maryi, pielęgniarka.
Buenos Aires w Argentynie

W Argentynie religia jest tylko w szkołach prywatnych i przy parafiach. Katechetami najczęściej są świeccy: rodzice i… młodzież po bierzmowaniu. Siostry Franciszkanki Misjonarki Maryi organizują u siebie tak zwaną katechezę rodzinną. Polega to na tym, że dwa razy w miesiącu rodzice przychodzą na spotkania a potem o tym, co usłyszeli, opowiadają swoim dzieciom.

Dzieci natomiast mają swoje spotkania co tydzień. – Często byłam świadkiem, jak mama lub babcia razem z synem czy wnuczką po raz pierwszy przyjmowali Komunię – opowiada siostra Beata. W Argentynie przygotowanie do Komunii trwa dwa lata. Pod koniec pierwszego roku po raz pierwszy przystępuje się do spowiedzi.

Wtedy każdy otrzymuje Pismo Święte Nowego Testamentu i przynosi go potem na każdą katechezę. W drugim roku raz w tygodniu wszyscy przychodzą na Eucharystię, a ksiądz wyjaśnia kolejne części Mszy. – Nigdy nie zapomnę 11-letniej Melisy – wspomina siostra Beata – która musiała poszukać „zastępczej” rodziny, by przychodzić na katechezę.

W jej domu nikogo to nie interesowało. Melisie w przygotowaniu do chrztu i Komunii pomagała sąsiadka. Kilka tygodni przed I Komunią dzieci nieochrzczone przyjmują ten pierwszy sakrament w obecności rodziny.

Przy Melisie była sąsiadka i małżeństwo katechetów, których dziewczynka wybrała na chrzestnych. Płakała ona, a my razem z nią. Ze szczęścia i ze smutku. Dziś Melisa jest szczęśliwą żoną i mamą dwóch dziewczynek.

Ks. Aleksander Suchan, proboszcz w parafii św. Ludwika stanie Minnesota (po lewej) z grupą, która przyjęła w tym  roku sakrament bierzmowania. W środku biskup Dennis Schnurr   Ks. Aleksander Suchan, proboszcz w parafii św. Ludwika stanie Minnesota (po lewej) z grupą, która przyjęła w tym roku sakrament bierzmowania. W środku biskup Dennis Schnurr
Stan Minnesota w USA

Religia, owszem, jest w amerykańskim programie szkolnym, ale naucza się jej tylko w szkołach katolickich. Szkoły publiczne i prywatne muszą w planie lekcji uwzględnić tak zwany czas na religię. – W naszej szkole – mówi ksiądz Aleksander – jest to środa od godziny 10.30 do 12.30. Wtedy dzieci zabieramy ze szkoły do kościoła.

– W naszym miasteczku – dodaje ksiądz – są dwa kościoły protestanckie i jeden katolicki. Dzieci idą na katechezę do swojego kościoła. W każdej parafii przynajmniej jedna osoba świecka odpowiada za nauczanie religii. To znaczy: ona wybiera program nauczania, zakupuje podręczniki, pomoce do nauki religii i musi mieć kontakt z rodzicami. Oprócz tego, dobiera pozostałych katechetów i regularnie się z nimi spotyka.

Szkoła natomiast zapewnia dwa dni w roku tylko dla katechezy. Uczniowie przychodzą wtedy do parafii, gdzie organizuje się dla nich coś w rodzaju „dnia skupienia”. Jeden dzień przeważnie przypada w Wielkim Poście. – W naszym kościele to dzień bardziej modlitewny – mówi ksiądz Suchan. – W ten drugi dzień w roku jest sporo śpiewu, gier, oglądamy filmy, rozmawiamy o nich itp.

– Dwa lata temu na zajęciach w parafii pojawiła się Meghan – opowiada ksiądz. – Nie znałem jej. Nazwisko nic mi nie mówiło. Dziewczynka tłumaczyła, że rodzice nie chodzą do żadnego kościoła, ale jej najlepsza koleżanka w „czasie na religię” przychodziła do nas, więc ona też postanowiła przychodzić.

Po jakimś czasie na niedzielnej Mszy zaczęli pojawiać się jej rodzice. Kilka miesięcy temu Meghan przystąpiła do spowiedzi i przyjęła Pierwszą Komunię. Całkiem niedawno jej rodzice w jednym dniu przyjęli trzy sakramenty: spowiedź, Komunię i małżeństwo.

Ksiądz Dariusz Iżykowski, salezjanin, proboszcz parafii w Santa Clara.   Ksiądz Dariusz Iżykowski, salezjanin, proboszcz parafii w Santa Clara.
Santa Clara na Kubie

Na Kubie nie ma katechezy w szkole. Państwo na to nie pozwala. Rodzice nie uczą swoich dzieci wiary. Robi to ksiądz, katecheta, dziadkowie, sąsiedzi. – Przede wszystkim uczymy dzieci rozróżniać dobro i zło – mówi ksiądz Dariusz – uczymy je szacunku do starszych, po prostu tego by umiały żyć po chrześcijańsku.

Prawdy wiary to dla nich zbyt trudne. Często dzieci nie są ochrzczone. Kiedyś przyszła do nas Klaudia z koleżankami. Przez cztery lata przygotowywała się do chrztu. I kiedy wszystko było już gotowe, Klaudia nie przyszła.

Okazało się, że nie mogła znaleźć chrzestnych, a poza tym jej rodzice nie chcieli przyjść na chrzest córki. W końcu chrzestnymi Klaudii zostali nasi katecheci. Dzieci kubańskie do Pierwszej Komunii przystępują najwcześniej, gdy mają 9 lat.

Ale zdarza się, że mają już 15 lat. – Znam dzieci – mówi ksiądz Dariusz – które same przygotowały się do Pierwszej Komunii, bo nie miał ich kto przygotować.

Siostra Lidia Bulmańska (po lewej), franciszkanka Misjonarka Maryi, sześć lat pracowała w Amazonii. Od dwóch lat w Planaltine, ok. 40 km od stolicy.   Siostra Lidia Bulmańska (po lewej), franciszkanka Misjonarka Maryi, sześć lat pracowała w Amazonii. Od dwóch lat w Planaltine, ok. 40 km od stolicy.
Amazonia w Brazylii

Brazylijczycy religii uczą się przy parafii i w szkole. Choć w niektórych szkołach państwowych religii nie ma. Nie jest to przedmiot obowiązkowy. Ocena z religii jest na świadectwie, ale nie wlicza się jej do średniej. Zdarza się, że nauczyciele organizują pielgrzymki do słynnego sanktuarium Matki Bożej w Aparecida niedaleko São Paulo.

– To taka „brazylijska Częstochowa” – tłumaczy siostra Lidia. W amazońskiej dżungli jest inaczej. Ludzie w swoich domach siadają na podłodze, a zakonnice opowiadają o Panu Bogu.

Tylko raz lub dwa razy w roku dociera do dżungli ksiądz, by odprawić Mszę Świętą. W Amazonii, gdzie pracuje siostra Bożena, w szkole jest przedmiot nazywany „Nauczanie religii”. Uczestniczą w nim dzieci różnych wspólnot chrześcijańskich i bardziej niż katecheza jest to lekcja o znaczeniu religii w życiu człowieka.

Siostra Maria Siarka ze zgromadzenia Sług Jezusa, 16 lat pracuje w Boliwii   Siostra Maria Siarka ze zgromadzenia Sług Jezusa, 16 lat pracuje w Boliwii
Cochabamba w Boliwii

Kiedy siostra Maria zaczyna opowiadać uczniom o życiu Pana Jezusa, w klasie robi się zupełna cisza. – Pewnego razu – opowiada – gdy mówiłam o Męce Pana Jezusa, jeden z chłopców tak się przejął, że zapytał, czy nie było tam żadnego lekarza, żeby pomógł Jezusowi. W Boliwii religia jest obowiązkowo dwa razy w tygodniu, a oceny z religii są na świadectwie.

W wielu szkołach tydzień rozpoczyna się poranną modlitwą w poniedziałek. Potem nauczyciele rozdają uczniom teksty do przemyślenia. Często są to fragmenty z Pisma Świętego. Zdarza się, że nie tylko katecheci, ale również nauczyciele lekcje zaczynają modlitwą. W każdej klasie jest jakiś symbol religijny: krzyż, obraz Matki Bożej, albo świętych popularnych w regionie.

W regionie Cochabamba, tam, gdzie pracuje siostra Maria, bardzo popularny jest święty Jakub Apostoł. Oprócz świętych Boliwijczycy mają też wielką cześć do Matki Bożej.  W dniach, gdy przypada Jej święto, uczniowie idą na pielgrzymkę do jednego z trzech wielkich sanktuariów.

W boliwijskich szkołach religii uczą najczęściej siostry zakonne, rzadziej katecheci świeccy. Księża w szkołach w ogóle nie uczą. Ciekawe jest to, że na katolickie lekcje religii lubią przychodzić nawet uczniowie innych wyznań.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.