Jabłkiem w głowę

Tomasz Rożek

|

MGN 02/2011

publikacja 14.01.2011 13:53

Nauką rządzi przypadek. To nie do końca prawda, ale… bez przypadku nie byłoby odkryć.

Jabłkiem w głowę   Jabłko Newtona „odkryło” grawitację fot. EAST NEWS Podobno genialny fizyk Izaak Newton sformułował prawo powszechnego ciążenia pod wpływem szoku, jaki u niego spowodowało spadające jabłko. Niektóre wersje podają, że jabłko spadło na głowę naukowca, gdy odpoczywał w ogrodzie. Inne, że Newton po prostu widział spadający owoc i zaczął zastanawiać się, dlaczego jabłko spada w dół. Przypadkowe wydarzenie powoduje czasami, że zaczynamy się nad czymś zastanawiać.

Trudno uwierzyć, że Newton zanim zobaczył spadający owoc, nigdy nie widział efektów działania siły grawitacji. Że nigdy przedtem nie widział spadających przedmiotów. Zresztą, to, że chodzimy, że płynie rzeka, że stoi dom, a nawet to, że wieje wiatr jest też efektem działania grawitacji. Tylko czy zastanawiamy się nad sprawami, które codziennie widzimy i do których jesteśmy przyzwyczajeni? Więc może młodego Newtona z zadumy obudziło jabłko, które wylądowało na jego głowie? Szok nie zawsze jest czymś złym.

A tak swoją drogą, to chyba najważniejszą cechą naukowca jest ciekawość świata i umiejętność zadawania z pozoru prostych pytań. Dlaczego rzeka płynie? Dlaczego w czasie jazdy rowerem utrzymujemy pion, a podczas postoju musimy podeprzeć się nogą? W końcu, jak to się dzieje, że e-maile docierają do adresata, a satelita komunikacyjny nie spadnie nam na głowę? Ale wróćmy do tematu. Historia Newtona to jeden z przykładów, jak przypadek, by nie powiedzieć wypadek, może „namieszać” w nauce. Czasami naukowiec ma po prostu szczęście.

Jabłkiem w głowę   Henri Becquerel odkrył promieniowanie naturalne, bo… lubił porządek na biurku fot. EAST NEWS Naświetlone klisze
W 1896 roku Henri Becquerel przez przypadek zaobserwował rozpad atomu uranu. Badał kawałki skał, które zawierały spore ilości uranu. Pod koniec dnia sprzątając swoje biurko, schował je do szuflady. Przez przypadek położył je na kliszy fotograficznej. A później – tu nie ma pewności czy przez pomyłkę czy z powodu przeczucia nadchodzącego odkrycia – klisze wywołał.

Zauważył, że klisze są częściowo naświetlone. Zastanawiając się, jak to się stało, doszedł do wniosku, że napromieniowały je chyba kawałki skał bogatych w uran. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Okazało się, że nie tylko uran jest na tyle nietrwały, że się rozpada. Maria Skłodowska z mężem też odkryli promieniotwórcze pierwiastki: polon i rad.

Bardzo szybko stwierdzono, że atom rozpada się właściwie przypadkowo. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy konkretny jeden nietrwały atom się rozpadnie. Wiadomo natomiast – zwykle bardzo dobrze – kiedy rozpadnie się połowa atomów z większego ich skupiska. Ciekawe, prawda?

Jabłkiem w głowę   Samolot napędzany energią słoneczną pobił rekord długości lotu fot. ZASOBY INTERNETU Pojazd latający
Kilkanaście miesięcy temu pobito rekord długości lotu samolotem napędzanym wyłącznie energią słoneczną. Zaphyr – taka jest nazwa urządzenia – utrzymywał się w przestworzach przez dwa dni i dwie noce. Nie jest niczym zadziwiającym fakt, że bezzałogowe urządzenie utrzymywało się w powietrzu w ciągu dnia, natomiast prawdziwym osiągnięciem jest to, że samolot poruszał się także w nocy.

Pojazd latający, bo tak oficjalnie nazywać się powinno bezzałogowe samoloty, wybudowano właściwie przez przypadek. Pierwotnie miał wynieść w przestworza kamerę, która sfotografowałaby gigantyczny balon helowy. Choć program lotu balonu przepadł, firma, która Zaphyra konstruowała, postanowiła nie przerywać prac.

Teraz zastanawiają się, jak to wykorzystać. Bo samoloty, które bez napędu tak długo utrzymują się w powietrzu, mogłyby być doskonałą platformą dla obserwacji Ziemi i telekomunikacji. W czasie lotu Zaphyr osiąga pułap 18 tys. metrów. To prawie dwa razy więcej niż w przypadku większości maszyn pasażerskich.

Jabłkiem w głowę   Sonda Deep Space 1 zbadała kometę, choć to wcale nie był cel jej misji fot. NASA Sonda na skale
Jeszcze ciekawsza była historia sondy kosmicznej Deep Space 1, która z bliska badała kometę Borrelly’ego. Badania komet są bardzo trudne, a mimo to wszystko się powiodło. Radość astronomów była tym większa, że głównym celem wysłużonej i w części zdezelowanej sondy wcale nie miały być badania komety.

Co więcej, wielu specjalistów uważało, że nie da się badać komet urządzeniami tak skonstruowanymi jak Deep Space 1. Przypadek w kosmosie?

Tam, gdzie wszystko musi być wyspecjalizowane, ukierunkowane? Jak najbardziej. Znany jest przypadek sondy (NEAR), która wylądowała na niedużym kawałku skały (planetoidzie Eros) poruszającym się w przestrzeni, mimo że żaden z jej konstruktorów nie śnił nawet o lądowaniu gdziekolwiek.

To była sonda, a nie lądownik! Co więcej, po wylądowaniu, a nie rozbiciu, statek jakiś czas jeszcze pracował i dostarczył naukowcom olbrzymią ilość danych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.