Lekcja zabawy

Piotr Sacha

publikacja 15.02.2018 09:25

Półki sklepowe świecą pustkami, a my stoimy w dłuuugiej kolejce po… cukier. W końcu zaczynają się przepychanki.

Karol Madaj prezentuje grę „Miś Wojtek” Karol Madaj prezentuje grę „Miś Wojtek”
Henryk Przondziono /foto gość

Na planszy „Kolejki” jest tak, jak opowiadają rodzice i dziadkowie, którzy pamiętają czasy komunizmu. W innej grze startujemy samolotem myśliwskim, jak polscy piloci w bitwie o Anglię. W kolejnej niedźwiadkowi towarzyszymy w bitwie o Monte Cassino. O tym, jak dobra zabawa zamienia się w lekcję historii, opowiada Karol Madaj – autor gier planszowych.

Trzecie miejsce

– Kiedy grał Pan ostatnio? – pytam na dzień dobry. – Wczoraj – uśmiecha się pan Karol. – Usiadłem z trzema córkami i graliśmy drużynowo w grę karcianą „Na grzyby!”. A wieczorem z żoną zagrałem w „Zatokę pelikanów” – opowiada. – Gram też w biurze – to moja praca – dodaje. Karol Madaj pracuje w Instytucie Pamięci Narodowej. A dokładniej w Biurze Edukacji Narodowej. To tu powstała „Kolejka”, ale także „7. W obronie Lwowa”, „Awans – zostań marszałkiem Polski” czy „ZnajZnak”. Na całym świecie jest około 100 tys. tytułów gier planszowych. – I ciągle powstają nowe! – cieszy się autor dwudziestu z nich. – W Europie jesteśmy trzecim krajem pod względem popularności planszówek. Wyprzedzają nas tylko Niemcy i Francuzi – wyjaśnia. Pan Karol tworzy gry edukacyjne, które mają bawić i uczyć. – Przy planszy dziecko może wygrać z profesorem – opowiada pan Karol. – Dlatego na starcie nie wymagam od gracza żadnej wiedzy. Ta wiedza przychodzi w trakcie rozgrywki – tłumaczy.

Pan tu nie stał!

Lata 80. XX wieku. Trudno było wtedy kupić w sklepie choćby mięso czy cukier. O życiu w tamtych czasach opowiada „Kolejka”, najbardziej znana gra pana Karola. Hit nie tylko w Polsce, ale i w Rumunii, Czechach, na Słowacji, w Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Japonii i wielu innych krajach. Zagrało w nią już ponad milion osób. Kolejne pionki ustawiają się w kolejkach przed sklepami. W którymś momencie gracze odkrywają karty dostawy. Ale produktów wystarczy tylko dla kilku szczęśliwców... Zaczynają się więc kolejkowe przepychanki: „Pan tu nie stał!”. Ktoś wyciąga asa z rękawa... to znaczy kartę „Matka z dzieckiem na ręku”. – Stał Pan jako dziecko w prawdziwej kolejce? – pytam. – Oczywiście! Mogłem być nawet tym dzieckiem na ręku – wspomina autor gry. – Tak się złożyło, że Pierwszą Komunię Świętą przyjąłem 4 czerwca 1989 roku. Tego dnia w Polsce odbywały się pierwsze po II wojnie światowej wolne wybory do Sejmu.

Lektura obowiązkowa

„Kolejka”, a właściwie „ОЧЕРЕДЬ” (rosyjska pisownia nazwy), trafiła też do sklepów w Rosji. I tu pojawił się problem... Rosyjskim urzędnikom nie spodobało się jedno zdanie z opisu gry: „17 września 1939 r. Polska została zaatakowana przez Związek Sowiecki”. – Grę wycofano tam ze sprzedaży – mówi Karol Madaj. Niedługo potem polską planszówką zainteresowała się słynna amerykańska gazeta „Wall Street Journal”. – Trafiliśmy nawet na pierwszą stronę! – wspomina pan Madaj. – Od pewnego profesora z uczelni w USA dostałem list – mówi dalej. Profesor opowiadał, że przekazał studentom listę lektur o życiu w socjalizmie i zachęcał, żeby koniecznie zagrali w „Kolejkę”. Później dyskutowali o różnicach między tym, co jest na planszy, a tym, co w książce. Polacy też są wdzięczni: „Dzięki Pana grze mój syn zaintere- sował się historią” – napisał ktoś. A cztery lata temu prezydent odznaczył Karola Madaja Złotym Krzyżem Zasługi.

Szafka z pionkami

W świat planszówek 4-letniego Karolka wprowadziła jego babcia. – Wtedy wybór był niewielki – „Chińczyk”, „Monopol”, warcaby, karty... – wspomina 38-letni pan Karol. – Teraz na półce w moim domu leży około 200 gier. Wśród nich są takie, które ustawiałem na stole tylko raz. I takie, w które grałem 300 razy! 11-letnia Zuzanna, 6-letnia Lidia i 3-letnia Inka próbują, tak jak tata, tworzyć własne planszówki. – Mam szafkę wypełnioną pionkami, kartonikami, kostkami... Przydają się przy testowaniu prototypów gier – opowiada pan Karol. Własny projekt gry... To nie takie łatwe zadanie, jak mogłoby się zdawać. Same testy „Kolejki” – czyli granie i poprawianie pierwszego egzemplarza – trwały rok. Na jedną rozgrywkę w „303” wystarczy 10-minutowa przerwa w szkole. Na „Kolejkę” najlepiej zarezerwować niedzielne popołudnie. Czasem potrzebne będą kolorowe karty z pielgrzymami. Mowa o „Campus Mundi” – oficjalnej grze ostatnich Światowych Dni Młodzieży. A czasem ogromna, trzymetrowa plansza, dzięki której poznamy problemy sudańskich dzieci z dostępem do czystej wody.

Miś żołnierz

Najnowszą planszówką pana Karola jest „Miś Wojtek”. Właśnie trafia na rynek gier. Przenosimy się w niej w czasy II wojny światowej, by podążyć szlakiem 2. Korpusu Polskiego. Razem z niedźwiadkiem brunatnym (to prawdziwa historia sprzed ponad siedemdziesięciu lat!) zbieramy pamiątki związane z żołnierzami generała Andersa. – To moja pierwsza gra wykonana według pomysłu dzieci – zaznacza projektant. – Jej pierwowzór to dzieło dwóch uczennic ze Szkoły Podstawowej nr 63 we Wrocławiu. Autor gier jest z wykształcenia... teologiem. – Pracę magisterską napisałem na temat liczby 153 w Ewangelii św. Jana. Tak połączyłem matematykę i teologię... A teraz w grach łączę matematykę i historię – śmieje się Karol Madaj, długoletni oazowicz. – Każdy, bez wyjątku, może zaprojektować własną grę – zapewnia i radzi, jak to zrobić (szczegóły w ramce obok).

Jak zrobić własną grę planszową radzi Karol Madaj

Krok 1. Pomysł Wybieramy temat naszej gry. Krok 2. Znajomość istniejących gier Zanim zaprojektujemy własną grę, powinniśmy znać przynajmniej dziesięć gier różniących się zasadami i przebiegiem. Krok 3. Mechanizmy Spośród 50 istniejących mechanizmów, na których może opierać się gra, wybieramy najodpowiedniejszą dla naszego tematu. Na przykład gra „Kolejka” opiera się na takich mechanizmach jak ustawianie pionków, zarządzanie kartami w ręku i zbieranie zestawów. Krok 4. Pierwszy egzemplarz Tworzymy prototyp naszej gry, czyli jej pierwszy egzemplarz. Wystarczy kartka i ołówek. Rysujemy planszę i przygotowujemy wszystkie niezbędne elementy. Krok 5. Testy, czyli granie i poprawianie Testowanie zajmuje najwięcej czasu. To bardzo żmudna, ale konieczna praca, aby projekt był udany. Można zacząć od zaproszenia do naszej planszy bliskich. Potem warto zagrać z osobami, które znamy słabiej. Z młodszymi i starszymi. Jeżeli gra przewiduje udział od 2 do 4 graczy, to testujemy ją we dwójkę, trójkę oraz czwórkę. Obserwujemy reakcje graczy. Czy są przejęci, czy znudzeni? Smutni czy radośni? Czy potrafią dotrzeć do mety? A może docierają tam zbyt szybko? Wyłapujemy wszelkie błędy, poprawiamy i… gramy dalej. Niektóre gry wymagają stu testów, a nawet więcej. Krok 6. Jasna instrukcja Spisujemy instrukcję. Obserwujemy, czy na jej podstawie gracze rozumieją zasady. Krok 7. Wydawnictwo Jeśli gra nie ma już błędów, daje ludziom dobrą zabawę i wywołuje miłe emocje, możemy ją wysłać do wydawcy gier planszowych. Grafika nie musi być idealna. Zatroszczy się o nią wydawnictwo. ☻

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.