Polskie święto w Nowym Yorku

wiara.pl/Ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 06.10.2009 10:23


Biało-czerwono zrobiło się 4 października na Piątej Alei. Kilkadziesiąt tysięcy Polaków w czapeczkach, koszulkach, z chorągiewkami, szalikami, balonikami i parasolkami w barwach narodowych utworzyło radosny korowód na głównej ulicy Manhattanu.

Od 73 lat w pierwszą niedzielę października w Nowym Jorku odbywa się Parada Pułaskiego (nie było jej tylko po zamachu na WTC). Ruszyła w samo południe. Jedną z pierwszych i największych grup byli Polacy mieszkający na nowojorskiej dzielnicy Maspeth. Maszerowali pod wodzą proboszcza z kościoła św. Krzyża ks. Piotra Żendziana oraz Krystyny Kłodzińskiej pełniącej rolę tzw. marszałka. Za nimi defilowało kilkadziesiąt organizacji polonijnych: parafie, szkoły, dzielnice, polscy lekarze, inżynierowie, rzeźnicy, żeglarze…, organizacje społeczne i charytatywne.

Wiele osób paradowało w strojach regionalnych, na udekorowanych przyczepach w białych sukniach jechały dziewczyny wybrane w poszczególnych grupach na miss parady. Było nie tylko kolorowo, ale i głośno. Harcerze oferowali zestaw pieśni patriotycznych, pobrzmiewały rytmy disco-polo grane na żywo z przyczep z głośnikami, orkiestry dęte szkół średnich przygrywały rytmiczne marsze, skandowano: „Polska! Tak się bawi, tak się bawi, Polska!”. Na trybunie konferansjerki po polsku i po angielsku przedstawiały poszczególne grupy. Pod katedrą św. Patryka Polaków pozdrawiał abp Nowego Jorku - Timothy Dolan.

Wzdłuż trasy ludzie wymachiwali chorągiewkami i witali okrzykami do maszerujących. Parada trwała ponad 4 godziny. Po jej zakończeniu w parafii w Maspeth i w wielu innych miejscach odbywały się potańcówki i biesiady. Impreza zjednoczyła emigrantów wszystkich pokoleń. Było dużo młodych ludzi. – Tu się czuje patriotyzm…, może bardziej niż w Polsce – powiedziała mi jedna z uczestniczek.