Śpiewanie kolęd ważniejsze od prezentów

MGN 01/2015

publikacja 14.04.2015 13:03

O kolędowaniu opowiada kardiochirurg prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

Śpiewanie kolęd ważniejsze od prezentów roman koszowski /foto gość

Wspólne kolędowanie zawsze łączyło całą naszą rodzinę. Do moich dziadków w Albertowie koło Częstochowy na święta zjeżdżali wszyscy. Wieczorem w 25 osób śpiewaliśmy kolędy, a potem 4 kilometry szliśmy do kościoła na Pasterkę. W moim rodzinnym domu w Krzepicach było już mniej osób, ale wspólny śpiew też był konieczny. Dodatkowo ja jeszcze grałem wtedy kolędy na akordeonie. W moim domu w Tarnowskich Górach tradycję wspólnego śpiewania przekazuję dzieciom. Żona jest po szkole muzycznej i śpiewa w chórze Medicus, a każde z dzieci gra na jakimś instrumencie, więc nasze wigilijne śpiewanie jest bardzo radosne. Wspólne śpiewanie jest ważniejsze od prezentów. Dzięki temu mamy silniejszą więź z dziadkami, z rodzicami, z dziećmi... Jakie  są moje ulubione kolędy? „Wesołą nowinę”, „Bracia, patrzcie jeno” i „Cicha noc”. Także w szpitalu, tam, gdzie pracuję, śpiewamy kolędy z pacjentami, którzy na święta nie mogą, a czasem nie chcą wrócić do domu. Bo kiedy nie mają rodziny, wolą być tej nocy z innymi chorymi niż sami. Zawsze z naszymi kochanymi ojcami kamilianami, którzy służą w naszym szpitalu, organizujemy wigilię. Pamiętam i takie święta, kiedy 17-letnia dziewczyna wynajęła pokój niedaleko szpitala, aby święta spędzić z chorą babcią. Wspólne śpiewanie kolęd to dla dzieci ciepło rodzinne, poczucie bezpieczeństwa, a dla starszych wspomnienie rodzinnego domu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.