Joanna i Monika Juroszek

Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny Hbr 4,12

|

MGN 01/2015

publikacja 17.12.2014 12:05

A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa”. (Łk 2, 22-40)

Joanna i Monika Juroszek  siostry, dziennikarka i studentka Joanna i Monika Juroszek siostry, dziennikarka i studentka
Roman Koszowski /foto gość

Asia: Kiedy czytam Ewangelię o spotkaniu Symeona z małym Jezusem przypomina mi się chrzest mojego bratanka. Kiedy Ania była w ciąży, oboje z bratem poprosili, żebym została chrzestną ich dziecka. Urodził się Antek, a ja mieszkałam we Włoszech. Brat i bratowa dwa miesiące czekali ze chrztem, żebym mogła być z nimi. To było niesamowite. Radość po chrzcie Antosia zastąpiła smutek za tym, co zostawiłam gdzieś daleko. Liczył się tylko on, mały, bezbronny chłopczyk, który czekał na spotkanie ze mną, swoją chrzestną. Myślę, że tak samo było z Symeonem. Kiedy zobaczył Dzieciątko Jezus, towarzyszyły mu radość i pewność, że Bóg spełnia obietnice. Kiedyś obiecał mu, że zobaczy Syna Pana Boga i tak się stało, i bez lęku mógł powiedzieć: „Już nic więcej nie chcę. Mogę umierać”. I chyba właśnie tego uczy Pan Jezus. Stań się jak dziecko, małe, bezbronne, radosne, zależne od rodziców. Dziecko, które wie, że nic nie musi robić, a Bóg i tak kocha je najbardziej na świecie.

Monika: Coś śmiesznego mi się właśnie przypomniało. Jakiś czas temu z Asią nakręciłyśmy filmik, w którym Antek tańczy z prababcią hit wszech czasów „Happy” Pharrella Williamsa. Babcia ma 80 lat, Antek 2 latka, a przy tej muzyce oboje szaleją, tak jakby wiek nie miał żadnego znaczenia. Myślę, że czegoś podobnego doświadczyli starzec Symeon i podeszła w latach prorokini Anna. Spotkanie z małym Jezusem przywróciło im młodość ducha, nadzieję i sens. Tym, co wzmogło ich radość, było wyczekiwanie. Nasze babcie też czekają na każde odwiedziny, telefony, sygnały, że o nich pamiętamy. Szykują smakołyki, spisują żarty, kupują upominki, zasypują nas listą pytań. Mają poza tym na pewno więcej energii niż my, młode, non stop zabiegane. To babcie uczą nas, jak być naprawdę „happy”, zamieniając zwyczajne niedzielne spotkanie przy herbacie w nadzwyczajne, najważniejsze wydarzenie tygodnia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.