Kurs przyzwoitości

Franciszek Kucharczak

|

MGN 02/2008

publikacja 10.01.2008 16:00

Rozmowa z ks. Tomaszem Jaklewiczem

Kurs przyzwoitości fot. JÓZEF WOLNY

 

Podobno chodził Ksiądz na kurs tańca?
– Tak, na początku szkoły średniej. Wychowawczyni „usilnie” wszystkich zachęcała. 
 
 Warto było?
– Chyba tak. To pomogło nam się poznać. Poza tym ja byłem nieśmiały, szczególnie wobec dziewczyn, więc taka sytuacja była dla mnie dobra. 
 
Lubił Ksiądz tańczyć?
–  Czułem się lekko skrępowany, ale ponieważ tańce klasyczne mają pewne reguły, one pomagały mi się odnaleźć.
 
 A nie można się też zgubić? Niektóre tańce nie wyglądają na przyzwoite.
– Im więcej tańców nowoczesnych, tym więcej w nich erotyzmu. Gdy popatrzymy wstecz, zauważymy, że w tańcach były ścisłe reguły. Taki walc albo jeszcze wcześniej menuet – to podchodzenie tancerzy do siebie, odchodzenie, ukłony, obroty – to trzymało erotyzm w karbach. I w tym jest piękno i wartość tańca.
 
To znaczy, że taniec może być szkołą powściągliwości?
–  Właśnie tak! Taniec klasyczny uczy, że w relacji chłopak–dziewczyna potrzebne są pewne reguły. Poza tym widzą to rodzice, znajomi. Taki taniec uczy bliskości, ale ujętej w reguły. 
 
 Ale co zrobić, gdy taniec staje się pokusą do grzechu?
– Jeśli tak jest, dać sobie spokój z tańcem.
 
 A czy ksiądz może tańczyć?
– O takim księdzu mówi się, że jest „do tańca i do różańca” (śmiech). Ale poważnie – jeżeli ksiądz jest na przykład na weselu u swojego brata, nie uważam, żeby to było niestosowne, jeśli zatańczy z panią młodą, ze swoją mamą czy siostrą. Ale cały czas musi pamiętać, kim jest. 
 
Chyba wszyscy chrześcijanie muszą pamiętać, kim są - również gdy tańczą.
– No tak. Ale czasem, gdy jestem na weselach obserwuję, że młodzi ludzie w ogóle nie tańczą. Kapela zagra, starsi ludzie fajnie się  bawią, a młodzi siedzą i gapią się. Może to zrobiła muzyka techno?... Tam nie ma reguł. Zagubiło się to, że taniec jest jakąś sztuką. W niej kobieta uczyła się być piękną, pełną gracji, a mężczyzna uczył się być elegancki, szarmancki, dżentelmenem, który kobietę szanuje. Gdzie ludzie skaczą jak małpiszony, tam nie ma elegancji ani gracji. Gdy orkiestra zagra stary przebój, oni siedzą, bo nie potrafią tańczyć. Boją się kompromitacji, bo nie chodzili na kurs tańca. A przez to tracą okazję do pięknego bycia ze sobą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.