Kto rozpozna to stworzenie

Przemysław Barszcz

|

MGN 10/2014

publikacja 22.01.2015 10:00

Pewnego pracowitego dnia, gdy uratowałem już wszystkie jeże i jerzyki, zadzwonił telefon.

Pamiętać należy, że sowie uszy to tylko nastroszone pióra, a nie organ słuchu Pamiętać należy, że sowie uszy to tylko nastroszone pióra, a nie organ słuchu
Paul van Gaalen /east news

D la wyjaśnienia, dla kolcza- stego ssaka walczyłem o nieograniczoną przestrzeń dla wędrówek, a dla ptaków o to, by nie zaklejono im szczelin w murach, w których się gnieżdżą. Gotowy więc byłem do kolejnej interwencji. Głos w telefonie nieco mnie zdziwił. Miałem rozpoznać coś, co miało wielkie oczy i małe uszka. Było puchate i senne.

Oko w oko

W gabinecie weterynaryjnym, gdzie znajdują schronienie nietypowe, zagubione w mieście zwierzęta, stanąłem oko w oko z bardzo przestraszonym stworzeniem. Tajemniczy zwierzak dostał całkiem spory pokój wyłącznie do swojej dyspozycji. Niestety, nie korzystał z niego, tylko przestraszony siedział w kącie. Czekał na moje rozpoznanie: „Wielkie oczy, małe uszy…, wielkie oczy, małe uszy…”. Gdzie ja takiego gagatka już widziałem?... Mam! Przecież to sowa uszata! Ptak pohukujący nocami w całej Europie. Co tu robisz? Dlaczego nie oblatujesz lasów iglastych lub ich obrzeży wraz ze swą rodziną puszczykowatych, tylko siedzisz w kącie sali krakowskiego gabinetu weterynaryjnego? – zagadałem. A więc ptak otrzymał tożsamość. Znaleziony na skraju miejskiego lasu, odrobinę poturbowany, powróci wkrótce na łono przyrody jako uszatka.

Olśnienie

Zrobiłem jeszcze sowie kilka zdjęć. Wszystkie z daleka, z drugiego końca sali, aby zestresowanej uszatki dodatkowo nie denerwować. Trochę nieostre, ale co tam. W końcu sowa uszata to nie misiek panda, powszechnie występuje tu i tam i na pewno jeszcze taką spotkam. Wróciłem do biura. Jednak dziwne uczucie nie dawało mi spokoju. Małe uszka…, małe uszka… Sięgnąłem po wytarty, zużyty atlas ptaków i na dwie godziny zagłębiłem się w lekturze. Aż doznałem iluminacji, czyli olśnienia: to nie sowa uszata, ale błotna, ignorancie! – skarciłem sam siebie za zbyt pochopne ocenienie ptaka. Sowa błotna, niezwykle rzadka i tajemnicza, stanęła dzisiaj przede mną, a ja potraktowałem ją bez należnego szacunku. A to przecież najrzadsza sowa lęgowa w Polsce. Jedyna sowa na Hawajach (zaledwie kilkadziesiąt osobników w kraju). Od sowy uszatej różni się przede wszystkim tym, że ma żółte, a nie pomarańczowe tęczówki oczu. A uszy? Są znacznie mniejsze. Sowa uszata nie ma przecież tak małych uszu!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.