Wielki mały król

MGN 10/2015

publikacja 17.12.2015 10:17

Wytrwały i zdecydowany. Mimo wielu przeszkód zjednoczył Polskę. Jego królestwo znów zaczynało się liczyć w Europie.

Według legendy to właśnie w tej jaskini ukrywał się Władysław Łokietek.  Wejścia chroni dziś  metalowa pajęczyna.  Grota jest wielką atrakcją regionu i stałym punktem wycieczek wszystkich szkół  z południa Polski Według legendy to właśnie w tej jaskini ukrywał się Władysław Łokietek. Wejścia chroni dziś metalowa pajęczyna. Grota jest wielką atrakcją regionu i stałym punktem wycieczek wszystkich szkół z południa Polski
KRZYSZTOF CHOJNACKI /EAST NEWS

Leśna droga. Dookoła białe skały wapienne. Kilku jeźdźców ostrożnie posuwa się naprzód. Z niepokojem oglądają się za siebie. Czy ktoś ich ściga? Na czele pochodu jedzie Władysław, książę kujawski i łęczycki, z powodu niewielkiego wzrostu zwany Łokietkiem. Ziemie polskie, podzielone są wówczas na niewielkie księstwa – dzielnice, gdzie wciąż najważniejszą z nich jest Małopolska z Krakowem. Książę Władysław próbował przejąć Małopolskę po swoim bracie Leszku Czarnym, ale to się nie udało. Tymczasem po polską koronę sięgał Wacław z czeskiej dynastii Przemyślidów. To on właśnie ściga księcia Władysława. Groziło mu śmiertelne niebezpieczeństwo. Pochód książęcy dotarł w końcu do wielkiej groty wśród skał wapiennych. Za nimi, na trakcie, słychać już było tętent koni. To pogoń na czele z Wacławem. Zbliżali się coraz bardziej. Czescy rycerze dotarli do samej jaskini, ale… nie weszli do środka. Jak głosi legenda, gdy tylko Władysław ze swoją świtą weszli do jaskini, przy wejściu pająk uplótł tak gęstą pajęczynę, że jaskinia sprawiała wrażenie, jakby nikt tam nie zaglądał od dłuższego czasu. Władysław ukrywał się w jaskini przez wiele dni. Przeżył dzięki miejscowym. Przynosili mu jedzenie i nazywali ojcem. Dlatego podobno miejsce to dziś zwie się Ojcowem, a teren Ojcowskim Parkiem Narodowym.

Zdrada

Nie był to koniec trudnego czasu dla Łokietka. W 1300 roku, gdy Wacław II z rodu Przemyślidów ogłosił siebie królem Polski, Władysław musiał uciec na Węgry. Tam zyskał poparcie papieża Bonifacego VIII i węgierskiego władcy Karola Roberta i dzięki ich wsparciu cztery lata później Łokietek wrócił do kraju. Lud witał go życzliwie, a pod panowanie księcia trafiły ziemie sandomierska, małopolska, Łęczyca, Kujawy, część Wielkopolski, a nawet – ogromnie ważne –Pomorze Gdańskie. Wacław tracił poparcie, a w 1306 roku zmarł. Od tego czasu liczymy panowanie Łokietka. Niestety, sąsiedzi postanowili wykorzystać słabość jednoczącego się dopiero państwa. Na północy Brandenburczycy podeszli pod Gdańsk. Polskie okno na świat znalazło się w niebezpieczeństwie. Mieszczanie dzielnie bronili miasta, ale zapasy się kończyły, a przewaga wroga była zbyt duża, by myśleć o zwycięstwie. Książę Władysław zgodził się, aby gdańszczanie Krzyżaków poprosili o pomoc. Sojusznik jednak okazał się gorszy od wroga. Jan Długosz tak opisał te wydarzenia: „Krzyżacy ośmielili się popełnić podwójną zbrodnię, której nie można porównać z żadnym barbarzyńskim okrucieństwem”. Co tak wzburzyło kronikarza? Krzyżacy ostatecznie zajęli Gdańsk i wymordowali mieszkańców.

Król

Mimo tych przeciwności Władysław Łokietek był niezwykle wytrwały. „Człowiek fizycznie i duchowo niezmordowany w przeprowadzeniu wszystkiego do końca” – pisał o nim Jan Długosz. W Krakowie Łokietek musiał ugasić bunt rządzącego tam niemieckiego wójta Alberta. Z buntownikami udało się rozprawić dzięki poparciu rycerstwa i duchowieństwa małopolskiego. Wydarzenie jest o tyle ważne, że od tego czasu nie ma już w Krakowie wójta, a językiem urzędowym w księgach Krakowa zamiast niemieckiego była łacina. Te sukcesy sprawiły, że polscy dostojnicy postanowili wysłać do papieża prośbę o zgodę na koronację księcia Władysława. W 1320 roku na skronie króla w Krakowie po raz pierwszy włożono koronę. Po raz pierwszy też użyto miecza zwanego szczerbcem, a Polska znów była jednym, całkiem sporym, królestwem. Tylko Krzyżacy wciąż sprawiali problemy. Nic sobie nie robili z postanowień sądu papieskiego w sprawie Gdańska. W 1327 roku wybuchła wojna. Po stronie Polski opowiedzieli się Litwini i Węgrzy, a po stronie zakonu, Czesi. Do decydującej bitwy doszło pod Płowcami. O godzinie 9 rano na pole bitwy zeszła mgła. Obie strony, mimo że się słyszały, nic nie widziały. Na hasło „Kraków” do natarcia ruszyli polscy rycerze. Krzyżacy bronili się wśród wozów. Dwa natarcia odparli, ale nagle zbłąkana strzała zabiła konia brata Iwana, krzyżackiego chorążego. Wielka chorągiew padła na ziemię. Próbowano ją podnieść, ale przygniotło ją siodło. Krzyżacy wpadli w panikę i zostali rozbici. Było to pierwsze ważne zwycięstwo Polaków nad zakonem krzyżackim. Po południu jednak główne siły Krzyżaków zaatakowały jednak polski obóz i odbili wielką chorągiew, i większość jeńców. O zmroku walki ustały, a Łokietek wycofał się. Bitwa pozostała nierozstrzygnięta. Ostatecznie udało się Łokietkowi oddać w ręce swojego syna Kazimierza Wielkiego zjednoczone Królestwo Polskie, które stawało się coraz silniejsze. Szczerbiec Był jednym z ważnych elementów koronacji, dlatego inaczej zwany był też mieczem koronacyjnym. Po raz pierwszy użyto go w 1320 roku. Podczas uroczystości miecz leżał na ołtarzu, a w chwili koronacji przypasywano go nowemu królowi. Nazwa miecza pochodzi od szczerby znajdującej się na środku głowni, a nie, jak się często powtarza, od wyszczerbienia na ostrzu. Głownia służy do zadawania i odpierania ciosów. To wydłużona płaska część, prosta albo lekko zakrzywiona, biegnąca od rękojeści miecza w dół. W szczerbie, czyli szczelinie głowni, umieszczano relikwie świętych. Szczerbiec jest jedynym zachowanym insygnium koronacyjnym z czasów dynastii Piastów. Powstał prawdopodobnie pod koniec XII wieku. Do III rozbioru znajdował się w Polsce, w skarbcu królewskim. Zrabowany przez Prusaków, trafił do Paryża, a potem do Petersburga. Do Polski wrócił w 1928 roku, po zwycięskiej wojnie z bolszewikami. Miecz można oglądać na Wawelu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.