Dzieciak na medal

Leszek Śliwa

|

MGN 04/2009

publikacja 16.03.2009 16:49

Nazywano go złotym dzieckiem hiszpańskiej piłki. Wydawało się, że od wielkości dzieli go tylko krok. Krok ten nie był jednak łatwy. Żeby go zrobić, „dziecko” musiało stać się mężczyzną.

Dzieciak na medal Fernando Torres w akcji podczas meczu FC Liverpool przeciwko FC Everton w styczniu 2009 r. fot. AFP/EAST NEWS

Rok 2002, finał Mistrzostw Europy do lat 19. Hiszpania wygrywa z Niemcami, a zwycięską bramkę strzela Fernando Torres. Rok 2008, finał Mistrzostw Europy seniorów. Historia się powtarza: Hiszpania wygrywa z Niemcami, a zwycięską bramkę znów strzela Fernando Torres. W ciągu sześciu lat, które dzieliły te dwa wydarzenia, były jednak chwile, w których wydawało się, że ten fenomenalnie uzdolniony piłkarz nigdy nie zrobi wielkiej kariery.

Kariera usłana różami
Od początku wszyscy wróżyli mu wielką karierę. Miał 15 lat, gdy Atlético Madryt zaproponowało mu pierwszy profesjonalny kontrakt. Grał wtedy w zespole juniorów tego jednego z najpopularniejszych hiszpańskich klubów. W maju 2001 roku, krótko po 17. urodzinach, zadebiutował w pierwszym zespole na madryckim stadionie Vicente Calderón, mieszczącym 60 tysięcy widzów. Kiedy wywalczył dla swego kraju mistrzostwo Europy do lat 16, cała Hiszpania zaczęła nazywać go El Niño (dzieciak) lub El Niño de oro (złoty dzieciak). Dziecięca twarz grzecznego chłopca z Fuenlabrada – miasteczka pod Madrytem – wydawała się nie pasować do jego wyczynów na boisku. Wysoki i szybki napastnik nie bał się ostrych starć z obrońcami, a świetna technika była tylko uzupełnieniem jego dynamicznego stylu gry. Fernando José Torres Sanz doskonale sobie radził także w rywalizacji ze starszymi kolegami. Kiedy zdobywał Mistrzostwo Europy do lat 19, był o rok młodszy od pozostałych zawodników. W obu tych turniejach był gwiazdą. Strzelał najwięcej bramek i uznawano go za najlepszego piłkarza imprezy. Hiszpańscy kibice upatrywali w nim następcę słynnego Raúla. W Atlético szybko stał się najlepszym zawodnikiem, strzelał mnóstwo bramek. Miał zaledwie 19 lat, gdy powołano go do pierwszej reprezentacji kraju, a w wieku lat 20 pojechał na fi nały Mistrzostw Europy 2004.

Zaczęły się schody
Każdemu mogłoby się przewrócić w głowie od tak wielkich sukcesów. A jednak Fernando nie stał się rozkapryszonym gwiazdorem. Z natury nieśmiały, pozostał „grzecznym dzieckiem”. Nie wywoływał skandali, zawsze widziano go tylko z jedną dziewczyną (w tym roku Fernando i Olalla Domínguez Liste zamierzają się pobrać), więc prasa brukowa nie interesowała się nim. Na boisku jednak coraz bardziej ciążyła mu rosnąca odpowiedzialność. Dziennikarze i kibice liczyli na to, że El Niño będzie strzelał coraz więcej bramek i zapewni szybko sukcesy swemu klubowi i reprezentacji. Tymczasem zaczęły się „schody”. Debiut w reprezentacji przyniósł utalentowanemu piłkarzowi pierwsze zetknięcie z twardą rzeczywistością. Wprawdzie Hiszpania wygrała z Portugalią 3:0, ale ciągle faulowany Fernando nie dotrwał nawet do przerwy i utykając, zszedł z boiska. Potem było coraz gorzej. Nic mu się nie udawało. W ważnym meczu z Ukrainą nie wykorzystał nawet rzutu karnego. Finały Mistrzostw Europy w 2004 r. okazały się jednym wielkim rozczarowaniem. Również w Atlético marnował nawet najlepsze sytuacje podbramkowe, a drużyna przegrywała.

Najważniejsza decyzja
Na szczęście Fernando nigdy nie miał skłonności do rozrywkowego trybu życia. Dużo pracował nad sobą i stopniowo zaczął znów grać coraz lepiej, a na Mistrzostwach Świata w 2006 r. strzelił trzy gole. Prawdziwy przełom w jego grze nastąpił jednak w roku 2007. Torres podjął wówczas bardzo trudną decyzję. Postanowił przejść z Atlético Madryt do FC Liverpool. Musiał zostawić swą rodzinę, z którą jest bardzo związany, swój ukochany klub i swą ojczyznę. Od razu jednak stało się oczywiste, że była to właściwa decyzja. Samodzielność sprawiła, że zaczął szybko robić wielkie postępy. El niño zmienił się w el hombre (mężczyznę). Najdroższy transfer w historii FC Liverpool (36 milionów euro) okazał się bardzo opłacalny. Obecnie Fernando Torres, zwany przez angielskich kibiców The Kid (dzieciak), choć na dziecko już nie wygląda, jest najbardziej lubianym i najwyżej cenionym zawodnikiem w lidze angielskiej. Umiejętnościami z pewnością dorównuje Cristiano Ronaldo z Manchester Utd., a zachowaniem na boisku i poza nim zdecydowanie go przewyższa. Triumf w Mistrzostwach Europy i znakomite występy w lidze angielskiej zapewniły mu trzecie miejsce w plebiscycie na najlepszego piłkarza Europy 2008 roku. Wyprzedzili go tylko wspomniany już Portugalczyk Cristiano Ronaldo i Argentyńczyk z Barcelony Leo Messi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.