Dla kolegów: Mały Małysz

Jan Głąbiński

|

MGN 02/2008

publikacja 10.01.2008 17:27

Rozmowa z Klimkiem Murańką, młodym skoczkiem narciarskim

Dla kolegów: Mały Małysz fot. SE / EAST NEWS / ARTUR BARBAROWSKI

 

Jak wygląda dzień młodego sportowca? Ciągle trenujesz? 
– Chodzę do I klasy gimnazjalnej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem Olczy. U nas lekcje są dopiero po południu, co nie zna-czy, że mam dużo czasu na sen (śmiech). Dzień zaczynam właśnie od treningów. 
 
Gdzie trenujesz? 
– Przede wszystkim na zakopiańskich skoczniach. Trenuje ze mną pan Józef Jarząbek. 
 
Czasami pewnie trenerzy zastępują Ci rodziców, zwłaszcza kiedy wyjeżdżacie na zawody za granicę?
– Kiedy zawody odbywają się poza Polską, jeździ ze mną drugi trener, pan Adam Celej. Czasem rodzicom udaje się towarzyszyć mi w podczas zawodów. Bardzo sobie cenię ich obecność. 
 
Zarówno mama, jak i tata są pewnie z Ciebie bardzo dumni. Kto z nich bardziej chciał, byś został sportowcem?
– Najbardziej to chyba ja (śmiech). Mama i tata są bardzo zadowoleni, że poszedłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Chodził do niej także mój brat i tata – Krzysztof Murańka. Oboje z mamą bardzo mi kibicują. Także kiedy gram w skoki na komputerze  (śmiech). 
 
Chciałbyś, żeby tak jak to jest w tej grze komputerowej ze skokami narciarskimi, znany dziennikarz telewizyjny zaanonsował Twój skok, krzycząc: „Proszę Państwa, wstrzymajmy oddech, oto nasz mistrz Klimek Murańka, Mały Małysz!”
– Myślę, że wszystko przede mną. Doping jest naprawdę ważny i bardzo potrzebny. Marzę, żeby podczas moich skoków był tak mocny, jak w czasie lotów Adama Małysza.   
 
Co czujesz, kiedy stajesz na skoczni u boku znanych skoczków, o których mówi cały świat? 
– Nie zastanawiałem się nad tym. Po prostu zawsze chcę dobrze skoczyć i to jest dla mnie najważniejsze. Uważam, że skakać można do 30 lat. A to, co robią niektórzy Japończycy, którzy startują w wieku prawie 40 lat, jest lekką przesadą. 
 
Jaki jest klucz do tego, żeby odnosić sukcesy, które Ty już masz na swoim koncie? 
– Dorośli mówią, że trening czyni mistrza. Myślę, że coś w tym jest. Trzeba zawsze uważnie słuchać trenerów i ich wskazówek. Oni chcą dla zawodnika jak najlepiej, więc nawet jak nieraz nie podoba im się oddany skok, to cierpliwie tłumaczą, co było źle, jak trzeba to poprawiać.  
 
Trudno jest połączyć skoki i naukę w szkole?
– Staram się zawsze nadrabiać materiał, kiedy jestem nieobecny na lekcjach. Na razie się to udaje. Sądzę, że nie jest to bardzo trudne. Po prostu trzeba wszystko sobie jakoś poukładać. No i słuchać rodziców (śmiech).
 
I nauczycieli, którzy na przykład proszą o przeczytanie lektury. Masz jakieś swoje ulubione książki? 
– Omawialiśmy ostatnio na lekcji polskiego bajki Ignacego Krasickiego. Bardzo mi się one podobały. 
 
 Napisałbyś sam jakąś bajkę…
– (śmiech). Może o sportowcach?... Żeby finał konkursów narciarskich był taki sam, jak finał każdej bajki, kiedy dobro zawsze zwycięża nad złem. A ze szkoły podstawo-
wej pamiętam szczególnie dwie książki: „Akademia Pana Kleksa” i „Lessie, wróć”.  Często ludzie dedykują komuś swoje sukcesy.
 
Komu zadedykowałbyś swój pierwszy wielki sukces?
– (chwila ciszy). Myślę, że byliby to moi rodzicie. 
 
Klemens Murańka, nazywany zdrobniale przez wszystkich Klimkiem, mieszka w Zakopanem. Ma 13 lat i trzech braci (Kubę, Bartka i Krzysia) i dwie siostry (Asię i Hanię). Chodzi do I klasy gimnazjalnej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Trenuje od 2002 r., od 2004 r. w Towarzystwie Sportowym Wisła-Zakopane. W 2003 r. ustanowił rekord Wielkiej Skoczni, skoczył na odległość 135 metrów. Na swoim koncie ma niezliczoną ilość zwycięstw, m.in. w Mistrzostwach Świata Dzieci, w Garmisch-Partenkirchen. O Klimku Murańce można przeczytać na jego oficjalnej stronie internetowej: www.klimek-muranka.agstudio.pl

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.