Widzę ląd!

Adam Śliwa Adam Śliwa

|

MGN 10/2016

publikacja 20.11.2017 14:54

Od miesięcy tylko woda i woda. Nagle z bocianiego gniazda rozlega się okrzyk: „Widać ląd!”. Kolumb miał rację.

Repliki statków Kolumba. Właściwie nie wiadomo,  jak wyglądały. Wiemy,  że Pinta i Niña były karawelami, a Santa Maria – karaką.  Tuż przed podróżą zmieniono jej imię, aby Matka Boża chroniła podróżników Repliki statków Kolumba. Właściwie nie wiadomo, jak wyglądały. Wiemy, że Pinta i Niña były karawelami, a Santa Maria – karaką. Tuż przed podróżą zmieniono jej imię, aby Matka Boża chroniła podróżników
BROWN CHRIS /SIPA press/east news

Gdzie? Indie Zachodnie (Karaiby), Ameryka Łacińska Kiedy? 3 sierpnia – 12 października 1492 Kto? Krzysztof Kolumb Gdy 3 sierpnia 1492 roku wypływali z hiszpańskiego portu Palos, niewielu wierzyło, że żeglarze wrócą szczęśliwie z tej podróży. Kapitan Krzysztof Kolumb, pochodzący z włoskiej Genui, wyznaczył kurs: na zachód! Wiedział już, że Ziemia jest okrągła, ale nie wiedział, ile ta podróż potrwa. Jeden z marynarzy flagowego statku Santa Maria sam nie wie, po co zaciągnął się na tę morską wyprawę. Może zwyciężyła chęć przygód, a może zwykła ciekawość. Czy rzeczywiście znajdą drogę do Indii?

Trzy statki

Od tygodni płyniemy, walcząc z pogodą, szczurami w ładowni i... nudą. Choć z tym ostatnim pomaga nam walczyć bosman, wynajdując kolejne prace: szycie żagli, szorowanie pokładu, wciąganie lin. Wokół nas ocean, przed nami i za nami wszystko wygląda tak samo. Kapitan Kolumb na podstawie układu gwiazd i słońca sprawdza kurs różnymi przyrządami. Razem z nami płyną jeszcze dwa inne statki. Nasza Santa Maria jest od nich dużo cięższa, dlatego Pinta i Niña nie mogą rozwinąć pełnej szybkości. Wczoraj bosman zlecił sprawdzenie zapasów w ładowni. Niedługo zacznie nam brakować słodkiej wody i jedzenia. Najgorsze są szczury, które niszczą worki i gryzą żagle. Jeżeli wyprawa potrwa dłużej, grozi nam głód.

Jest Ziemia!

Mija drugi miesiąc wyprawy. Od wielu dni z powodu słabego wiatru przy pełnych żaglach płynęliśmy bardzo wolno po spokojnej tafli wody. Załoga – w sumie 90 żeglarzy na trzech żaglowcach – coraz bardziej szemrała: Kolumb prowadzi nasze statki na pewną śmierć. Bunt mógłby obalić kapitana, ale właściwie po co? Kto nas wtedy poprowadzi z powrotem do Hiszpanii?... Wielu, z powodu braku witaminy C, świeżych owoców pomarańczy i cytryn choruje na szkorbut. Kapitan, choć czasem też już wątpił w sens wyprawy, chyba wciąż wierzył, że Indie są niedaleko. Kazał płynąć dalej na zachód. A jeśli tam jest koniec świata i nigdy już nie wrócimy do naszych domów?... Nagle… z sąsiedniej Pinty rozległ się krzyk: „Tierra, tierra” – ziemia, ziemia. Z platformy na głównym maszcie, zwanej bocianim gniazdem, krzyczał marynarz Rodrigo de Traiana. Wpatrujemy się w horyzont, przecieramy oczy. Jeszcze nie jesteśmy pewni, ale po chwili… rzeczywiście! Widać zarys lądu. Jesteśmy uratowani! Kolumb miał rację. Indie są przed nami. W dzienniku okrętowym zapisaliśmy to wydarzenie pod datą 12 października roku Pańskiego 1492.

Nowy ląd

Dopłynęliśmy do brzegu! Jak dobrze postawić stopę na stałym lądzie. Nic nie kołysze, pod stopami nie skrzypią drewniane deski pokładu. Kolumb ogłosił wyspę posiadłością korony hiszpańskiej. Wszystko jest tu inne. Wokół latają śmieszne kolorowe ptaki, wydające odgłosy podobne do ludzkiej mowy, są tu rośliny, zwierzęta, a nawet ludzie. Noszą prymitywne ubrania, ale ozdoby mają z prawdziwego złota. Uzupełniliśmy zapasy kukurydzy, ananasów, orzeszków ziemnych, pomidorów i nieznanych w Europie ziemniaków, po czym ruszyliśmy dalej, na południe. Podczas burzy na pełnym morzu roztrzaskała się o skały nasza Santa Maria. Sztorm rzucał statkiem jak łupinką. Gdzieś zapodziała się też Pinta. Został nam tylko jeden statek. Jeśli i on zatonie, nikt nawet się nie dowie o naszym sukcesie. Na szczęście sztorm ustał, a my trafiliśmy na kolejną wyspę. Nie wiem, czy dobrze pamiętam jej nazwę. Chyba była to Kuba.

W domu

Na Hispanioli (Haiti) budowaliśmy drewniane domy dla tubylców. Kapitan postanowił, że osobiście przekaże wieści hiszpańskiemu królowi, więc teraz szykuje się do drogi. Już wiadomo, że na jednym statku nie zmieścimy się wszyscy. 43 ochotników zostanie w forcie Navidad, który zbudowaliśmy. Ja wracam do domu. Na pokładzie Niñi wypłynęliśmy w stronę Hiszpanii 16 grudnia. Już wiemy, że Boże Narodzenie spędzimy na morzu. Dopiero w połowie marca 1493 roku dopłynęliśmy do portu, z którego ponad pół roku temu wypływaliśmy w nieznane. Z kapitanem na czele ruszyliśmy do pałacu królewskiego w Barcelonie. Przyglądały nam się zaciekawione tłumy. Ale to nie my byliśmy główną atrakcją, tylko przywiezione przez nas zwierzęta przypominające duże kury (indyki), gadające papugi, złoto, srebro, egzotyczne rośliny i owoce. Jeszcze na ten rok zaplanowano kolejną wyprawę. Chyba znów się zaciągnę.

Odkrycie Ameryki – nowa epoka

Pierwszą wyspą, którą ujrzeli marynarze, była prawdopodobnie Watlinga w Ameryce Łacińskiej. Krzysztof Kolumb był przekonany, że to zachodnie Indie. Jednak w Europie bardzo szybko zorientowano się, że to całkiem nowy kontynent. Przez Atlantyk zaczęły płynąć kolejni żeglarze żądni przygód i bogactw. Odkrycie Ameryki w 1492 roku uważane jest za koniec średniowiecza i początek epoki nowożytnej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.