Pierwszy gwizdek

Piotr Sacha

|

MGN 05/2015

publikacja 27.08.2015 12:08

Mecze Liverpoolu, Sportingu Lizbona, FC Porto, Atletico Madryt, Espanyolu Barcelona czy Celty Vigo sędziował… gimnazjalista Kuba.

zdjęcia Roman Koszowski /foto gość zdjęcia Roman Koszowski /foto gość

Gdy Kuba Karczewski miał 10 lat, zaczął trenować w GKS Kolbudy, w małej miejscowości na Pomorzu. Jako pomocnik spisywał się z każdym miesiącem coraz lepiej. Niestety, treningi przerwała kontuzja kolana. Mówiąc językiem lekarzy: „oddzielająca martwica kostno-chrzęstna”. – Pozostał mi tylko basen lub rower – wspomina Kuba. Mimo to jeździł z drużyną na każdy mecz jako widz. Aż któregoś dnia…

Jaki syn, taki ojciec

Zabrakło sędziego liniowego. Kuba nieśmiało wziął do ręki chorągiewkę. Miał dobrą kondycję, sprawnie biegał wzdłuż linii boiska. Sędziował pierwszy, potem drugi i… kolejne mecze. – W końcu sędziowanie zaczęło mi się podobać – opowiada. – Pamiętam, kiedy zauważyłem spalonego. Szybko podniosłem chorągiewkę. Sędzia główny potwierdził moją decyzję. To był dla mnie motor, żeby stawać się coraz lepszym sędzią – mówi gimnazjalista. Motor zadziałał. Niedługo, jako 13-latek, sędziował w największym turnieju młodzieżowym na świecie. Na Dana Cup wystąpiło aż 1000 drużyn. Kuba znalazł się w Danii dzięki swojemu tacie, który został sędzią dzięki… Kubie. – To było pięć lat temu – opowiada pan Piotr Karczewski. – Kuba trenował zaledwie miesiąc. Byłem więc kimś nowym wśród rodziców młodych piłkarzy. Któregoś dnia potrzebny był sędzia. Dostałem gwizdek i kartki. I… wybiegłem na boisko – śmieje się pan Piotr. – Tak odkryłem swoją pasję – mówi dalej. – Postanowiłem zostać sędzią piłkarskim. Nie marzyłem nawet, że dwa lata później będę sędziował mecze towarzyskie na słynnym stadionie przy Anfield Road w Liverpoolu.

Legitymacja

Był lipiec 2013. Zbliżał się wielki turniej w Danii. Jednym z sędziów miał być pan Piotr Karczewski, tata Kuby. Okazało się, że kolano 13-latka jest już zdrowe. – Dokupiłem szybko sędziowski strój w rozmiarze Kuby – uśmiecha się pan Piotr. – I zabrałem go na turniej jako osobę towarzyszącą – dodaje. Młodszy sędzia Karczewski mógł sędziować na liniach. – Tata był sędzią głównym, a ja jego asystentem. To wzbudziło spore zainteresowanie – wspomina Kuba. Jeszcze tego samego roku poszedł za ciosem. Zgłosił się na prawdziwy kurs sędziowski. Przyjęto go w drodze wyjątku. Żeby w Polsce zapisać się na taki kurs, trzeba mieć ukończone 16 lat. – Zdawałem więc z dorosłymi – wspomina. – Zaliczyłem test kondycyjny i teoretyczny. I mam legitymację sędziego.

Panie sędzio…

Z powodu wieku Kuba nie może gwizdać meczów ligowych w Polsce. Musi jeszcze czekać rok. Sędziuje za to zagraniczne turnieje towarzyskie. I to jakie! Na przykład najsilniej obsadzony turniej – portugalski Iber Cup. I jeszcze turnieje w Norwegii, Danii, Hiszpanii czy Finlandii. W Portugalii obserwowali go z trybun sędziowscy mentorzy i uznali Kubę za najlepszego sędziego młodzieżowego. – Zdarzało się, że jako 14-latek sędziowałem grę 16-latków – uśmiecha się nastolatek. – Chciałbym, żeby zawodnicy traktowali mnie poważnie i szanowali moje decyzje – tłumaczy. „Był faul? Nie było! A właśnie że był!” – podczas transmisji meczu w domu Karczewskich nieraz trwają długie dyskusje między ojcem i synem. Sędziowanie nie jest takie łatwe, jak się czasem wydaje. Co do tego są zgodni. – Nawet najlepsi popełniają błędy – zaznacza Kuba. Po kontuzji wrócił do treningów w klubie. Teraz gra i sędziuje. Jak przyznaje, wiąże swoją przyszłość z sędziowaniem. – Przed każdym meczem sędzia też musi się dobrze rozgrzać. Nie tylko piłkarzom grożą kontuzje – mówi. – Uczę się też angielskiego. Język bardzo przydaje się na turniejach zagranicznych. Muszę się jakoś porozumieć z zawodnikami, sędziami, trenerami… – dodaje 15-latek, który na boisku jest „panem sędzią”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.