Ośle jęki wśród nocnej ciszy

Piotr Sacha

publikacja 13.02.2018 09:35

Wigilia na 40 osób (najbliższa rodzina). W drugi dzień świąt gości przybywa (dalsi krewni i przyjaciele). Na koncercie pełna sala (przyjść może każdy). Hej, kolęda… rockolęda.

Zanim odbędzie się koncert kolęd, odbywają się kolędowe próby Zanim odbędzie się koncert kolęd, odbywają się kolędowe próby
henryk przondziono /foto gość

Podczas występu zbiera się tłum. Na scenie i wokół sceny. Mnóóóóóstwo młodych, młodszych i najmłodszych amatorów kolędowania… Wcale nie amatorów, bo wielu uczy się w szkole muzycznej. Filip i Janek mają dziewiętnaście lat. Są najstarsi – poza rodzicami. Najmłodszy jest Gucio. Skończył dopiero miesiąc. Jeszcze nie śpiewa. – Może za dwa lata wystąpi… – zamyśla się Wojciech Krypiak, tata Gucia.

Od szkoły do orszaku

– Był 2009 rok – przypomina sobie Janek Suchorab. – Podczas naszego pierwszego koncertu w szkole sióstr felicjanek miałem jedenaście lat. Wtedy śpiewałem, dzisiaj gram na trąbce – opowiada. – Pełen spontan! – uśmiecha się Tomasz Krypiak. – Trochę sprzęgało i chyba słabo nas było słychać. Osiem lat temu nie mieliśmy jeszcze dźwiękowca – dodaje. A dzisiaj… Rockolędy, czyli kolędy zagrane na gitarze elektrycznej, perkusji i innych instrumentach, brzmią… Najlepiej posłuchać na własne uszy. – Wiele się zmieniło. Na przykład przybyło dzieci – rzuca Filip Krypiak, basista, najstarszy z dziesięciorga rodzeństwa. – Nagraliśmy płytę – dopowiada Janek, kuzyn Filipa. Z wielu występów szczególnie zapamiętał koncert podczas Orszaku Trzech Króli na placu Piłsudskiego. – Słuchało nas 30 tys. osób – wspomina.

15 minut, potem zabawa

W zespole można się doliczyć aż pięćdziesięciu osób. – Witamy najmłodszych! – padają słowa do mikrofonu, a na scenę wbiegają: trzyletni Piotruś, pięcioletni Janek, sześcioletnie Marysia, Jagusia, Dorotka i wielu innych. Podczas koncertu rodzice odpalają też filmiki. – Wcześniej nagrywamy dzieci – mówi Piotr Krześniak. – Prosto odpowiadają na trudne pytania typu: „Co to znaczy, że moc truchleje?”. – Każda próba z takimi maluchami jest wielkim wyzwaniem organizacyjnym – stwierdza pan Wojciech. One wytrzymują na scenie co najwyżej 15 minut. Później chcą się bawić. Dlatego zaczynamy grać już godzinę wcześniej, aby mogły wejść na gotowe – dodaje. – I tak po wielu różnych trudnościach rodzi się wreszcie coś dobrego – rzuca myśl pan Tomasz. – Mam nadzieję, że nasze dzieci będą o tym w przyszłości pamiętały – kończy. – A ja mam nadzieję, że nasi słuchacze wynoszą z koncertu piękne przesłanie o Bożym Narodzeniu. A przy tym świetnie się bawią – mówi Janek.

W tonacji Ę-dur

– Kolędowanie w naszych domach było od zawsze. Zwłaszcza w drugi dzień świąt – opowiada osiemnastoletnia Helena Krześniak. – Tego dnia spotykamy się wszyscy. Z instrumentami i śpiewnikami. – A przy stole wigilijnym nieraz zasiada 40 osób – mówi Filip. – Tylko najbliższa rodzina – uśmiecha się. – Aż w końcu ktoś rzucił hasło: „Wychodzimy z instrumentami na zewnątrz!” – wspomina początki zespołu Ę-dur Wojciech Krypiak. Nazwa może wydawać się nieco zagadkowa. – Jest tonacja E-dur. Ale o Ę-dur nikt nie słyszał – śmieje się Tomasz Krypiak. – Wśród nas nie ma profesjonalnych muzyków – wyjaśnia. Każdego roku zaprzyjaźnione rodziny z Warszawy uczą się dwóch lub trzech nowych utworów. – Przede wszystkim wymyślamy własne aranżacje znanych kolęd – wyjaśnia Janek. – Janek jest autorem świetnej wersji kolędy „Mędrcy świata” – chwalą swojego kuzyna Helena i Filip. – Nazywamy ją „Mędraki”. – Śpiewamy co najmniej po trzy zwrotki – mówią dalej. – A jedna z naszych pastorałek, zatytułowana „Ośle jęki”, ma ich aż jedenaście – śmieją się.

Dwanaście pizz

– Najmłodsi też chcą już z nami grać. Dlatego łapią, co mają pod ręką. Łyżki, garnuszki… – śmieje się Filip. – A dziadkowie są na wszystkich naszych występach – dopowiada Janek. – Przed koncertem tradycyjnie zamawiamy pizzę… To znaczy co najmniej dwanaście pizz – śmieją się kuzyni. Wielogodzinne próby zaczynają się zwykle tuż przed Bożym Narodzeniem. Grają i śpiewają duże rodziny… Dwie rodziny Krypiaków (dziesięcioro i pięcioro dzieci), Suchorabowie (dziewięcioro dzieci), Krześniakowie (sześcioro dzieci), Ostrowscy (czworo dzieci), Łepkowscy (pięcioro dzieci), Borowscy (sześcioro dzieci), Borowcowie (troje dzieci), Markowscy (pięcioro dzieci), dwie rodziny Sieluków (pięcioro i troje dzieci), Warzochowie (troje dzieci), Pękaccy (troje dzieci), Janke (dwoje dzieci) oraz przyjaciele – Magdalena Musiał i Krzysztof Rylski. Głośno robi się na długo przed występem za sprawą najmłodszych wokalistów. – Głośno? Jesteśmy przyzwyczajeni. My już tego nie słyszymy – śmieje się Wojciech Krypiak. – Ci najmłodsi właśnie nakręcają nas do dalszego grania – kończy pan Tomasz, brat Wojciecha. I podgrywa na skrzypcach melodię kolędy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.