publikacja 20.06.2023 12:31
Wystarczy mieć mapę, kartkę i długopis. Najpierw jest pomysł, potem wyznaczanie szlaku i pakowanie plecaków. Tak zaczyna się większość podróży rodziny Putów. Mózgiem wyprawy jest mama Magdalena. Franek i Antek nadają jej tempo, a tata Jacek utrwala wspomnienia na zdjęciach i filmach. Razem zwiedzili już kilkaset miejsc! O planowaniu i zwiedzaniu opowiada pani Magdalena Puto, autorka bloga “FrAntki Wędrowniczki Śląskie, okolice i dalej”.
Archiwum Prywatne
„Mały Gość”: Jak zaczęło się Wasze rodzinne wędrowanie?
Magdalena Puto: Zawsze kochaliśmy podróże, jeszcze zanim na świecie pojawiły się nasze dzieci. Spędzaliśmy czas poza domem, bo to niesie sporo korzyści, dlatego chcieliśmy podróżowanie zaszczepić synom. I kiedy zostaliśmy rodzicami, wyprawy stały się naturalnym elementem naszego życia. Tradycję wędrowania mamy w swojej rodzinie od zawsze – a dzieci mają ją we krwi.
Jak zachęcić najmłodszych do takiej aktywności?
Im wcześniej zaczniemy, tym lepiej. Warto próbować powoli, wybierać najbliższą okolicę, bo łatwiej wyjść z domu, jeśli wyprawa nie jest długą i daleką podróżą. Nie trzeba wtedy pakować wielu bagaży; oswajamy się z podróżami, sprawdzamy, jak reagujemy na trudności, na słońce, na nagły deszcz itp.
Kiedy zaczynaliśmy swoją przygodę, chłopakom wystarczyło, że jesteśmy z nimi – że pokazujemy im świat wokół nas. To nie musiało być jakieś niezwykłe miejsce. Miałam wręcz wrażenie, że im mniej, tym lepiej. Ważniejszy był ruch, kontakt ze zwierzętami, z mamą po jednej i tatą po drugiej stronie.
Co Wam dają te podróże?
Przede wszystkim kształcą. Mówi się, że podróże kształcą dzieci, ale nas też, bo odwiedzamy miejsca, do których jako dorośli może byśmy nie zajrzeli. Dzięki naszym synom odwiedzamy parki dinozaurów i wiemy o tych fascynujących stworzeniach naprawdę sporo. Dzieci są zachwycone nowymi miejscami, a nam sporo daje obserwacja naszych synów, widzimy, jak robią się bardziej odważni, ciekawi świata, jak poszerzają swoje horyzonty. Podróże, przebywanie na świeżym powietrzu, ruch mają też dobry wpływ na nasze zdrowie. Poza tym nasi synowie nie spędzają tyle czasu przed komputerem i z telefonem w ręku, bo czas mają wypełniony innymi atrakcjami. A my możemy zapomnieć o stresie w pracy i przewietrzyć głowę.
I wiąże Was to bardziej ze sobą?
Tak. Kiedy jesteśmy w domu, każdy ma swoje zajęcia, a na wyjeździe jesteśmy razem. Nie ma stresu, codziennej rutyny. My mamy czas na spokojną obserwację dzieci, dowiadujemy się, co je interesuje, widzimy, jak reagują na nowe sytuacje. Dla synów to też ważny czas. Są bliżej siebie, dzielą między sobą obowiązki, wspierają się. Podczas górskich wędrówek sprawdzają się w innym otoczeniu, uczą się podejmować decyzje, a my ich wspieramy, żeby się nie poddawali. Każda wyprawa to produkcja pięknych wspomnień.
To, co zwiedzacie, polecacie potem innym na blogu?
Dla mnie to był najpierw rodzaj pamiętnika z podróży. Tak utrwalałam swoje wspomnienia. Potem okazało się, że nasze wyprawy są pomocne dla czytelników. Oczywiście chcieliśmy innych zarazić miłością do Śląska. Mamy tu na wyciągnięcie ręki góry, Jurę, piękne krajobrazy, miasta z historią, Szlak Zabytków Techniki. Czego chcieć więcej? O Śląsku mogę mówić i mówić! Kochamy wszelkie podziemia, sztolnie, Jurę Krakowsko-Częstochowską, lasy rudzkie, Pszczynę, Żarki i Muzeum Dawnych Rzemiosł.
Szczególnym miejscem dla nas jest sanktuarium Matki Bożej w Leśniowie, do którego pielgrzymują rodziny. W każdą niedzielę można tam otrzymać indywidualne błogosławieństwo.
Jak dzielicie obowiązki przed wyprawą?
Ja jestem tą, która zawsze wyciąga z domu resztę rodziny – to funkcja motywatora. Wymyślam miejsce, atrakcje, ale plan jest elastyczny, dopasowany do oczekiwań i potrzeb innych. Mąż odpowiada za archiwizację zdjęć, filmów, dba o sprzęt i dzięki niemu mamy wspaniałe pamiątki. Franek i Antek pilnują trasy. Franek ostatnio uczy się sterować dronem. Jest nadzieja, że pasja będzie się rozwijać!
Jak się przygotować do wyprawy?
Nasze wyprawy planujemy tak, żeby były atrakcyjne i dla nas, i dla dzieci. Nie warto porównywać się z innymi. Każda rodzina jest inna, sami musimy ocenić, na jaką podróż jesteśmy gotowi, czy tropiki, czy agroturystyka, czy las koło domu. Zbyt wiele atrakcji może zmęczyć każdego. A jak się spakować? Warto zrobić listę rzeczy. W plecaku trzeba zostawić wolne miejsce na pamiątki z podróży – kamienie i ulubione patyki.
A jeśli nie mamy zbyt dużo pieniędzy?
Warto sprawdzić w internecie – niektóre muzea można zwiedzić bezpłatnie. Na blogu mamy całą listę na ten temat. Dodatkowo na Śląsku mamy świetne wydarzenia, takie jak: Festiwal Beskidów i Śląska Cieszyńskiego, Juromania, Industriada, Festiwal Górnej Odry – to doskonale zorganizowane imprezy. Nawet popołudniami można pojechać na krótką wycieczkę do parku, minizoo czy odwiedzić ścieżki edukacyjne. Tak naprawdę w wędrowaniu ograniczają nas tylko chęci i nasza wyobraźnia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.