publikacja 13.06.2019 10:01
Dotykała aligatora, karmiła z butelki małego tygrysa, oko w oko stanęła z jadowitym wężem mangrowym. Z kamerą odwiedziła ponad 40 krajów na 6 kontynentach.
W wodzie, której temperatura nie przekracza zera st. C, nurkuje się w specjalnym suchym skafandrze
archiwum prywatne
Z Nelą można by wylądować na bezludnej wyspie. Potrafi zbudować tratwę i szałas, złowić rybę bez wędki, a w dżungli znaleźć drogę bez kompasu. Nie boi się węży ani skorpionów i nie ucieka na widok wielkiego pająka. Niedawno wróciła z Antarktydy, a już planuje spotkanie z misiem koala w Australii. – O Antarktydzie marzyłam od dawna i do tej wyprawy przygotowywałam się od roku – przyznaje w rozmowie z „Małym Gościem” Mała Reporterka, która wcale nie jest już taka mała, bo skończyła 13 lat.
Ja też tak chcę!
Miała 5 lat, gdy zakochała się w programach przyrodniczych. Pasjami oglądała filmy Steve’a Irwina, australijskiego przyrodnika. I choć Irwin podczas kręcenia jednego z filmów zginął, ugodzony w serce kolcem płaszczki, jego przygody zrobiły na Neli takie wrażenie, że pewnego dnia wstała z kanapy i zawołała: „Ja też tak chcę!”. – Początkowo rodzice myśleli, że to żart – uśmiecha się Nela. – Kiedy zrozumieli, że mówię poważnie, pomogli mi spełnić moje marzenie.
Pierwszą podróżą pięciolatki była wyprawa do… Tajlandii. Tam okazało się, że dziewczynka jest wprost stworzona do przeżywania niezwykłych przygód, przyjaźni ze zwierzętami i opowiadania o tym przed kamerą. Przy okazji Nela udowodniła, że nie tylko jest odważna, ale potrafi zachować przytomność umysłu nawet w niebezpieczeństwie. – Kiedyś zgubiliśmy się w dżungli – wspomina. – W dżungli łatwo się zgubić – dodaje.
– Kiedy na przykład wydaje się, że już mijaliśmy to drzewo, może się okazać, że to jednak zupełnie inne drzewo. Na szczęście wchodząc do dżungli jakoś tak intuicyjnie znaczyłam drogę strzałkami z patyków i po tych znakach udało nam się wrócić z powrotem. O swoich przygodach w zakątkach świata Nela napisała 12 książek. Jedna z nich jest lekturą w szkole podstawowej. Od lat też ma swój program w telewizji, a teraz przygotowuje artykuły do własnego czasopisma, które niedługo się ukaże. Kiedy po raz czwarty z rzędu otrzymała nagrodę za najpopularniejszą książkę w Empiku, w kategorii „literatura dla dzieci”, nie mogła jej odebrać, bo właśnie przebywała na... Antarktydzie.
Zjadacze kamer
Na biegun południowy, gdzie temperatura spada nawet do - 90 st. C, a prawie cały ląd pokryty jest lodem, Nela wybrała się, by… nurkować w Oceanie Południowym. Nurkowanie to jej żywioł. Widziała już głębiny wszystkich oceanów świata. – Nurkowanie w tak zimnych wodach, o temperaturze ok. zera stopni, różni się od zwykłego – przyznaje.
– Musiałam zakładać specjalny suchy skafander, a pod spód jeszcze kilka warstw odzieży. Nie było to łatwe – trudno się w tym poruszać. Trzeba sterować powietrzem wewnątrz skafandra, żeby nie wystrzeliło mnie na powierzchnię. Musiałam się tego nauczyć. Niesamowita jest rafa koralowa w Oceanie Południowym. Niesamowite też było nurkowanie przy wrakach zatopionych statków. Ale najbardziej bałam się spotkania z lampartami morskimi z rodziny fokowatych. Wyglądają trochę jak prehistoryczne dinozaury. Samice są ogromne, dorastają do 3,5 metra i ważą nawet 500 kilogramów. Mają wielkie zęby i potrafią wyginać szyje w różnych kierunkach, wydłużać je albo skracać, co wygląda i dziwnie, i strasznie. Lamparty morskie żywią się… pingwinami, ale polują też na ryby pod wodą. Ludzi nie boją się wcale. Potrafią podpłynąć bardzo blisko i próbują zjeść kamerę albo przegryźć ponton. Na szczęście kiedy z nimi nurkowałam, zachowywały się bardzo przyjaźnie.
Leniwiec i coca-cola
Nela kocha wszystkie zwierzęta. – Poza komarami! – śmieje się. – Najbardziej węże – dodaje.
W domu ma rybki, kota i dwie alpaki: Limę i Pepino. W przyszłości chce zostać biologiem morskim i ratować zagrożone zwierzęta. – Widziałam filmik, na którym jakaś turystka poiła leniwca... coca-colą! – opowiada. – Obawiam się, że to zwierzątko nie przeżyło takiej ilości cukru. Młoda podróżniczka lubi też badać zwyczaje zwierząt żyjących w Polsce.
W wolnym czasie znika na cały dzień w lesie, na łące czy nad rzeką i godzinami je obserwuje. Do szkoły chodzi i uczy się jak inne dzieci. Nie ma taryfy ulgowej. – Podróże bardzo pomagają mi w nauce – przyznaje. – Po prostu otwierają głowę. Sama nie wiem, kiedy wiedza mi do niej wpada. Angielski zna prawie tak dobrze jak polski. Teraz uczy się hiszpańskiego, bo jak twierdzi, w wielu krajach łatwiej dogadać się w tym języku. – Niedługo zakładam naukową stację badawczą, najlepiej na Kostaryce. Będę tam zapraszać naukowców z całego świata i będziemy prowadzić różne badania – zdradza swoje plany Mała Reporterka. – Będziemy też zapraszać dzieci, żeby same mogły przez chwilę stać się odkrywcami i badaczami. Mam nadzieję, że to będzie też moje miejsce pracy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.