Nieziemskie przyciąganie

Piotr Sacha

|

MGN 04/2016

publikacja 09.06.2016 10:32

„Pragnę, aby zgromadzenie takie było” – powiedział św. Faustynie Pan Jezus. Zgromadzenie takie jest! W Rybnie, niedaleko Sochaczewa.

– Bóg kocha nas bardziej niż my sami w przypływie największego egoizmu – mówi siostra Gertruda – Bóg kocha nas bardziej niż my sami w przypływie największego egoizmu – mówi siostra Gertruda
Roman Koszowski /Foto Gość

W progu domu uśmiecha się siostra Scholastyka. – Zapraszam do środka. Proszę… – wskazuje drzwi i… zamyka je za nami. Stajemy przed Najświętszym Sakramentem. Twarzą w twarz z Jezusem. A w drzwiczkach tabernakulum odbija się obraz św. Faustyny. To się nazywa powitanie!

Ryba… Rybno

Do maleńkiego Rybna, niedaleko Sochaczewa, przyjeżdżają samochody z całej Polski. Wiele z nich ze znakiem ryby – Chrystusa. I od razu skojarzenie: Rybno… ryba… Ale siostry, służebnice Miłosierdzia Bożego, nie zamieszkały tu z powodu nazwy miejscowości. To miejsce, sposób życia, a nawet stroje sióstr dokładnie opisała św. Faustyna w swoim „Dzienniczku”. Ponad 80 lat temu! – Jak trafiłyśmy do Rybna? To dłuuuga i niesamowita historia. Temat na całą książkę – uśmiecha się przełożona, siostra Gertruda. Spis treści pierwszego rozdziału takiej książki (może ktoś ją kiedyś napisze) mógłby wyglądać tak: – Wspólne marzenie kilku nieznających się wcześniej kobiet, by wstąpić do klauzurowego klasztoru, opisanego przez św. Faustynę. – Zamieszkanie w Myśliborzu, w czynnym Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego. – Niegasnące pragnienie pójścia za klauzurę. – Poszukiwania domu za- konnego. Pytam o ostatni punkt. – Mia- łyśmy gdzie zamieszkać – wspominają siostry. – Było wiele propozycji, nawet ze Stanów Zjednoczonych czy Ukrainy – opowieść zaczyna się jak film (może powstanie od razu, zamiast książki). – Z ufnością czekałyśmy na to jedno jedyne miejsce opisane w „Dzienniczku” – mówią dalej. Św. Faustyna była bardzo konkretna: ruina bez okien i drzwi, w pobliżu stoi kościół, a w ołtarzu ukrzyżowany Jezus, Maryja, Jan i dwaj aniołowie. Wszystko zgadzało się dopiero tu, w Rybnie.

To nie bajka

– Przywiózł nas tu biskup Alojzy Orszulik w święto św. Michała Archanioła. A Pan Jezus obiecał, że jako opiekuna da nam właśnie Michała Archanioła – uśmiechają się siostry. – Inny niesamowity znak to podpisanie dokumentów – dopowiada siostra Gertruda. – To było 15 lat temu. Sprawa nieco się opóźniała… Wreszcie podpisałyśmy. A dokładnie rok później, co do dnia, święty Jan Paweł II powierzył świat Bożemu Miłosierdziu! – W Boże Narodzenie pierwsza Msza św. w naszej kaplicy – opowiada dalej siostra przełożona. – W chwili Przeistoczenia wszyscy, my i goście, zaczęliśmy płakać… Każdy poczuł coś takiego, czego nie potrafił opisać. Dom sióstr nie przypomina już dziś tej walącej się chałupy sprzed lat. – Dach trzymał się wtedy na lince przywiązanej do drzewa – uśmiecha się siostra Anna. Po remoncie dom wygląda jak z bajki… Ale to nie bajka, tylko szczera prawda o Bożym zaufaniu. Pan Jezus zlecił siostrom dwa obowiązki: zaufanie Jemu i wypraszanie miłosierdzia dla świata. Już z drogi widać obraz zawieszony wysoko na drzewie. Napis po angielsku: „Jesus, I trust in You” (Jezu, ufam Tobie). – Kiedyś przyjechała grupa z zagranicy – opowiada siostra Anna. – Z autokaru wysiadła pani i złapała się za głowę: „Zobaczcie, Pan Jezus wita nas w naszym języku”.

Guz znikł

Chwilę przed 15.00, czyli przed Godziną Miłosierdzia, spotykamy w Rybnie pana Piotra Grzesia z Trzcianki – to 350 km od Rybna. Po raz pierwszy zjawił się tu na prośbę żony. – Pięć lat temu urodziły się nam bliźniaki, dwóch synów – opowiada pan Piotr. – Podczas badań w brzuchu Maksymiliana lekarze wykryli siedmiomilimetrowego guza. Sprawa była bardzo poważna. Przyjechałem tu, żeby prosić o pomoc Pana Boga. Wcześniej nie byłem blisko z Kościołem – przyznaje pan Piotr. – Następnego dnia w szpitalu pani doktor oznajmiła, że guz zmalał o dwa milimetry. A dwa dni później znów się zmniejszył. Dwa tygodnie później kontrola w szpitalu – po guzie nie było nawet śladu! Od razu pojechałem do Rybna, by opowiedzieć siostrze Janie o cudzie. A ona odpowiada mi spokojnie: „To normalne, bo Bóg jest wspaniały i miłosierny”. Teraz, kiedy moi znajomi wracają stąd przemienieni, to ja mówię: „To normalne” – uśmiecha się pan Piotr.

Róże i tort

– Lało jak z cebra – wspomina inną historię siostra przełożona. – W pewnej chwili pod klasztor podjeżdża taksówka. Wyskakuje z niej młody chłopak z różami i tortem. Wręcza nam kwiaty i mówi: „Pan Jezus mnie tutaj uzdrowił. Dziękuję”. A my nie wiedziałyśmy nawet dokładnie, o co chodziło – uśmiecha się siostra. – A potem jeszcze taksówkarz dodał: „Po drodze dowiedziałem się, co Jezus dla niego zrobił. Zaraz tu przyjadę z moją mamą”. – Bóg nas kocha bardziej niż my siebie w przypływie największego egoizmu – słowa siostry Gertrudy zapisuję grubymi literami. To moje motto dnia! Codziennie do Rybna przychodzi lawina próśb o modlitwę. Pocztą tradycyjną i przez internet. A między prośbami historie uzdrowień z chorób ciała i duszy. – Pan Bóg kocha życie! – mówi siostra Anna. Zapisuję motto numer dwa! A siostra wspomina historię pani, która nie mogła zajść w ciążę. – Opowiadała, że znajome małżeństwa, które miały podobny problem, powierzyły się Bożemu Miłosierdziu. I mają zdrowe dzieci. Niedawno ta pani znów nas odwiedziła – uśmiecha się siostra – i pokazała, że… spodziewa się dziecka.

Wielki krąg

W Rybnie mieszka 12 służebnic Bożego Miłosierdzia. W niedzielę Miłosierdzia Bożego, czyli 3 kwietnia, dołączy do nich siostra ze Słowacji. – Mamy dużo większą rodzinę – uśmiechają się siostry. – To Krąg Miłosierdzia, taka grupa modlących się osób – wyjaśniają. Każdy może się zapisać. Wystarczy codziennie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia, pomodlić się za Kościół i kapłanów, i zrobić przynajmniej jeden uczynek miłosierdzia. Krąg istnieje od 10 lat i tworzy go już ponad 5 tysięcy ludzi. – 4600 osób świeckich, około 200 sióstr zakonnych i 600 kapłanów – wylicza siostra Anna. – Ja pojawiłem się w kręgu wśród księży gdzieś koło numerka 300 – uśmiecha się ksiądz Paweł z diecezji tarnowskiej. Przyjechał na swoje rekolekcje. – Zawsze wyjeżdżam stąd z wielkim pokojem – mówi. – Pewna mama dołączyła do Kręgu Miłosierdzia po tym, jak jej 14-letnia córka zaczęła odmawiać koronkę – mówi siostra Anna. – Całkiem sporo dzieci modli się razem z rodzicami – mówi siostra Gertruda. – To taka nasza modlitewna rodzina.

Różaniec z łez

„Pan Jezus wyglądał tak, jako jest w biczowaniu, w rękach trzymał szatę białą i przyodział nią mnie, i sznurek, którym mnie przepasał, i okrył mnie płaszczem czerwonym takim, jak był okryty w męce, i welon tego samego koloru” – tak w 526. akapicie „Dzienniczka” św. Faustyna opisała strój mniszek z Rybna. Jest punkt piętnasta. Siostry w czerwonych welonach zbierają się w kaplicy. Codziennie modlą się w sumie ponad osiem godzin. A w nocy przez godzinę jedna z nich prosi za cały świat. Z czwartku na piątek wszystkie siostry modlą się przez całą noc. – Pracą też można uwielbiać Pana Boga – przypomina siostra przełożona. – A wokół domu jest co robić. W sadzie mamy 30 starych jabłoni i 300 młodych drzewek, które owocują jabłkami, śliwkami, nektarynkami, gruszkami, morelami, czereśniami… – Same sadziłyśmy lasek. I teraz mamy własne grzyby – uśmiecha się siostra Anna. W ogrodzie rosną też kwiaty, a w ogródku warzywa. Jest też roślina, która ma nasiona nazywane „łzami Hioba”. – Z nich robimy różańce! – dopowiadają służebnice Bożego Miłosierdzia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.