Tort na torze

Piotr Sacha

|

MGN 12/2015

publikacja 15.02.2016 09:14

Mały gokart pędzi sto na godzinę. W środku wielki sportowiec – 9-letni Tymek.

Tymek Kucharczyk ściga się gokartem na włoskich torach Tymek Kucharczyk ściga się gokartem na włoskich torach
archiwum Macieja Kucharczyka

Z domu Tymka Kucharczyka w Łodygowicach, niedaleko Żywca, do toru wyścigowego we włoskim mieście Adria jest 1000 kilometrów. 9 urodzinowych świeczek Tymek zdmuchnął właśnie tam, we Włoszech. Zanim pojawił się tort, od rana do wieczora trenował na torze. Następnego dnia zaczynały się pierwsze zawody w najsilniejszej kartingowej lidze świata WSK. Polak jest najmłodszy w Mini 60. W tej kategorii ścigają się chłopcy z całego świata w wieku od 9 do 13 lat.

Spawarka i poduszki

Rok temu Tymek ścigał się z nieco młodszymi zawodnikami. Zdobył wicemistrzostwo Włoch. – Na razie tytuły nie są najważniejsze – tłumaczy tata kierowcy. – W tym sezonie Tymek jeździ w dużo mocniejszej obsadzie i zbiera potrzebne doświadczenia – dodaje. Pan Maciej Kucharczyk też się kiedyś ścigał. Tyle że w rajdach samochodowych. Zajął nawet trzecie miejsce w mistrzostwach Polski. Gdy Tymek miał cztery i pół roku, tata zabrał go na tor kartingowy. – Wsiadłem wtedy pierwszy raz do gokarta – wspomina dziewięciolatek. – I okazało się, że nie mogę dosięgnąć pedałów – śmieje się. – To prawda. Musieliśmy dospawać przedłużenie i z domu zabrać największe poduszki, żeby taki maluch mógł prowadzić – opowiada pan Maciej. – Na początku, przez kilka okrążeń biegłem za nim po torze. Przypominałem, kiedy wcisnąć gaz, a kiedy hamulec – uśmiecha się. Teraz przygląda się synowi z boku. – I też daje mi wskazówki: „Łap bardziej środek zakrętu, zjedź do boku, pełny gaz, jedziesz zbyt szeroko…” – dopowiada Tymek.

Jak Robert

Któregoś dnia pan Maciej włą- czył filmik z wyścigu kartin- gowego. – Zobaczyłem, jak kiedyś jeździł Robert Kubica! – mówi Tymek. – Jak wchodził w zakręty slajdem, to znaczy lekkim ślizgiem. Próbowałem go potem naśladować na torze. To mój idol – dodaje. Zanim usiądzie w gokarcie, zakłada kombinezon i kask. I do kompletu najlepszą ochronę – św. Jana Pawła II. Obrazek z Ojcem Świętym nosi zawsze w kasku. Dostał go od taty. – 20 lat ten obrazek przeleżał w mojej książeczce z Pierwszej Komunii Świętej – mówi pan Maciej. W tym roku Tymoteusz rozpędził swojego gokarta aż do 108 km/h. Jednak nie tylko prędkość liczy się w tym sporcie. – Kiedyś stanąłem na podium, wyprzedzając kolegę tylko o jedną tysięczną sekundy – wspomina Tymek. – Na torze ważne są odpowiednia koncentracja, refleks, podejmowanie dobrych decyzji i wytrzymałość – mówi. – Mam świetnego trenera, który dba o moją kondycję.

Wyskok, przysiad, pompka

Trenerem Tymka jest pan Marek Olszewski, który dba też o dobre przygotowanie Kajetana Kajetanowicza, tegorocznego rajdowego mistrza Europy. Seria ćwiczeń to około 20 minut. – Tyle trwa wyścig – wyjaśnia pan Marek. – Na początek burpees, czyli wyskok, przysiad, pompka, wyskok, przysiad, pompka… Potem bieg, slalom z kozłowaniem piłki i… zadanie na kartce. – To uczy szybkiego myślenia – uśmiecha się Tymek. – Na przykład liczby od 1 do 100 ułożone przypadkowo w kwadracie i do tego polecenie: „Skreśl tylko parzyste” – dodaje. Liczby trzeba skreślić jak najszybciej, potem bieg i żonglerka piłeczkami. Dwa razy w tygodniu Tymek ściga się z panem Markiem na torze… wirtualnym. – Umawiamy się wieczorem online. Każdy w swoim symulatorze jazdy wyścigowej – tłumaczy trener. – Na prawdziwym torze jeździ się całkiem inaczej – zauważa Tymek. – Jeśli gokart przede mną nagle się obróci, a ja w niego wjadę, mogę zakończyć wyścig. W symulatorze jadę dalej. Na prawdziwym torze pada też prawdziwy deszcz albo mocno grzeje prawdziwe słońce…

Pierwsza linia

Tymek ma już za sobą nocny wyścig w deszczu i przy błyskawicach. – Jechałem z pierwszej linii – wspomina tamtą przygodę. – Nie dodawałem pełnego gazu. Myślałem, że jadę wolno. A za mną kierowcy wypadali z toru – dodaje. Rywalizuje najczęściej z sześćdziesięcioma chłopakami. Każdy chce wygrać. W tym roku startował we Włoszech aż 13 razy. Tylko raz nie mógł, bo przystępował w swoim kościele do Pierwszej Komunii. W domu też ma swojego gokarta, ale najbliższy tor, gdzie mógłby pojeździć, znajduje się na Słowacji, 200 km od domu. Gdy Tymoteusz nie siedzi w gokarcie, czy w symulatorze, gra na gitarze i na keyboardzie, albo… kopie z kolegami piłkę. Jego 5-letni brat Antoś też chciałby startować w wyścigach, ale… motocykli.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.