Moja kotwica

Notowali Adam Śliwa i Gabriela Szulik

|

MGN 05/2016

publikacja 20.10.2016 15:46

Dla Polski chrzest był najważniejszym wydarzeniem w historii. Czym jest własny chrzest, opowiedzieli aktor, wokalistki i mim.

Moja kotwica   Andrzej Rybczyński /pap Olga Szomańska

wokalistka – Świadomość, że jestem ochrzczona, ma dla mnie ogromne znaczenie. Jestem chrześcijanką, należę do Boga. Dzięki temu znam swoje miejsce, mam Dekalog – prawo, którym staram się żyć. Nie jestem sama, cały czas czuję opiekę Boga nade mną.

 

 

 

 

 

 

Moja kotwica   Roman Koszowski /Foto Gość Ireneusz Krosny

mim – Chrzest nadaje sens całemu życiu, daje nadzieję na życie wieczne. Nauka mówi co innego. Z fizyki wiadomo, że nasza Ziemia ma określony czas istnienia i zostanie spalona przez Słońce. Mam więc pewność, że nic po nas nie pozostanie, ani pamięć, ani pomniki, ani następne pokolenia. Staranie się więc o cokolwiek jest bez sensu. Jednak chrzest i wiara są tym, co nadaje sens każdemu dniowi. Jeżeli będziemy żyć wiecznie, to wszystko przetrwa, i relacje z innymi, i to, co teraz robimy.

 

 

 

 

 

 

 

Moja kotwica   Ireneusz Sobieszczuk /pap Andrzej Młynarczyk

aktor – Chrzest to taka pieczęć, że odtąd należymy do Jezusa. Ale na tym się nie kończy. Nie wiadomo, co się wydarzy w naszym życiu. Chrzest jest jak kotwica, chroni nasze życie duchowe, daje poczucie bezpieczeństwa. Później, jako dorośli, coraz bardziej świadomie wybieramy życie z Jezusem. Mimo że wielu rzeczy nie rozumiem, wiem, że warto z Nim być.

 

 

 

 

 

 

 

Moja kotwica   Bartłomiej Zborowski /pap Anna Golędzinowska

była modelka, zaangażowana obecnie w Ruch Czystych Serc – Zostałam ochrzczona 25 grudnia w parafii na Bielanach w Warszawie. Tam mieszkała moja babcia i ja, kiedy byłam mała. Oczywiście, nie pamiętam mojego chrztu, ale musiał to być wyjątkowy dzień, bo połączył moje życie z Kościołem i wiarą katolicką. Dziś wiele osób mówi, że chrzest powinni przyjmować dopiero dorośli, bo wtedy sami mogliby zdecydować, czy chcą go przyjąć, czy nie. Ja się z tym nie zgadzam. Bo jeśli rodzice nas ochrzcili to dlatego, że wierzyli w wielkie błogosławieństwo i ochronę naszego życia przed szatanem. W chwili chrztu pozbywamy się przecież grzechu pierworodnego i stajemy się w stu procentach czyści, jesteśmy także chronieni przez Boga przed złymi duchami. Jeśli więc to prawda, że rodzice chcą jak najlepiej dla własnego dziecka, to znaczy, że dobrze zrobili, prosząc dla nas o chrzest. Tym bardziej dzisiaj, kiedy „być chrześcijaninem” to znaczy, iść pod prąd, przeciw temu, co obiecuje świat.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.