Sam na sam z Samusiem

Piotr Sacha

|

MGN 04/2016

publikacja 09.06.2016 10:31

Wśród rówieśników na razie jest czwarty w Europie i dziesiąty na świecie. Chce być najlepszy.

Rodzina Kulczyckich w akcji. Od lewej: Ryszard, Samuel, Alan i Szymon Rodzina Kulczyckich w akcji. Od lewej: Ryszard, Samuel, Alan i Szymon
Roman Koszowski /Foto Gość

Samuel Kulczycki rozegrał mecz w superlidze tenisa stołowego – niby zwykła sportowa wiadomość… Tymczasem Samuel ma niecałe 14 lat, jego drużyna –Olimpia Unia Grudziądz – jest mistrzem Polski. To tak, jakby 14-latek znalazł się w pierwszym składzie Legii w meczu polskiej ekstraklasy, czyli wiadomość nie taka całkiem zwykła...

Rodzinna tradycja

Samuel stanął przy stole tenisowym naprzeciw wielkiego mistrza. Lucjan Błaszczyk, jedenastokrotny mistrz Polski w grze pojedynczej i piętnastokrotny w podwójnej, pojedynek z 14-latkiem potraktował poważnie. Wygrał 3:0. Samuel zdobył 10 punktów. – Nie traktuję tego jako porażki – mówi. – To była przede wszystkim dobra lekcja – dodaje. Po naszej rozmowie prędko wraca do treningu. Ćwiczy codziennie. Wśród swoich rówieśników na razie jest czwarty w Europie i dziesiąty na świecie. Chce być najlepszy. Trener zawsze jest blisko… Bo Szymon Kulczycki, tata Samuela, też jest tenisistą stołowym. Tak jak wujek, ciocia, dziadek, brat… Kulczyccy liczą tenisistów w swojej rodzinie. Najmłodsza jest pięcioletnia Wanessa, siostra Samuela. – W sumie jest nas osiemnaścioro – mówi pan Ryszard Kulczycki, dziadek Samuela. To on zapoczątkował sportową tradycję.

404 mecze dziadka

Pan Ryszard jako nastolatek uprawiał lekkoatletykę, piłkę nożną, boks i podnoszenie ciężarów. – W biegu na 800 metrów miałem całkiem niezły czas jak na juniora. Minuta i 56 sekund – wspomina. I opowiada, jak zainteresował się tenisem stołowym w… szpitalu. 56 lat temu pan Ryszard zachorował na żółtaczkę. Musiał przerwać treningi. – W szpitalu przeczytałem, że Jedwab Gorzów uległ LZS Raduszec. Jak to tak? Klub z dużego miasta przegrał w tenisa stołowego z wiejskim klubem? Zdziwiłem się, a później… dołączyłem do drużyny z Gorzowa. Szybko zostałem jej trenerem – opowiada. Niedługo potem pan Ryszard swoją pasją zaraził młodszych braci. A po latach tenisem stołowym zainteresowali się też jego dwaj synowie i trzy córki. W końcu założył własny klub Gorzovia Gorzów Wielkopolski. – Lubię statystyki – uśmiecha się R. Kulczycki. – 493 mecze w Gorzovii rozegrał mój syn Szymon, a 451 syn Łukasz. Ja jestem na trzecim miejscu – 404 mecze – śmieje się 75-latek. I pokazuje długą listę sukcesów jego klubu. A na niej 86 medali mistrzostw Polski. – Gdyby Samuś nie zmienił klubu, szybko by nas wszystkich prześcignął – dodaje.

Parkiet – szyba

„Tenis stołowy bez tajemnic” to jedna z książek napisanych przez pana Ryszarda. Tytuł wiele mówi o samym autorze, który nie odłożył rakietki do szuflady, ale codziennie trenuje, a nawet gra w lidze. I z podziwem przygląda się popisom swoich wnuków – starszego Samuela i młodszego Alana. Jeszcze niedawno 10-letni Alan przegrywał z dziadkiem. Dziś już wygrywa. Zaś Samuel w zeszłym roku tylko swojemu tacie nie dawał rady. Teraz pokonuje każdego w rodzinie. No, chyba że gra lewą ręką. – Popatrz, tak się układa palec na rakietce – bracia podpowiadają Wanessie. Zaczynali tak jak ona, gdy mieli pięć lat. – Na początku piłeczką odbijałem o ścianę – przypomina Samuel. – I tak przez pięć godzin – śmieje się. – W domu nie mamy odpowiedniej ściany, ale mamy szybę balkonową – rzuca Alan. – I ćwiczymy: parkiet – szyba, parkiet – szyba… – Ale tak poważnie to ćwiczymy w klubie. Okładziny, które pokrywają rakietkę, szybko się zużywają. Wymieniamy je cztery razy w miesiącu – dodaje starszy z braci.

Grzybobranie jak trening

– Styl gry Samuela jest bardzo ofensywny – mówi Alan. – Ja też atakuję, ale lubię się cofnąć, bronić, zagrać lobem – dodaje. – Dużo czasu spędzamy razem jako rodzina. Wtedy również trenujemy, choć już bez rakietki – mówi tata chłopców. – Biegamy, pływamy, jeździmy na rolkach, na rowerze i… chodzimy do lasu na grzyby. To świetny trening na pracę nóg – śmieje się Szymon Kulczycki. Pan Szymon zawodowo grał w Polsce i w Niemczech. Przez osiem lat był trenerem w superlidze. – Kiedy byłem w wieku Samusia i Alana, nie grałem tak dobrze jak oni – przyznaje. Po podstawówce Samuel wyjechał z Gorzowa do Gdańska. Uczy się w Gimnazjum Jana Pawła II, a treningi ma w ośrodku Polskiego Związku Tenisa Stołowego. Przed nim nowe wyzwania w drużynie o tytuł mistrza Polski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.