Ministrancki refleks

Piotr Sacha

publikacja 13.02.2018 09:35

Dwa razy pierwsze miejsce, raz drugie i trzecie. To się nazywa debiut!

Szachowe trofea braci ministrantów Szachowe trofea braci ministrantów
Henryk Przondziono /Foto Gość

Przy szachownicach zasiedli ministranci. Dokładnie 122 z 37 parafii. W sumie rozegrali ponad tysiąc partii w szachach szybkich i błyskawicznych. Bracia Michał i Maciek z parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Brzozowicach-Kamieniu, dzielnicy Piekar Śląskich, na turniej do Starachowic przyjechali... błyskawicznie z półfinałów mistrzostw Polski w Jastrzębiej Górze. – To był szachowy maraton – śmieje się 9-letni Maciek Pełka.

5 minut na partię

Do domu przywieźli aż cztery złote puchary. – W mistrzostwach Polski ministrantów w Starachowicach braliśmy udział po raz pierwszy. Byli z nami jeszcze dwaj koledzy i nasz ksiądz opiekun – opowiada 14-letni Michał. Razem służą w parafialnym kościele w Brzozowicach-Kamieniu. Ich staż ministrancki nie jest długi. – Ja służę od roku – mówi Maciek. – A ja jeszcze krócej – uśmiecha się Michał. – Namówili mnie inni ministranci z oazy... no i młodszy brat… – dodaje. Pierwszego dnia zawodów w szachach szybkich obaj zajęli pierwsze miejsce. Maciek w kategorii do lat 10, a Michał wśród starszych ministrantów. – Szachy szybkie to tempo 15 minut na partię dla zawodnika – wyjaśniają. Drugiego dnia w szachach błyskawicznych poszło im niewiele gorzej. Michał był drugi, a Maciek trzeci. – Tempo 5 minut na partię – uśmiechają się bracia. – Szybkie ruchy to podstawa – dodają. – Naszym szachowym idolem jest Norweg Magnus Carlsen – rzuca Michał.

72 medale, 44 puchary

– W sprzątaniu domu chłopcy też mają typowo szachowe ruchy... – do rozmowy włącza się mama ministrantów. – I nie mówię o ruchach w szachach błyskawicznych – uśmiecha się pani Beata Pełka. Dziś półki w pokoju niemal uginają się pod ciężarem trofeów. Niedawno Magda, siostra młodsza od Michała o… minutę (!), wszystkie policzyła: 72 medale i 44 puchary! – Z moją siostrą bliźniaczką trafiliśmy do klubu szachowego jako siedmiolatki – opowiada. – A ja gram, odkąd skończyłem 4 latka – przypomina Maciek. – Na początku myślałem, że przy szachownicy będziemy spędzać razem dużo czasu – wspomina pan Roman Pełka, który pierwszy pokazał dzieciom, jak poruszają się figury. – Teraz rzadko chcą ze mną grać. Mówią, że zaniżam poziom – śmieje się tata. – Nie zawsze ze mną przegrywasz – pociesza tatę Maciek, który od niedawna oprócz szachów trenuje również piłkę nożną. – To się przydaje szachiście – mówi tata. – Przed dłuższą partią czasem idziemy na spacer albo biegamy – dopowiada Michał.

6 godzin pojedynku

Zawodnicy rozgrywają „dłuższe partie”, rywalizując w szachach klasycznych. – Jak długie to pojedynki? – dopytuję ministrantów. – Moja najdłuższa partia w szachach klasycznych trwała prawie 6 godzin – odpowiada Michał. – A najkrótsza? – Zaledwie kilkanaście sekund. Ale to już w szachach błyskawicznych – dodaje 14-latek. Zanim Michał stał się najlepszym szachistą ministrantem, był już mistrzem swojej szkoły, miasta i województwa. – I jeszcze mistrzem naszego domu – wtrącają najbliżsi rywale. W swojej parafii należy też do Ruchu Światło–Życie. I tak jak Maciek jest harcerzem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.